In vitro, czyli rzekoma pomoc

0
0
0
In vitro
In vitro / Pixabay

Wielu ludzi widzi w in vitro jedyną szansę na to, by stać się rodzicami. Nie chcą przy tym dostrzegać, że jest inne wyjście, a to konkretne wiąże się z wieloma nieetycznymi praktykami. Chodzi o procedurę in vitro. Sama istota tego zabiegu urąga zresztą ludzkiej godności.

In vitro jest przedstawiane jako metoda leczenie niepłodności, choć de facto niepłodności nie leczy, bo po jej zastosowaniu, jeśli nawet uda się kobiecie urodzić dziecko, dalej pozostaje bezpłodna. Przeciwnicy tej metody słusznie zauważają zresztą, że sama niepłodność nie jest chorobą, ale jest skutkiem choroby, którą należy odkryć i wyleczyć. Niektórzy lekarze się tym zajmują. Poświęcają się temu naprotechnolodzy. In vitro nie leczy więc, w dodatku jest procedurą niezwykle kosztowną i mało skuteczną. Wymaga bowiem najczęściej kilku prób, a każda jest droga. Obecnie, kiedy rząd na szczęście nie zgadza się na jej sfinansowanie, robią to często samorządy. Są to potężne pieniądze, które mogłyby zostać przeznaczone dla chorych.

Prawdą jest, że niemożność posiadania dzieci jest dramatem. Rozwiązaniem jest adopcja, ale wiadomo, że każdy marzy o własnych dzieciach. Problem w tym, że dziecko to nie jest coś, to nie przedmiot, który mam prawo posiadać. To jest pierwszy negatywny skutek in vitro, który sprawia, że ludzie mówią: „Przecież ja mam prawo do dziecka”, traktując potomstwo przedmiotowo. Wiadomo, że Dania np. masowo produkuje domowe zestawy in vitro, którymi kobiety mogą się posiłkować, jeśli chcą mieć dziecko bez partnera. Odbiorcami tego produktu są w dużej mierze Szwedki, które z założenia chcą same wychowywać potomstwo. Jest to zjawisko patologiczne, bo dziecko do normalnego rozwoju potrzebuje ojca i matki. Zdarza się oczywiście, że z różnych przyczyn jednego rodzica nie ma. Tutaj jednak traktuje się tę sytuację jako normę. Prowadzi to do krzywdy wielu dzieci, które pojawiają się na świecie jako wyraz zachcianki ludzi, którzy myślą przede wszystkim o sobie.

Na to przedmiotowe podejście w procedurze in vitro zwraca uwagę również Kościół katolicki w swoim nauczaniu, który zebrał wszystkie etyczne argumenty przeciwko tej procedurze. W swoich licznych dokumentach, jak Donum Vitae (instrukcji „O szacunku dla rodzącego się życia i o godności jego przekazywania”, wydanej w 1987 r.) czy Dignitas Personae (instrukcja w niektórych kwestiach bioetycznych, wydanej w 2008 r.), przedstawił je bardzo szczegółowo.

W pierwszym z tych dokumentów czytamy o tym, że zrodzenie osoby ludzkiej powinno być owocem aktu małżeńskiego właściwego miłości między małżonkami. In vitro, które znaczy „na szkle”, jest oderwaniem poczęcie dziecka od natury i miłości, jest manipulacją na ludzkiej naturze i tworzeniem nowego człowieka w laboratorium. Sama ta procedura jest więc zła. Rodzi jednak także negatywne skutki uboczne. Jest tak dlatego, że „Rozwój praktyki zapłodnienia in vitro wymagał niezliczonych zapłodnień i zniszczeń ludzkich embrionów. Nawet dzisiaj zwyczajowa praktyka zakłada hiperowulację ze strony kobiety: pewną liczbę komórek jajowych pobiera się, zapładnia, a następnie hoduje in vitro przez kilka dni. Zwykle nie wszystkie są przenoszone do dróg rodnych kobiety; niektóre zarodki, ogólnie nazywane „zapasowymi”, są niszczone lub zamrażane. Czasami niektóre z wszczepionych zarodków są uśmiercane z różnych powodów eugenicznych, ekonomicznych lub psychologicznych”.

W dokumencie tym czytamy: „Takie celowe niszczenie istot ludzkich lub ich wykorzystywanie do różnych celów ze szkodą dla ich integralności i życia jest sprzeczne z przywołaną już doktryną o przerwaniu ciąży. Związek między in vitro zbyt często dochodzi do zapłodnienia i dobrowolnego niszczenia ludzkich embrionów. Jest to znamienne: poprzez te procedury, mające pozornie sprzeczne cele, życie i śmierć podlegają decyzji człowieka, który w ten sposób ustanawia się jako dawca życia i śmierci na mocy dekretu. Ta dynamika przemocy i dominacji może pozostać niezauważona przez te same jednostki, które chcąc skorzystać z tej procedury, same stają się jej przedmiotem”.

