Stanisław Michalkiewicz: Judejczykowie i Putin (FELIETON)
Nie jest dobrze. Jest jeszcze gorzej, niż w roku 2006, kiedy to przez delatorskie stowarzyszenie “Otwarta Rzeczpospolita” oraz kieleckie stowarzyszenie im, Jana Karskiego, zrzeszające pana Bogdana Białka, oskarżyło mnie o dwie straszliwe myślozbrodnie, to znaczy – znieważenie narodu żydowskiego oraz “zaprzeczanie holokaustowi” w ten sposób, iż na antenie Radia Maryja powiedziałem, że kiedy my tu jesteśmy zajęci wprowadzaniem demokracji na Ukrainie na na Białorusi, od tyłu zachodzą nas Judejczykowie, usiłując wymusić na Polsce zapłacenie haraczu pod pretekstem “roszczeń” dotyczących “mienia bezspadkowego”.
Towarzyszył temu niebywały klangor, wiele osób i instytucji się ode mnie “odcięło”, ale ostatecznie wszystko zakończyło się wesołym oberkiem w ten sposób, iż toruńska prokuratura nie dopatrzyła się myślozbrodni, co z kolei Judenratowi “Gazety Wyborczej” dostarczyło pretekstu do zarzucenia prokuraturze, że jest “ślepa na prawe oko”. Minęły lata i w roku 2018 okazało się, iż zachodzenie od tyłu przyniosło rezultaty w postaci przyjętej przez amerykański kongres ustawy nr 447, na podstawie której Stany Zjednoczone przyjęły na siebie obowiązek dopilnowania, by Polska ten haracz zapłaciła. Chociaż pani Żorżeta Mosbacher uświadomiła nas, że ta sprawa “będzie wracać”, to na razie można odnieść wrażenie, jakby wszyscy o niej zapomnieli. Bardzo możliwe jednak, że tak nie jest, że w tej ciszy trwają rozmaite przygotowania, albo nawet czynności, zmierzające do zaplanowanego finału. Tak się bowiem składa, że rząd “dobrej zmiany” nie jest już w stanie postawić żadnych granic swojej rozrzutności i nie tylko obmyśla coraz to nowe “tarcze”, nie tylko bierze na utrzymanie bliżej nieokreśloną liczbę obywateli Ukrainy, ale w dodatku kupuje wszystko, co Nasz Najważniejszy Sojusznik oraz Sojusznicy Naszego Sojusznika zechcą nam sprzedać i podobno wcale się nie targuje. Skłania to niektóre osobistości do stawiania niepokojącego pytania, czy przypadkiem rząd “dobrej zmiany” zwyczajnie Polski nie zastawił i kiedy już wszystko kupi oraz wygra wyboty, to nastąpi bolesny powrót do rzeczywistości, to znaczy – do żydowskiego zarządu powierniczego? Coś może być na rzeczy, bo dlaczego Naczelnik Państwa powiązał program “dążenia” do uzyskania reparacji od Niemiec ze wspomnianymi żydowskimi roszczeniami? Jak zwróciłem uwagę, my od Niemiec pewnie niczego nie dostaniemy, natomiast strona żydowska w ten sposób już dostała to, na czym jej bardzo zależalo, to znaczy – uznanie zasadności wspomnianych roszczeń przez Polskę – w osobie Naczelnika Państwa Jarosława Kaczyńskiego. Wprawdzie formalnie jest on tylko prostym posłem więc jego deklaracje nie są formalnie wiążące, ale w sprawie wspomnianego haraczu bardziej liczy się treść, niż względy formalne, więc jeśli Naczelnik coś powiedział, to zostało powiedziane.
