Płużański: Ubecki lekarz Rakowieckiej [FELIETON]
7 czerwca 1952 roku, w katowni przy ul. Rakowieckiej 37, komuniści zamordowali Karola Sęka, komendanta Okręgu Podlaskiego Narodowego Zjednoczenia Wojskowego. Na śmierć skazał go „sędzia” Stefan Michnik, który pod odmowie ekstradycji przez Szwecję, do końca życia żył sobie spokojnie w Uppsali pod Sztokholmem. W egzekucji brał udział Kazimierz Jezierski, ubecki lekarz, a prywatnie mąż piosenkarki Wiery Gran.
„Porucznik Kazimierz Jezierski to była postać mająca wpływy, mogące jej pomóc przed stalinowskim sądem i gdyby niszczył ją jakiś muzyk. Brał udział w egzekucji polskich bohaterów, takich jak np. rotmistrz Pilecki, który poszedł na ochotnika do Auschwitz" - powiedział w jednym z wywiadów Andrzej Szpilman, syn pianisty Władysława Szpilmana. Szpilman junior odpowiedział w ten sposób na zarzuty Wiery Gran (właściwie Weroniki Grynberg), o to, że Szpilman senior kolaborował czasie wojny z Niemcami. Przez wiele powojennych lat takie samo oskarżenie miotano właśnie wobec Gran. W obu przypadkach wina nie została udowodniona.
Gdy sięgnąć do dokumentów, okazuje się, że jako funkcjonariusz UB Kazimierz Jezierski brał udział w zamordowaniu wielu polskich bohaterów. Jest podpisany - jako por. dr hab. - pod protokołem wykonania wyroku śmierci na rtm Witolda Pileckiego 25 maja 1948 roku. Prawie dwa lata później, 1 marca 1951 roku, Kazimierz Jezierski, już jako kapitan, był obecny przy egzekucji członków IV Zarządu WiN. Od strzału w tył głowy zginęli: Łukasz Ciepliński, Adam Lazarowicz, Mieczysław Kawalec, Józef Rzepka, Franciszek Błażej, Józef Batory, Karol Chmiel.
Syn zamordowanego Karola Sęka, "Jan Sęk już dawno usiłować odnaleźć Kazimierza Jezierskiego. Dowiedział się, że lekarz wyemigrował do USA, ma szeroką praktykę w stanie New Jersey" - napisała dziennikarka Małgorzata Szejnert w książce "Śród żywych trupów".
I co ten ubecki lekarz robił u boku słynnej piosenkarki Wiery Gran? Odpowiedź znajdujemy w tekście Justyny Daniluk "Czy istnieje prawda o Wierze Gran?" w "Dzienniku Polskim": "Z ogarniętej pożogą wojenną Warszawy wywiózł ją Kazimierz Jezierski, syn lekarza jej matki, który niejako "przejął" opiekę nad nią po śmierci ojca. (...) Pojechali. Na wschód, do Lwowa. Kazik zrobił z niej swoją żonę. Żyli jak małżeństwo. Później niejednokrotnie ratował jej życie. Nigdy nie dziękowała, w końcu dostał to, co chciał - ją, na paręnaście ładnych lat. We Lwowie została zaangażowana do Klubu Artystów. Pracowała. Większość aktorów, których wojna zastała na wschodzie, pracowało na chwałę powstającej potęgi Związku Sowieckiego. Były to w dużej mierze tendencyjne występy, prosowieckie".
Ale w warszawskim getcie pozostała jej matka i siostry: "Wiera, szalejąca z rozpaczy i ze zmartwienia, wróciła z Jezierskim do Warszawy - tam zapłaciła, żeby wejść do getta. Była z matką. Powodziło jej się dobrze, była tamtejszą gwiazdą - żydowską, ale gwiazdą". I dalej: "Z getta w ostatniej chwili wyciągnął ją Jezierski, który sam, chociaż też był Żydem (co do końca życia ukrywał), to funkcjonował jako aryjczyk, na legalnych papierach. Wywiózł ją do Babic, gdzie została do końca wojny - osowiała, nie swoja, z przefarbowanymi na blond włosami, odmieniona. Nie mogła nigdzie wychodzić, za dużo ludzi pamiętało piękną Wierę Gran. Matka i siostry zginęły w Treblince".
Kazimierz Jezierski, ubecki lekarz, mąż Wiery Gran zmarł w 1994 roku w Podkowie Leśnej. Ubeckie ofiary nie umierały naturalnie: "Wywołanego z tobołkiem w ręku prowadzono do małej celi w suterenie zachodniego skrzydła głównego gmachu, zwanego potocznie »Ogólniakiem«. Stąd około północy co najmniej trzech strażników prowadziło skazańca do starej kotłowni w południowo-zachodniej części podwórza więziennego" - napisał Stanisław Krupa w książce "X Pawilon. Wspomnienia AK-owca ze śledztwa na Rakowieckiej". - "Trzymany pod ręce przez dwóch strażników wchodził do środka. Kiedy przekroczył próg - padał strzał w tył głowy, w potylicę. Na ogół jeden strzał wystarczał. Ci, co zabijali, mieli wprawę, nie chybiali, za pierwszym strzałem rozwalali mózg. Człowiek walił się bezwładnie na przesiąkniętą krwią podłogę. Działano szybko, bez żadnych formalności, po cichu; stare grube mury głuszyły huk strzałów, nikt niepożądany nie wiedział, że tu na Mokotowie przed chwilą wykonano wyrok śmierci, że zabito człowieka".
Wiera Gran zmarła w 2007 roku w Paryżu.
Tadeusz Płużański
Źródło: Tadeusz Płużański