Janusz Popiel, czyli dyżurny ekspert od wypadków drogowych
Kim jest Janusz Popiel? To jeden z wykreowanych autorytetów na płaszczyźnie – zdawać by się mogło – tak prozaicznej jak wypadki drogowe. A jednak – w Polsce nawet ta kwestia musi mieć swoją gadającą głowę. A ludzie dziwili się i przecierali oczy ze zdumienia, gdy niesławny dr Paweł Grzesiowski wypowiadał się o koronawirusie. Jego werdykty były niepodważalne, a każda polemika nosiła znamię herezji.
Czy tak samo jest w przypadku Janusza Popiela? Sprawy zbadania tezy o rzekomym autorytecie Popiela podjęli się portal DoRzeczy.pl oraz jego redaktor Robert Wyrostkiewicz. Wiwisekcja postaci powiązanej z „salonem” robi niemałe wrażenie.
– Postanowiłem przyjrzeć się ekspertom etatowym. Na pierwszy ogień trafiło na wspomnianego Janusza Popiela, prezesa Alter Ego - Stowarzyszenia Pomocy Poszkodowanym w Wypadkach i Kolizjach Drogowych. Padło na eksperta z jednej strony oskarżanego o to, że niszczy życia ludziom, nasyłając na nich firmy windykacyjne, które ściągały dla Alter Ego setki tysięcy złotych, a z drugiej na eksperta walczącego o godne życie dla ofiar wypadków. Kto ma rację?
– czytamy we wstępie omawianego artykułu.
Janusz Popiel, etatowy ekspert
Redaktor Robert Wyrostkiewicz wskazuje, że przez lata Popiel dorobił się funkcji dyżurnego komentatora i eksperta od wypadków drogowych.
– Cytowany jest przez wszystkie media, chociaż częściej przez te kojarzone z opozycją. To z nią Popiel występuje w parlamencie (np. podczas wspólnych konferencji z senatorem Krzysztofem Kwiatkowskim)
– przypomina portal DoRzeczy.pl.
Na uwagę zasługuje wzbudzający niemałe zamieszanie życiorys Popiela. Nie mamy tutaj do czynienia z typowym przedstawicielem ludu pracującego. Popiel przyszedł na świat w rodzinie z tradycjami – jego ojciec był pułkownikiem Ludowego Wojska Polskiego, matka zaś nauczycielką. Syn najwyraźniej poszedł w ślady rodziców, ponieważ w latach 70. podczas studiów na Politechnice Łódzkiej wstąpił do Socjalistycznego Związku Studentów Polskich (SZSP).
– Zapewne dzięki temu może wyjeżdżać do krajów kapitalistycznych, np. do Francji na Międzynarodowy Obóz Pracy. Popiel jest aktywnym socjalistą. Już na pierwszym roku studiów nie tylko jest członkiem SZSP, ale także jego kierownikiem. W 1975 r. rodzina Popiela przeprowadza się do Warszawy
– opisuje Robert Wyrostkiewicz w swoim artykule.
Popiel nie mógł narzekać na niektóre udogodnienia zapewniane przez czasy realnego socjalizmu. O pewnych rarytasach, takich jak laury zbierane w kapitalistycznej Europie na rozmaitych konkursach, przeciętny zjadacz chleba mógł tylko pomarzyć.
– Popiel jest hodowcą psów rasowych. Ma osiągnięcia. Jego pies był championem Polski w latach 1981,1982 i 1983. Międzynarodowe sukcesy odnosi także w Europie. Stanowisko ojca, pułkownika LWP pomaga synowi. W 1987 r., kiedy Janusz Popiel prosi o wyjazd na wystawę psów rasowych do Berlina Zachodniego (RFN) ubeckie biuro paszportowe czerwonym długopisem robi prostą adnotację „Ojciec WP”. Pozwolenie wydano. Innym razem, w 1989 r. biuro paszportowe wydając mu paszport robi to z adnotacją oficera, by wydać paszport „pilnie”
– czytamy.
Alter Ego i firmy windykacyjne
W XXI wieku Popiel postanawia wejść w buty szeryfa stojącego na straży trzeźwości kierowców. Stowarzyszenie „Alter Ego”, którego jest prezesem, ma za sobą 21 lat działalności – powstało w 2002 roku. Kontrowersje związane z modus operandi organizacji dotyczą przede wszystkim tego, że obrała ona na cel pijanych kierowców. Niby szlachetnie, niby chodzi o pomoc ofiarom. „Niby”. Okazuje się, że Alter Ego umożliwiało intratny zarobek firmom windykacyjnym. Sprawę opisywała już „Gazeta Wyborcza” w 2004 roku.