Potępienie in vitro wiąże się tutaj przede wszystkim z tym, że Kościół podkreśla, że zapłodnione komórki jajowe to ludzkie istoty. Niszczenie ich więc to zabójstwo, a mrożenie ich jest czymś okrutnym. Przeciwnicy tego podejścia powiedzą, że tak nie jest. Problem w tym, że z naukowego, logicznego i filozoficznego punktu widzenia nie można wskazać innego początku życia człowieka niż właśnie zapłodnienie. To już wtedy u dziecka zostają zdeterminowane m.in. płeć, kolor włosów i skóry oraz budowa ciała.

Kongregacja Nauki Wiary w „Deklaracji o przerywaniu ciąży” zauważyła: „Od chwili zapłodnienia komórki jajowej rozpoczyna się nowe życie, które nie jest ani życiem ojca, ani matki; jest to raczej życie nowej istoty ludzkiej z jej własnym wzrostem. Nigdy nie stałoby się człowiekiem, gdyby nie było już nim wcześniej. (…) Nauka ta pozostaje aktualna i jest dalej potwierdzana, gdyby potwierdzenie było potrzebne, przez ostatnie odkrycia nauk biologicznych człowieka, które uznają, że w zygocie powstałej w wyniku zapłodnienia jest już ukonstytuowana tożsamość biologiczna nowego osobnika ludzkiego”.

W dokumencie Dignitas Personae podjęty jest też rzadko uwzględniany temat, jakim jest aborcja przy okazji procedury in vitro. Przenoszenie większej liczby embrionów do łona matki, ale także inne metody, spowodowały znaczny wzrost liczby ciąż mnogich. Kiedy do tego dochodzi, zapada często decyzja o „redukcji embrionów lub płodów obecnych w łonie matki przez ich bezpośrednie unicestwienie”. Watykański dokument określa tę praktykę jako „selektywną aborcję” i zwraca uwagę na pewien paradoks. Z jednej strony in vitro jest przedstawiane jako coś, co ma służyć życiu, a z drugiej strony wiąże się z jego zabijaniem. Jak widzieliśmy zresztą, dzieje się to na wielu etapach tej procedury.

Na popularność i pozytywną ocenę procedury in vitro, które można dostrzec w społeczeństwie, duży wpływ mają celebryci. To oni wielokrotnie mówią o swoich osobistych dramatach. Coraz więcej ludzi poczętych tę metodą także jest argumentem za tym, by nie mówić o niej źle, bo uważa się to za ich stygmatyzowanie. Oczywiście, takie dzieci nie są niczemu winne i są takimi samymi ludźmi jak my. W sporach etycznych nie mogą jednak decydować emocje ani ludzkie uczucia. Musimy uwzględnić los tych wszystkich dzieci, którym w wyniku tej procedury nie dano się narodzić, które uśmiercono i potraktowano jak śmieci.

W związku z tym wszystkim promowanie przez świat medyczny procedury in vitro jest nieetyczne i sprzeczne z podstawowym powołaniem lekarza do troski o ludzkie życie. Stoi za tym natomiast interes wielkich korporacji, które zarabiają na tym krocie. Podatnicy wielu krajów dokładają się do tego biznesu. To czego naprawdę potrzeba, to większej troski o pary starające się o dziecko. In vitro pozwala lekarzom na to, by odpuścić w pewnym momencie próby leczenia niepłodności. Łatwiej jest skwitować dramat pary słowami, że nie mogą mieć dzieci i pozostaje dla nich jedynie ta procedura, niż podjąć dalsze próby leczenia. Problem niepłodności jest złożony i wymaga z pewnością nie tylko wsparcia medycznego. Wiadomo, że również nastawienie psychiczne ma tu duży wpływ. Stąd wielka rola specjalistów w obszarze psychologii. Na pomoc przychodzi również Kościół.

W Górze Kalwarii na Mariankach marianie prowadzą duszpasterstwo dla osób oczekujących potomstwa i mających problem z zajściem w ciążę. Organizowane są cykliczne nabożeństwa do św. Stanisława Papczyńskiego, który został kanonizowany na podstawie cudu, kiedy Bóg za jego przyczyną wskrzesił dziecko w łonie matki. Św. Stanisław stał się patronem dzieci nienarodzonych i właśnie tych wszystkich, którzy pragną zostać rodzicami, a z różnych powodów nie mogą.

Mateusz Nowak

Tekst ten ukazał się w miesięczniku MOJA RODZINA. Zachęcamy do prenumeraty.

 

Źródło: własne

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną