Mafijne proweniencje Putina (FELIETON)

0
0
zdjęcie ilustracyjne
zdjęcie ilustracyjne / prawy.pl

Władimir Putin nie zachowuje się jak przywódca cywilizowanego państwa. Do niego zaś doskonale pasują normy stosowane w gangach przestępczych. Nic dziwnego, bo wywodzi się z tych kręgów petersburskich.

Zrobił dość szybko karierę polityczną, choć jeszcze w latach 80-tych nic na to nie wskazywało. To wówczas był szarym, niczym nie wyróżniającym się funkcjonariuszem wywiadu KGB. Był delegowany w randze starszego asystenta do Drezna. Miał on skrupulatnie przeglądać dane dotyczące cudzoziemców, którzy aktualnie przebywali w Dreźnie. Chodziło o sprawdzenie, czy nadają się oni do werbunku. KGB najbardziej zależało na obywatelach RFN. Na początku lat 90-tych Putin wrócił do Leningradu, w którym się urodził i wychował. Wrócił do zadania, które jeszcze wykonywał przed wyjazdem do Drezna. Prowadził rozpoznanie cudzoziemców i wrogich elementów, z którymi rozpadający się Związek Sowiecki miał mnóstwo roboty. Ale już w maju 1990 r. Putin rozpoczął pracę w radzie miejskiej Leningradu, kierowanej przez opozycyjnego mera Anatolija Sobczaka. Początkowo Putin był jego doradcą, a później awansuje na zastępcę Sobczaka, który został wybrany merem miasta. Ma zajmować się inwestycjami zagranicznymi. Nie wiadomo czy działał z polecenia KGB, które chciało mieć wgląd w pracę magistratu, czy zleceniodawcą jego był szef miejscowej organizacji przestępczej Ilja Traber, ps. Antykwariusz. Gangsterzy chcieli mieć kontrolę nad miastem, a to miał zapewnić im właśnie Putin. U schyłku Związku Sowieckiego kraj był przesiąknięty wpływami różnych grup: komunistyczną nomenklaturą, konsomołcami, kagiebistami i gangsterami. Te grupy wchodziły ze sobą w sojusze lub się przenikały. KGB często współpracowało z kryminalistami skupionymi w gangach. Funkcjonariusze KGB, milicji, zdemobilizowani żołnierze garnęli się do służby u gangsterów. A ci cenili ich za kontakty, znajomość broni, za sprawność fizyczną. Największym gangiem w Leningradzie była grupa tambowska. Członkiem tego gangu był również Ilja Traber, na jego usługach był Putin. Początkowo Traber był kierownikiem leningradzkiej piwiarni. Sprzedawał tam rozcieńczone piwo lub robił zlewki z niedopitych resztek. Potem zmienił branżę. Otworzył antykwariat. Prowadził tam przemyt ikon i dzieł sztuki. To tam przychodził do niego Putin i to tam wyczekiwał długo na zapleczu na swojego pracodawcę. W tych czasach nomenklatura w przedsiębiorstwach uwłaszczała się i tworzyła w swoich zakładach spółki akcyjne z różnego rodzaju spryciarzami i ludźmi KGB. Firmy swoje zakładali też konsomolcy. Członek konsomołu Michaił Chodorkowski zaczynał od dyskoteki. Oprócz dyskotek jak grzyby po deszczu powstawały salony wideo. Taka działalność przynosiła pokaźne zyski i dlatego stała się obiektem zainteresowania gangów. Z czasem grupy te zdobyły udziały w Banku Rossija, który pozwalał im także prać brudne pieniądze. Bank ten na początku lat 90-tych miał zostać zreformowany pod kontrolą władz miejskich. Tę sprawę zlecono Putinowi. On wskazał nowych udziałowców. Tak wzbogacili się m.in. Władimir Jakunin, Jurij Kowalczuk, który jest dziś prezesem i głównym udziałowcą Banku Rossija. Jest także największym udziałowcem największego rosyjskiego browaru Bałtika. To on należy do najbliższego kręgu Putina i to on miał mu doradzać w wojnie ukraińskiej. Wzięcie pod kontrolę banku nie było by możliwe, gdyby nie zgoda gangsterów. Mafia chciała mieć swój własny bank i Putin miał im w tym pomóc. Wkrótce wszystko się przetasowało: Putin wyrzucił z banku gangsterów i sam objął pieczę nad największym bankiem Rosji. Pod koniec lat 90-tych Putin robił już duże interesy, jak zakup żywności dla zubożałej ludności miasta ze środków pochodzących z eksportu zasobów surowcowych Petersburga. Putin udzielał koncesji eksportowych miejscowym firmom. Pozwolenia otrzymywały firmy, o których nikt nie słyszał, a wyceny eksportowanych surowców były znacznie zaniżone. Nie trzeba dodawać, że żadnej żywności dla ubogich nikt nigdy nie ujrzał. To wówczas Putin dał się poznać jako osobnik „zaślepiony niesamowitą chciwością, fetyszem pieniędzy”. Putin dzięki swej pracy w magistracie i powiązaniom z gangami zaczął się szybko bogacić. Wydawał m.in. licencje i przekazał większość stacji benzynowych i magazynów paliwowych w Petersburgu w ręce szefa mafii tamborowskiej. Bandyci mieli zapewnioną ochronę ze strony władz. W zamian dzielili się łapówkami z Putinem. Handlowali także awansami w służbach. W Petersburgu Putin zorganizował coś na kształt swojego gangu, który z czasem stawał się coraz potężniejszy. W 1996 r. Anatolij Sobczak stracił stanowisko mera, Putin również musiał opuścić miejski magistrat. Część zarobionych pieniędzy zainwestował wraz ze swoimi kompanami w spółdzielnię Oziero, która miała zajmować się budową domków letniskowych. Członkowie spółdzielni utworzyli najbliższy krąg Putina, rodzaj mafii, która cztery lata później dokonała skoku na kreml. Wielu z nich zostało później zlikwidowanych. A dziś Putin nie chce wracać do tamtych lat. Maria Górzna

Źródło: prawy.pl

Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Przejdź na stronę główną