Muzułmański wyjątek w antyprzemocowym prawie

0
0
0
/

Ale najbardziej dziwi mnie, że kobiet w Niemczech nie ochroniła konwencja antyprzemocowa. Pewnie jej jeszcze na arabski nie przetłumaczyli - szydził na swoim profilu na jednym z portali społecznościowych poseł Robert Winnicki.

 

Rzeczywiście zakrawa na paradoks, że w krajach, w których według oficjalnych komunikatów, prawa kobiet stoją na najwyższym europejskim poziomie, podobnie zresztą jak i ich bezpieczeństwo, najczęściej dochodzi do aktów przemocy wobec nich – aż wydawałoby się niemożliwym, aby oficjalna wersja tak diametralnie odbiegała od rzeczywistości.

 

O ile bowiem w Niemczech, czy którymkolwiek innym kraju UE istnieje zakaz stosowania przemocy wobec kobiet, w żaden sposób nie dotyczy on muzułmanów. Podobnie zresztą, jak i inne prawa czy obostrzenia. I tak jugendamty chętnie zabierają pod byle pretekstem dzieci Polkom mieszkającym w Niemczech, podczas kiedy do muzułmańskich rodzin wtrącać się nawet nie próbują.

 

Podobnie działa norweska Barnevernet – konia z rzędem temu, kto wskaże muzułmanina przestrzegającego prawa szariatu, któremu ta instytucja odebrała dziecko.
Nie lepiej jest w Wielkiej Brytanii, gdzie same władze centralne, o samorządowych nie wspominając, zezwalają na gangsterkę muzułmańskich gangów pedofilskich i żadnemu politykowi nawet przez myśl nie przejdzie, aby gwałt na dziecku, czy dorosłej kobiecie, dokonany przez muzułmanina nazwać przemocą. Nawet jeżeli do mediów trafi taki przekaz, natychmiast jest on – jak miało to miejsce w Niemczech – dementowany, natomiast polityczni wyrobnicy prześcigają się w apelach, aby nie mieszać w to „uchodźców”, gdyż są niewinni.

 

Aż chciałoby się oddać jedną czy drugą lewacką polityk, murem stojącą za muzułmańskimi zbrodniarzami, na miesiąc w muzułmańską „opiekę” – ciekawe, czy po 50 gwałtach dziennie nadal zarzekała by się o braku dowodów winy islamistycznych bisurmanów i czy poczułaby się ubogacona kulturowo?

 

Oficjalnie podano, że niemiecka policja nie radzi sobie z problemem muzułmańskiej agresji. Cóż, trudno żeby było inaczej, skoro – podobnie jak brytyjska – otrzymała wyraźne polecenie z góry, aby nie interweniować, nie szukać winnych, a całą sprawę możliwie skutecznie zatuszować. Nawet niemieckie media zgodnie przyjęły prikaz, aby nie informować o gwałtach. I prawie się udało.

 

Zresztą wśród muzułmanów istniała potężnie wpojona świadomość bezkarności. - Jestem Syryjczykiem. Musicie mnie traktować po przyjacielsku. Zaprosiła mnie pani Merkel – krzyczał jeden z nich do funkcjonariuszy służb mundurowych. Inny, nie mniej pewny siebie, podarł na oczach jednego z policjantów prawo pobytu i oświadczył, iż nic mu nie mogą zrobić, a jutro i tak załatwi sobie nowe. Bezstresowo, chciało by się rzec.

 

Belgia, po doświadczeniach noworocznych Niemiec, zdecydowała, że zapobiegnie islamskiej przemocy na swoim terytorium... organizujac dla imigrantów kursy równości płci i innych feministycznych bzdur. Biorąc pod uwagę, iż dla przeciętnego muzułmanina kobieta jest warta tyle, ile za nią zapłacił, a że za gwałty nie płacą, więc warta jest dokładnie zero, a na dodatek – jako stworzenie – niżej postawiona w systemie społecznym niż mężczyzna i co więcej – jako niemuzułmanka może być seksualną niewolnicą, to po neomarksistowskich kursach wpajających pod płaszczykiem równouprawnienia walkę płci będą mieli jedynie dodatkowy powód do dalszych aktów przemocy. Świetnie wykształceni rządzący tego nie rozumieją? Czy też może nie chcą rozumieć, bądź po prostu udają?

 

- Ponieważ jest taka moda w Unii Europejskiej o wzajemnej pomocy, to ja bym się zastanowił, czy polska policja nie powinna pomóc niemieckiej policji, która, jak sama przyznaje, straciła kontrolę nad wydarzeniami w noc sylwestrową i nadal zresztą nie ma kontroli – powiedział podczas konferencji w Sejmie eurodeputowany Janusz Korwin-Mikke. Cóż, widok byłby piękny, gdyby Polska w ramach istniejącej umowy o bratniej pomocy interweniowała w Niemczech. Problem w tym, że jakakolwiek interwencja przeciwko imigrantom w Niemczech uznana zostałaby za zagrożenie niemieckiej państwowości i posiadanego przez nią prawa do autodestrukcji. Proponuję zatem, żeby Niemcy wykończyły się same – jak dotychczas robią to świetnie bez czyjejkolwiek pomocy.

 

Anna Wiejak

 

WSZYSTKIE PRAWA DO TEKSTU ZASTRZEŻONE. Możesz udostępniać tekst w serwisach społecznościowych, ale zabronione jest kopiowanie tekstu w części lub całości przez inne redakcje i serwisy internetowe bez zgody redakcji pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.

Źródło: prawy.pl

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną