Polskie Porozumienie Kynologiczne wprost o schroniskach: Tego się wszyscy politycy z prawej i lewej boją

1
0
1
zdjęcie ilustracyjne
zdjęcie ilustracyjne / Pixabay

Choć Polskie Porozumienie Kynologiczne istnieje już od 8 lat, to właśnie w 2023 roku działalność organizacji nabiera impetu. Szef PPK Piotr Kłosiński jako jeden z pierwszych kynologów w Polsce odważył się głośno mówić, co jest nie tak z branżą zajmującą się psami. Teraz PPK bogatsze o liczne doświadczenia realizuje swój program i prezentuje ambitne pomysły, które ułatwią życie zarówno samym czworonogom, jak i ich właścicielom. Zadania nie ułatwiają jednak politycy.

Trwa kampania wyborcza. Scena polityczna w Polsce nie była tak spolaryzowana od co najmniej 1989 roku. Wszyscy są pewni co do tego, że nadchodzi przełom. Ale czy obejmie on swoim zasięgiem kynologię, dziedzinę traktowaną przez polityków dotychczas po macoszemu?

Polskie Porozumienie Kynologiczne daje głos

W rozmowie z serwisem napsitemat.pl szef organizacji Piotr Kłosiński z zauważalnym dystansem i nieskrywaną niechęcią podchodzi do starań polityków o głosy miłośników psów. Ci zamiast faktycznie przyłożyć rękę do ograniczenia bezdomności zwierząt, cementują system pustymi gestami.

– Zainteresowanie budzi się w momencie kampanii wyborczej. Wiozą wtedy karmę do schroniska, kupią np. dwa worki. I tyle. Na palcach jednej ręki mógłbym wyliczyć polityków z prawej czy z lewej strony, którzy w ogóle rozumieją ten problem i chcieliby się zaangażować w jakieś przedsięwzięcia czy rozwiązania systemowe. Nam jest potrzebna ustawa o zapobieganiu bezdomności zwierząt. W tej ustawie musi znaleźć się kilka ważnych kwestii – stwierdza Kłosiński w udzielonym wywiadzie.

Powszechnie przyjęło się, że to właśnie schroniska występują w charakterze największych obrońców psów. To, jak podkreśla szef Polskiego Porozumienia Kynologicznego, zupełnie mylne przeświadczenie – schroniskom nie zależy na tym, by realnie pomóc zwierzakom. Chodzi o to, by gonić króliczka, ale go nie złapać. Kłosiński jako jeden z nielicznych przyznaje, że proceder należy ukrócić, na schroniskach można bowiem zrobić intratny interes. Samorządy co roku przyznają powyższym nawet... ćwierć miliarda złotych.

– Boksujemy się bardzo mocno z lobby, które pompuje sobie rocznie 250-280 mln zł. To są olbrzymie pieniądze. Ludzie myślą, że schronisko chroni. Nie, nie, absolutnie, schronisko jest miejscem, gdzie tylko przetrzymuje się zwierzęta. Jakie jest rozwiązanie? Napisanie nowej ustawy, żeby nie mieszać w UOOZ (ustawa o ochronie zwierząt – przyp. red.). Tego się wszyscy politycy boją, i ci z prawej, i ci z lewej – ocenia sytuację Piotr Kłosiński.

Choć schroniska utrzymują się z publicznych pieniędzy i na dobrą sprawę nie zmniejszają procederu bezdomności zwierząt, a wręcz go potęgują – konieczne są inne, kompleksowe rozwiązania, które raz na zawsze uczyniłyby z Polski kraj – pod tym względem – cywilizowany. PPK ma w zanadrzu kilka pomysłów, ale czy trafi z nimi na podatny grunt? Większość polityków, choć ma usta pełne frazesów, obawia się podniesienia ręki na schroniska.

Co proponuje Polskie Porozumienie Kynologiczne?

Przede wszystkim naciski na polityków i ustawę, która dałaby się obronić w oczach nie zawsze należycie doinformowanej opinii publicznej. Piotr Kłosiński szacuje, że potrzeba ok. 5 lat, a nawet całej dekady, by zupełnie wyplenić problem i sprowadzić go na margines.

– Kluczowa jest wczesna edukacja dzieci, nawet od etapu przedszkola. Na razie nikt ich tego nie uczy. Natomiast rośnie świadomość na wsiach. Wydawałoby się, że tam nie przywiązuje się do tego uwagi, a jednak u sołtysów czy wójtów jest zapisanych kilkanaście lub kilkadziesiąt osób w kolejce, żeby z dofinansowaniem wykastrować swojego psa. To cieszy – mówi szef Polskiego Porozumienia Kynologicznego.