Ale nie tylko dlatego jest gorzej, niż w roku 2006. W rezultacie zaprowadzania demokracji na Białorusi przy pomocy pani Swietłany Cichanouskiej, tamtejszy przywódca Aleksander Łukaszenka, razem z całą Białorusią został wepchnięty w ramiona zimnego ruskiego czekisty Putina, który w dodatku próbuje “demilitaryzować” Ukrainę, chociaż z pierwotnego zamiaru jej “denazyfikacji” chyba na razie zrezygnował. Nawiasem mówiąc, spotykają go za to zasłużone kary, bo nie tylko Senat USA uznał go za zbrodniarza wojennego, nie tylko wszystkie miłujące pokój kraje, to znaczy – kraje tak czy inaczej zależne od USA – nie chcą go znać i obkładają sankcjami, w czym nasz nieszczęśliwy kraj nie pozwala się nikomu wyprzedzić, ale w dodatku został odproszony z pogrzebu królowej Elżbiety II, który będzie wydarzeniem towarzyskim na miarę światową. Na tym tle tym bardziej jaśnieje sukces Polski, bo pan prezydent Duda nie tylko nie został odproszony, ale będzie zajmował miejsce może nie zaraz obok prezydenta Bidena, ale w każdym razie - w jego obecności. “Chociaż żołnierz obszarpany, przecie stoi między pany” - głosiła dawna polska pieśń wojskowa. To jednak znaczyłoby, że jest lepiej, to znaczy – że jest dobrze, a będzie jeszcze dobrzej – więc skąd te narzekania, że nie jest dobrze?
Otóż kiedy tylko Naczelnik Państwa proklamował program “dążenia” do reparacji wojennych od Niemiec, kanclerz Scholz musiał chyba się zdenerwować, bo zaraz pan generał Piotr Pytel publicznie poinformował, że kiedy Polska, wraz z całym Sojuszem Atlantyckim wojuje na Ukrainie z Rosją do ostatniego Ukraińca, to “Rosja już tu jest”, a widomym znakiem jej obecności w Polsce jest właśnie … Prawo i Sprawiedliwość. Pan generał Pytel został pod koniec 2015 roku spuszczony z wodą ze stanowiska szefa Służby Kontrwywiadu Wojskowego, więc jego rewelacje można by złożyć na karb graniczących z rejonami psychiatrycznymi przeżyć traumatycznych, gdyby nie to, że rewelacje te potwierdził w całej rozciągłości pan generał Marek Dukaczewski. To już nie są żarty, bo wiadomo, że kiedy tylko w Polsce, albo wokół niej coś się dzieje, to zaraz resortowa “Stokrotka”, czyli pani red. Monika Olejnik, woła pana generała Dukaczewskiego do TVN, a on mówi nie tylko – jak jest, ale również – jak będzie. Zatem nie ma rady – albo musimy przyjąć, że PiS jest ruską agenturą, albo też – że te wszystkie nasze tajne służby, ci wszyscy bezpieczniacy, to kupa gówna, na której nie można polegać. To nie jest wykluczone, bo przecież całkiem niedawno został odwolany szef Agencji Wywiadu, a potem się okazało, że nie tylko był przez cały czas podsrywany przez inną bezpieczniacką watahę, ale w dodatku – nic o tym nie wiedział. “Ziemię pomierzył i głębokie morze, wie, jako wstają i zachodzą zorze. Wiatrom rozumie, praktykuje komu, a nie wie przedsię, że ma kurwę w domu” - pisał Jan Kochanowski. Sprawa - jak z tego wynika - jest otwarta, ale nie to jest najgorsze. Najgorsze ujawniło się podczas niedawnego posiedzenia Sejmu, kiedy to pojawiły się oskarżenia posła Antoniego Macierewicza, że jako szef podkomisji “dążącej” do dkrycia prawdy w sprawie przyczyn katastrofy smoleńskiej, nie tylko ukrywał dowody nie pasujące do zakładanej “prawdy”, ale w dodatku były to dowody amerykańskie, co graniczyło ze świętokradztwem. Ponieważ te oskarżenia pośrednio podkopywały fundamenty kultu prezydenta Lecha Kaczyńskiego, Naczelnik Państwa dotknięty do żywego zauważył, że owszem, wiedział, iż jest w Sejmie ruska agentura, ale nie był świadom tego, że jest aż tak liczna. Skąd Naczelnik to wiedział – tajemnica to wielka, bo rządowa telewizja utrzymywała nas w przekonaniu, że szef Volksdeutsche Partei Donald Tusk jest agentem niemieckim, a tu proszę! - okazało się, że również ruskim, znaczy się – podwójnym. Tak czy owak okazało się, że wiekszość sejmowa i to zarówno z obozu zdrady i zaprzaństwa, jak i z obozu “dobrej zmiany”, to ruska agentura. To by nawet dobrze wyjaśniało przyczynę, dla której w sprawach istotnych dla państwa, obydwa obozy idą ręka w rękę, ale skoro tak się sprawy mają, to jest jeszcze gorzej, niż było w roku 2006, kiedy od tyłu zachodzili nas tylko Judejczykowie.
Stanisław Michalkiewicz
Źródło: SM