Środowiska lewicowego meistreamu przepuściły atak na największą naszą narodową świętość – papieża Jana Pawła II. Od pewnego czasu można się było tego spodziewać. Teza jakoby wielki papież miał przymykać oczy na działania pedofilów ciągle krążyła w zagranicznych mediach. Dopuszczano się licznych manipulacji. Ostatecznie pomówienia o tuszowanie wyczynów pedofilskich w Kościele przez Jana Pawła okazała się do obrony.
Ale zasiano ziarenko niepokoju. Jeżeli nie udało się skompromitować papieża podczas pełnienia jego posługi w Watykanie, sięgnięto do czasów, gdy Karol Wojtyła był biskupem w Krakowie. Zrobił to TVN w swoim pseudo reportażu. Z ekranu w atmosferze grozy podsycanej odpowiednią muzyką, z mroku wyłaniały się ponure sylwetki księży. Oglądaliśmy jakby film o mafii. Cały ten gniot oparto o dowody esbeckie, tak niewiarygodne, że nawet esbecja w latach 60-tych uznała, że nie ma sensu ich publikować.
Teraz oparto się na zeznaniach skompromitowanych księży, którzy byli zwerbowani jako TW i sami mieli wiele problemów moralnych. Zaczęto od szkalowania kard. Adama Sapiehy. Źródło to ksiądz Anatol Boczek gorliwy współpracownik Służby Bezpieczeństwa, pozostający w sporze z krakowską kurią. Na dokładkę był jeszcze alkoholikiem. To on mężczyzna 30-letni miał być molestowany przez agresywnego schorowanego 83-latka kard. Sapiehę. Insynułuje się, że podczas wojny młodzi klerycy spali w pałacu arcybiskupim a nie w swoim seminarium. Tylko nie dodaje się, że seminarium wówczas było zajęte przez Niemców. Kard. Sapieha promował młodego kleryka, jakim był wówczas Karol Wojtyła. Stąd już tylko krok od tego, że sam był molestowany przez seksualnego drapieżcę. Idąc tym tropem, mógł tuszować afery pedofilskie w Kościele, a może… sam dopuszczał się tych haniebnych czynów? Wyobraźnia ludzka jest bardzo pojemna, wszystko połknie, a smakowicie i na ostro doprawione materiały jej w tym pomogą.
Szef IPN Karol Nawrocki po publikacji TFN-owskiego reportażu jeszcze raz przejrzał te akta i stwierdził, że na ich podstawie nie ma żadnych dowodów o tym, że Karol Wojtyła wiedział o poczynaniach pedofilów i nic z tym nie robił. W krótkim felietonie nie ma miejsca na szczegółowe omówienia tych oszczerstw. Warto jedynie zwrócić uwagę na sposoby esbecji, które miały doprowadzić do wysnucia insynuacji. Tak było nie tylko z Janem Pawłem , ale na taką nagonkę był narażony papież Pius XII, któremu po śmierci zarzucano kolaborację z Niemcami podczas II wojny światowej, współpracę w likwidacji Żydów. Zaczęto o tym mówić już w 1945 r. na falach eteru. Robiono to bardzo prymitywnie, a że „czerwona zaraza” miała bardzo złą opinię w społeczeństwach, toteż mało kto uwierzył w te rzekome rewelacje.
W połowie XX w. sięgnięto po jezuitę Francisca Josifa Pala, którego rumuńska Securitate zwerbowała już w 1950 r. Pius XII już nie żył i nie mógł się bronić. A oszczercza kampania ruszyła pełną parą. Na początku lat 60-tych niemiecki pisarz Rolf Hochhuth opublikował dramat „Namiestnik. Tragedia chrześcijan”, który oparty jest na tezie kolaboracji Piusa XII. Potem ukazała się książka Johna Cornwella pt. „Papież Hitlera”. Już tytuł bije po oczach, tak samo okładka, wszystko po to, aby książka sprzedała się w jak największym nakładzie. Na okładce Eugenio Pacelli, późniejszy Pius XII wysiada z limuzyny, a niemieccy żołnierze mu salutują. Prawda jest taka, że to mundurowi z okresu Republiki Weimarskiej, a nie III Rzeszy. Po tej książce nakręcono wiele materiałów filmowych, których motywem przewodnim była rzekoma współpraca Piusa XII z hitlerowskimi Niemcami. W 2002 r. Costa-Gavras nakręcił fabularny film pt. „Amen” oczerniający Watykan. A prawda była zupełnie inna: Pius XII pomagał ratować Żydów w połowie Europ[y, współpracował z aliantami, nie opuścił Rzymu, nawet w okresie bombardowań.
Teraz z Janem Pawłem II jest podobnie. Poczekano i gdy po jego śmierci legenda z biegiem czasu wielkiego papieża nieco przygasła, lewactwo ruszyło do ataku. Już przedtem do Sejmu wszedł poseł Palikota, Roman Kotliński były ksiądz i współpracownik esbecji, dobrze znany jako wydawca wyjątkowego szmatławca „Fakty i Mity”. Było to pismo chorobliwie antyklerykalne, robione bardzo prymitywnie.
Tak jak w wypadku Piusa XII, tak i teraz oparto się na książce, wówczas znanego brytyjskiego dziennikarza Cornwella, który nie potrafił właściwie zinterpretować materiałów tworzonych jeszcze przez komórki dezinformacyjne KBG, tak teraz oparto się o książkę holenderskiego dziennikarza Ekke Overbecka „Maxima Culpa. Co Kościół ukrywa o Janie Pawle Ii”. Publikacja oparta jest na dokumentach esbeckich dostępnych w IPN. Autor prowadzi dochodzenie w sposób ahistoryczny – nie rozumie realiów PRL, a co za tym idzie, prowokacji i intryg SB, próbującą zdyskredytować Kościół. Liczy się na to, że odbiorcy „Gazety Wyborczej” i TVN łykną jako prawdę materiały o treści szkalującej Papieża.
I tu się pomylili. Większość Polaków nie dała się na to złapać i murem stanęła za Janem Pawłem. Sejm uchwalił ustawę broniącą dobrego imienia naszego papieża. Za, głosowała Zjednoczona Prawica i PSL oraz mniejsze klubiki, przeciwna uchwale była lewica. Ciekawie zachowało się PO – oprócz jednej z posłanek, nie wzięło udziału w głosowaniu. TVN jest ramieniem miedialnym Donalda Tuska, reportaż ukazał się w tej właśnie stacji, PO nie mogła jawnie wystąpić przeciwko swojemu medialnemu poplecznikowi. To nie koniec nagonki na dobre imię papieża. Stefan Niesiołowski witany na spotkaniu przez Donalda Tuska, niegdyś gorący obrońca Kościoła, teraz szkaluje Jana Pawła II i zapowiada, że to nie koniec – trzeba przemianować ulice jego imienia, zmienić nazwy szkół, usunąć pomniki – nawołuje. Chyba szatan go opętał.
Jedno jest pewne – musimy bronić dobrego imienia Jana Pawła II. Jesteśmy mu jako naród to winni. To On podniósł nas z kolan, wlał w nas siłę, zdecydowanie w walce o niepodległość i moralną odwagę życia według Dekalogu. I tego nawet ateiści nie powinni zapominać.
Iwona Galińska