Śmierć Prigożyna (FELIETON)

0
0
5
Prigożyn
Prigożyn / Wikimedia Commons

Równo po dwóch miesiącach nieudanego puczu szefa Grupy Wagnera, jego prywatny samolot, którym leciał z Moskwy do Petersburga, rozbił się pod Twerem. Zginęło 10 osób będących na pokładzie.

Zaraz po wypadku rozpoczęły się dywagacje, co było przyczyną upadku samolotu. Jedni wypowiadający się dla mediów eksperci twierdzili, że na pokładzie doszło do wybuchu. Za taką wersją jest wpis stewardesy Kristiny Raspopowej, która na kilka godzin przed katastrofą napisała na swojej stronie w serwisach społecznościowych, że ich lot opóźnia się, bo samolot przed startem „zabrano po to, aby przeprowadzić jakąś krótką i niezrozumiałą naprawę”. 

 

Inni na platformie Telegram, który sympatyzuje z Prigożynem, twierdzili, że samolot został strącony dwoma rakietami systemu S-300 ochrony przeciwlotniczej Moskwy. Świadczy o tym relacja świadka katastrofy, kobiety, która słyszała dwa wybuchy, a po nich w powietrzu dało się zauważyć pozostawioną w powietrzu przez pociski rakietowe charakterystyczną smugę. 

 

Prawdopodobnie, żeby efekt był stuprocentowy wydarzyło się jedno i drugie.  Samolot spadał w korkociągu dość długo (ok. 1 min), a znalezione ciała były tak porozrywane, że trudno je było zidentyfikować. Prigożyna poznano po braku końcówki palca serdecznego, który stracił podczas odsiadki więziennej, a wojskowego komendanta i faktycznego twórcy Grupy Wagnera Dmitryja Utkina po tatuażach. 

 

Tak oto dokonała się zemsta Putina na Jewgieniju Prigozynie. Putin powiedział, że może wszystko wybaczyć oprócz zdrady, a pucz tak określił. 

 

Na kanale Grey Zone można się było dowiedzieć, że to, co się stało, „będzie mieć katastrofalne skutki”, bo władze nawet nie wiedzą, jak bardzo złe są nastroje w siłach zbrojnych. Autorzy wpisu nie mają wątpliwości, że za tą katastrofą stoi Kreml, a z pewnością rosyjskie służby specjalne. 

 

Agencja RIA Novosti na dzień przed katastrofą podała, że nowym dowódcą sił powietrzno-kosmicznych został gen. Wiktor Afzałow, tym samym wiadomo już było, że dotychczasowy dowódca gen. Siergiej Surowkin został odwołany. Oznacza to, że Kreml zakończył czystkę tych ,którzy byli za eskalacją wojny na Ukrainie. Nie tak dawno część przedstawicieli resortów siłowych postawiła Putinowi ultimatum. Żądali oni eskalacji wojny; powszechnej mobilizacji, wprowadzenia stanu wojennego w Rosji i tym samym przejścia w gospodarkę wojenną.  Śmierć Prigożyna dała jasną odpowiedź, że radykałowie nie mają żadnych szans. 

 

Zaraz po katastrofie, rosyjscy korespondenci wojenni wypowiadali się na Telegramie, że śmierć szefa Grupy Wagnera to działania ukraińskich sił specjalnych. Katastrofa miała miejsce 23 sierpnia w dzień ukraińskiego Święta Flagi Narodowej, a Prigożyn to zbrodniarz wojenny odpowiedzialny za śmierć wielu Ukraińców. Kiryło Budanow, kierujący wywiadem wojskowym, kilka dni wcześniej zapowiadał „niespodzianki”. Miał zapewne na myśli zniszczenie rosyjskiej baterii S-400 na Krymie przez ukraińskie siły, które wysadzili desant na półwyspie. Ale może miał na myśli coś jeszcze? 

 

Okres przed katastrofą to nasilające się ataki ukraińskich dronów na Moskwę, a na lotnisku pod Nowgorodem w obwodzie kauskim zniszczono pięć maszyn bombowców strategicznych Tu-22M3. Strata dla Rosjan jest bolesna, bo nie buduje się już tych samolotów i odtworzenie ich będzie bardzo trudne. 

 

Na śmierć Prigożyna zareagowała także Białoruś. Otóż obóz pod Osipowiczami gdzie stacjonowali dotąd wagnerowcy został likwidowany. Opuściło go już 2 tys. żołnierzy. Łukaszenka coś mówił, że jest zainteresowany poprawą stosunków z Polską, ale jednocześnie rosyjskie oddziały docierają na Białoruś, gdzie mają być rosyjskie manewry Zapad. 

 

Wydaje się, że odsyłanie wagnerowców ma na celu uśpić czujność straży granicznej w Polsce, ma sugerować, że konflikt już został zażegnany. Jednocześnie mówi się o wydawaniu wagnerowcom białoruskich paszportów na obce nazwiska, aby legalnie dostali się na teren Polski. 

 

W jakim kierunku to się wszystko potoczy, nie wiadomo. Pewne jest, że Łukaszenka nie ma za co utrzymać u siebie wagnerowców, dlatego wyjeżdżają do Rosji. Część z nich zostanie wcielona do armii rosyjskiej, co się stanie z resztą – zobaczymy. 

 

Śmierć Prigożyna dała wszystkim jasny sygnał, że Putin niepotrzebnych sobie ludzi bezwzględnie usuwa. Sam sposób pozbycia się ich przywołuje w pamięci śmierć naszego prezydenta śp. Lecha Kaczyńskiego. Musiał zginąć, bo nie chciał żadnego resetu z Moskwą i bruździł polityce Tuska w przyjacielskich relacjach z wodzem Kremla. 

 

Iwona Galińska  

 

Źródło: Redakcja

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną