ZADZIWIAJĄCE! Gagarin „nie widział Boga”, ale późniejsza misja widziała „anioły”. Sowieci wierzyli, że kosmos to swego rodzaju bóstwo?

Kto nie wierzy w Boga, uwierzy we wszystko inne. Jednym z nieoficjalnych „wierzeń” w ZSRS, choć traktowanych śmiertelnie poważnie, był kosmizm. Idea ta zakładała, że człowiek przybył na ziemię z kosmosu. Sam kosmos zaś miał być niejako osobowym bóstwem, które ma jakąś formę własnej świadomości. Co ciekawe, w historii od carskiej Rosji do ZSRS mamy przykłady, gdy wiara ta była umacniania.
Polski Rosjanin Ciołkowski
Jednym ze zwolenników kosmizmu był Konstanty Ciołkowski. Urodził się jeszcze w carskiej Rosji w 1857 roku. Sam podkreślał, że „złączył w sobie krew rosyjską, polską, tatarską i jeszcze, zdaje się, ukraińską”.
Interesował się fizyką oraz astronautyką. W 1887 roku opracował model metalowego sterowca, w 1894 roku wykonał projekt jednopłatu o konstrukcji, którą zastosowano praktycznie 15 lat później.
Zajmował się również aerodynamiką. W 1903 roku napisał przełomowy dla aeronautyki artykuł o teorii lotu rakiety w kosmos. Tekst powstał jeszcze zanim bracia Wright odbyli pierwszy lot samolotem, natomiast o rakietach nikt nie słyszał. W 1929 roku zaś opracował teorię ruchu rakiet wielostopniowych w ziemskim polu grawitacyjnym. Proponował w niej zastosowanie w rakietach stabilizatorów żyroskopowych i chłodzenie komory spalania silnika rakietowego składnikami paliwa. Wyłożył też podstawy teorii silnika rakietowego na paliwo ciekłe. Jego modele były niezwykle precyzyjne i – jak się okazało – prawidłowe. Później stosowano je w sowieckich misjach kosmicznych.
Ciołkowski był również zafascynowany kosmosem za sprawą filozofa Nikołaja Fiodorowa. Należał on do ruchu kosmizmu rosyjskiego. Uchodzi również za jednego z twórców brzmiącej pięknie, ale w praktyce niezwykle niebezpiecznej idei transhumanizmu.
Rosjanin polskiego pochodzenia w pewnym momencie zastanawiał się, czy poza ziemią istnieje jakaś forma życia lub inteligencja. Według jednej z „legend”, miał wyjść na pole i zapytać, „czy istniejesz”. Wówczas chmury na niebie miały ułożyć się w znak krzyża, co ten odczytał jako odpowiedź dla niego. Uznał, że kosmos to pewien inteligenty byt, rodzaj „bóstwa”.
Gagarin „nie widział Boga”?
W 1961 roku pierwszy raz w historii człowiek poleciał w kosmos i wrócił na Ziemię. Był to Jurij Gagarin, który w ramach sowieckich misji Wostok 1 miał okrążyć naszą planetę. Misja trwała godzinę i 48 minut. Po wszystkim został ogłoszony bohaterem Związku Sowieckiego. Dziś też zwraca się niejako żartobliwie uwagę, że Gagarin całe życie nie pił, nie palił i ciężko ćwiczył, by spędzić chociaż kilkadziesiąt minut poza Związkiem Sowieckim.
Po powrocie na Ziemię miał powiedzieć słynne „Boga niet”. – Patrzyłem i patrzyłem, ale nigdzie Boga nie widziałem – miał powiedzieć Gagarin po wylądowaniu. Co ciekawe, to najpewniej ówczesny sowiecki fejk. Sam Gagarin, choć był świetnym ideologicznie kandydatem do misji kosmicznej – jego rodzice byli pracownikami fizycznymi – to sam był praktykującym prawosławnym.
Słowom tym zaprzeczył przyjaciel Gagarina, płk Walentin Pietrow. W 2006 roku w rozmowie z Interfax-Religion Pietrow opowiedział o wspólnej wyprawie do Ławry Troicko-Siergijewskiej, gdzie znajdował się XVI-wieczny męski klasztor prawosławny. Później pułkownik miał problemy, gdyż oskarżono go o „wciągnięcie Gagarina w prawosławie”. Ten jednak wybronił wojskowego przyznając, że już jest praktykującym prawosławnym. Pułkownik wspomniał też, że słynne słowa o Bogu są prawdziwe, jednak wypowiedział je najpewniej nie Jurij Gagarin, ale sekretarz generalny Nikita Chruszczow.
– Chruszczow postawił zadanie wszystkim organizacjom partyjnym i komsomolskim, aby wzmocnić taką propagandę [antyreligijną – red.]. Powiedział wtedy: „Dlaczego lgniecie do Boga? Gagarin poleciał w kosmos i nie widział Boga”. Jednak po pewnym czasie te słowa zaczęto przedstawiać w innym świetle. Cytowano je nie w odniesieniu do Chruszczowa, ale do ukochanego przez lud Gagarina – mówił Pietrow. – Takie wypowiedziane przez niego [Gagarina – red.] zdanie miałoby ogromne znaczenie. Wiedzieli, że Chruszczowowi nie ufano specjalnie, ale Gagarinowi z pewnością tak – dodał.
Sowieci widzieli „anioły” na orbicie
Co ciekawe, choć Gagarin miał nie widzieć w kosmosie Boga, to w latach 80-tych sowieccy astronauci mieli ujrzeć „anioły”. Chodzi o misję Salut 7, zaś incydent miał miejsce w 1984 lub 1985 roku.
– Salut 7 został spowity dziwnym, pomarańczowym światłem. W tamtej chwili kosmonauci ujrzeli przez okna stacji 7 gigantycznych humanoidalnych postaci zawieszonych w przestrzeni i wpatrujących się w ich stację. Istoty te były świetliste, miały skrzydła, a ich głowy spowijały jakby mgliste aureole – podaje „Interia”.
Podobnież są dowody tego incydentu w postaci niewyraźnych nagrań z kamer „Saluta”. Jednak zostały one przez sowietów utajnione, włącznie z meldunkami astronautów o „aniołach”. Należy przy tym podkreślić, że załoga była też naukowcami. Byli kimś w ZSRS, zaś mówienie o religijnych zjawiskach było ogromnym ryzykiem w tym kraju. Można więc raczej wykluczyć kłamstwo z ich strony i należy założyć z całą pewnością, że astronauci widzieli coś, co przypominało im anioły. Kwestią oddzielną pozostaje, czy rzeczywiście coś widzieli, czy było to jedynie złudzenie, ale które mocno wryło się im w pamięć albo czy ujrzeli coś, co rzeczywiście wyglądało jak opisywali, ale był jakimś kosmicznym odpadem, które akurat w ten sposób odbiło światło.
Albo sowieci po prostu ujrzeli byt obcej cywilizacji. Jak było naprawdę – dowiemy się zapewne po śmierci.
Dominik Cwikła
Autor jest dziennikarzem i publicystą, założycielem portalu kontrrewolucja.net. Profile autora w mediach społecznościowych: Facebook, Twitter, YouTube
Źródło: interia.pl / aleteia.org / prawy.pl