W krótkim wpisie na twitterze, emerytowany sędzia piłkarski i wieloletni działacz związkowy, dosadnie odniósł się do kwestii pomocy finansowej, którą otrzymują uchodźcy z Ukrainy. Listkiewicz przytoczył historię z apteki, w której robił zakupy.

Jestem całym sercem za pomaganiem Ukrainie. Ale darmowe leki za 500 zł (często są to kosmetyki lub paraleki) to przesada. Biednych polskich emerytów często nie stać na leki za 100 zł, widziałem w aptece. A info z oficjalnej strony państwowej instytucji, nie jestem ruską onucą - stwierdził.

Goście z Ukrainy kupują w aptekach kosmetyki np. a nie leki pierwszej potrzeby. Sam widziałem, nie zmyślam. W okienku obok staruszka zrezygnowała z wykupu całej recepty, bo skończyły się jej pieniądze, musi czekać do kolejnej skromnej emerytury - dodał w komentarzu.

Warto podkreślić, że faktycznie uchodźcy z Ukrainy przebywający w naszym kraju mogą liczyć na specjalny bon o wartości 500 złotych do wykorzystania we wskazanych aptekach. Należy jednak zauważyć, że nie jest to program socjalny finansowany z budżetu państwa, a inicjatywa prywatnej organizacji Direct Relief.