– Najpierw było to pismo. Grozili, że będzie wciągnięty na jakąś czarną listę dłużników. Potem miałam telefon z firmy windykacyjnej. Jakiś mężczyzna groził, że jeżeli syn nie zapłaci, to on „zacznie działać”. Siedzę teraz jak na rozżarzonych węglach. A przecież Dominik spłacił wszystko, tylko gdzieś zapodział się dowód wpłaty pierwszej raty
– mówiła wówczas pani Małgorzata, zrozpaczona matka studenta, który wypił i wsiadł za kółko.
– Popiel zapytany przez dziennikarza, ile otrzymuje z racji windykacji od sądów odpowiedział, że na samo warszawskie biuro w jednym roku 1,2 miliona złotych. Popiel przyznawał wówczas, że stowarzyszeniowy fundusz mający wspierać ofiary wypadków i poszkodowanych zamiast na ofiary w 25 proc. szedł prosto do kieszeni prywatnych firm windykacyjnych
– przytacza DoRzeczy.pl.
Popiel niewątpliwie wykazywał się polityką „zero tolerancji” wobec młodych i głupich. Szczególnie zaś tych, którzy nie mogli się poszczycić bezpieczną sytuacją finansową, jak w powyższym przypadku. Inne, nieco bardziej liberalne podejście, przejawiał natomiast w kwestii nakładania mandatów.
– Prezes Alter Ego nasyłał na nich (ubogich studentów – dop. red.) firmy windykacyjne, to w –przypadku projektu podwyższającego mandaty dla kierowców był już sceptykiem. Popiel walkę wysokimi mandatami z piratami drogowymi nazywał wprost populizmem. A więc ściąganie pieniędzy od kierowców do budżetu państwa to populizm, a do kasy Alter Ego (i jednocześnie firm windykacyjnych) to czyn chwalebny? Na to wygląda, a przynajmniej w logice szefa alter Ego
–wyjaśnia Robert Wyrostkiewicz w swoim tekście.
W 2015 roku Janusz Popiel występował jako zagorzały przeciwnik podnoszenia kar dla kierowców.
– Te propozycje to czysty populizm. Gdyby podniesienie mandatów cokolwiek dało, to takie kraje, gdzie co roku w wypadkach ginie 3 tys. osób, np. Niemcy, Francja już dawno podnieśliby wysokość mandatów. A one są na stałym poziomie
– Wyrostkiewicz przytacza tutaj wypowiedzi prezesa Alter Ego dla „Gazety Olsztyńskiej”.
Co ciekawe, Popiel w 2003 roku, kiedy walczył o kary w sądach (tu grzywny mogły wpływać na konto jego Stowarzyszenia – w 2005 roku zaangażował nawet policję do wspólnej konferencji w sprawie "znaczącego podniesienia grzywien"!), wykazywał się pewnym radykalizmem. Wszak chodziło o kieszeń własną, dlatego sprawa nabrała priorytetowości.
– Boimy się, że zwolnienie sądu z obowiązku orzekania kary pieniężnej na organizacje spowoduje, że sądy po prostu nie będą jej orzekać. A przecież kary pieniężne, obok zabrania prawa jazdy, to jest dla sprawców największa dolegliwość
– mówił Popiel w 2003 roku, w rozmowie z „Gazetą Wyborczą”.
Eldorado trwało do 2012 roku. Wówczas to Jarosław Gowin, pracując jako minister sprawiedliwości, ukrócił proceder pośrednictwa organizacji takich jak Alter Ego. Centralizacja pomocy poszkodowanym sprawiła, że reforma Gowina odbiła się negatywnie pod względem finansowym na stowarzyszeniu Alter Ego.
– W rezultacie jego stowarzyszenie jeszcze dwa lata temu miało na działalność ok. 800 tys. zł rocznie, teraz nie dostaje nic
– możemy przeczytać w „Rzeczpospolitej”.
Ponad dekada kuriozalnego sposobu „na siebie” nie przeszkadza jednak mediom w tym, by Janusz Popiel nadal figurował jako dyżurny autorytet i ekspert od wypadków drogowych. Może czas najwyższy na sprawiedliwą negację tej postaci?
Źródło: JZ