PPK proponuje prostą, krótką ustawę dotyczącą zapobiegania bezdomności:

– Musi być obowiązkowa kastracja i sterylizacja zwierząt niehodowlanych pod groźbą kary finansowej, corocznej dla właściciela. Ten może nie wysterylizować, ale wtedy musi np. zapłacić 5 tys. zł kary. Przy okazji, ograniczając populację zwierząt rasowych, minimalizujemy populację zwierząt nierasowych, które mamy przy domach, w schroniskach i w wielu innych miejscach. Jeżeli je wysterylizujemy i wykastrujemy, one się po prostu na nowo nie rozmnożą. To tak proste, nie wiem, kto tego nie mógł zrozumieć. Myślę, że w części tych organizacji po prostu ktoś nie chce tego zrozumieć – opisuje sytuację Piotr Kłosiński.

Zdrowe Rasowe w tym pomoże

O polskie psy trzeba dbać. W oparciu o doświadczenie Polskiego Porozumienia Kynologicznego powstała darmowa aplikacja „Zdrowe Rasowe”. Ma ona charakter czysto edukacyjny i adresowana jest do wszystkich psich opiekunów – zarówno dorosłych, jak i dzieci. Jest to kolejny przykład tego, że PPK działa aktywnie na płaszczyźnie walki o dobro czworonogów, stawiając na nowoczesne rozwiązania.

– Co dajemy Wam w aplikacji Zdrowe Rasowe? Przede wszystkim dostęp do wiedzy i informacji na temat opieki nad zwierzętami. Już niebawem znajdziecie tam porady dotyczące żywienia, pielęgnacji, aktywności fizycznej i wielu innych obszarów, które wpływają na dobrostan naszych pupili. Jeśli planujecie powiększyć rodzinę, aplikacja umożliwia łatwe wyszukiwanie legalnych hodowli zwierząt, a wkrótce dodamy również sekcję poświęconą adopcji. Możecie więc znaleźć swojego nowego czworonożnego, z przyjaciela – czytamy na oficjalnym fanpejdżu poświęconym innowacyjnej aplikacji przygotowanej z myślą o tych, którzy kochają psy.

Więcej szczegółów o aplikacji zdradziła Beata Krupianik z Fundacji Karuna, która również pracowała nad jej powstaniem:

– Aplikacja „Zdrowe Rasowe” powstała przede wszystkim, aby edukować. W Polsce każdego roku kupuje się coraz więcej zwierząt rasowych, niestety także z niepewnych źródeł i bez rodowodów, wspierając w ten sposób – krótko mówiąc – oszustów. Co istotne, jest to okupione potwornym cierpieniem zwierząt. Nam zależy na tym, aby ludzie decydowali się na kupno lub adopcję  zwierzaków w pełni świadomie oraz mieli miejsce, gdzie znajdą bazę dobrych hodowców – takich, którzy naprawdę dbają o psy czy koty, badają je pod kątem genetycznym oraz dysponują udokumentowanym pochodzeniem – wyjaśnia specjalistka.

– Ludzie nie zdają sobie sprawy z tego, jak łatwo można zostać oszukanym, jeżeli kupuje się z niepewnego źródła, i jakie to za sobą niesie konsekwencje. To nie jest tak, że ktoś musi kupić koniecznie od hodowcy z przedstawionej listy. Ona po prostu daje gwarancję, że mamy do czynienia z pewnym źródłem. Do bazy w aplikacji hodowcy nie mogą dodawać się samodzielnie. Są za to odpowiedzialne związki hodowlane, do których należą, co już daje pewność, że jest to całkowicie legalna hodowla. Aplikacja nie jest portalem ogłoszeniowym. Wskazujemy jedynie dobrych, legalnych hodowców, których zwierzęta są przebadane genetycznie pod kątem chorób, mają udokumentowane pochodzenie i pełną dokumentację, w tym czip zarejestrowany w bazie, i w pełni dbają o swoje zwierzęta – podkreśla Beata Krupianik.

Czy praca u podstaw się opłaci? Z pewnością. Nie zmienia to jednak faktu, że ustawa z rozmysłem przeciwdziałająca bezdomności jest potrzebna jak nigdy dotąd. Lobby żerujące na ludzkiej naiwności i psim nieszczęściu trzyma się jednak mocno. Temat bezdomności psów musi zagościć w debacie publicznej, a zwłaszcza teraz, gdy politycy przypominają sobie o istnieniu obywateli...

 

Źródło: napsitemat.pl

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną