Powyborcze refleksje (FELIETON)

0
0
11
Zdjęcie ilustracyjne
Zdjęcie ilustracyjne / Flickr

Choć już przeszło dwa tygodnie po wyborach, opozycja pogania prezydenta, aby jak najprędzej desygnował Donalda Tuska na premiera, bo Polska jest w tak ogromnej potrzebie.

Nadal jednak nie widać niczego konkretnego ani w sprawach programowych, ani w kwestii podziału stanowisk. W niczym nie mogą się dogadać ze sobą. Łączy ich tylko jedno – nienawiść do PiS i chęć likwidacji wszystkiego co się da. Reszta to propozycje od lasa do sasa. Już podczas kampanii wyborczej Tusk zabiegał bezskutecznie o wspólną listę, gdyby się go posłuchali, mieliby teraz łatwiej. Ale wówczas mieli zdrowy rozsądek. Bali się toksycznego Tuska, który wszystko wchłania jak krokodyl. Teraz gdy dorwali się do władzy, przebierają z niecierpliwości nogami, aby jak najprędzej wyposzczeni usiąść na wymarzonych stołkach. Tylko nadal dzieli ich wiele spraw. PSL nie może zaakceptować aborcji do 12 tygodnia ciąży na życzenie. Dla  PO i Lewicy to jest bardzo ważne. Tusk łamał sumienia kandydatów na posłów i kazał im podpisywać deklaracje, że popierają ten postulat. Kto tego nie zrobił, tracił miejsce na liście. Lewica zawsze i niezmiennie walczyła o fałszywą wolność kobiet, która miała wyrażać się w aborcji.

Dzieli ich również 12 rolnicza. Lewica, PO chce zaprzestania hodowli zwierząt i wprowadzenia innych postulatów związanych ze zwierzętami, a godzącymi w interesy rolnicze. PSL jest temu przeciwny.

Nawet w podziale obsady marszałka Sejmu nie mogą się dogadać. Każdy chce być marszałkiem. Aby zadowolić większość wymyślono pokraczną funkcję marszałka rotacyjnego. Tak ważne stanowisko w państwie było by chwiejne i niestabilne. Rotacyjni mogą być również: marszałek senatu i poszczególni ministrowie. Czyli totalny bałagan, wprowadzony jedynie po to, aby każdy załapał coś dla siebie. 

Opozycja, która rwie się do władzy, już myśli jak wycofywać się ze swoich obietnic. Tusk obiecywał, że w ciągu 100 dni wprowadzi kwotę 60 tys. wolną od podatku, wejdzie w życie „babciowe”. W sumie mają 100 postulatów do spełnienia i zapewniają, że się z tego nie wycofają. Jak to zrobią, nie wiadomo. Na razie forsują teorię fatalnego stanu finansów państwa. Już przed wyborami mówiono, że Tusk ćwiczy przemówienie, w którym dowodzi, że zastał Polskę w ruinie i na nic nie ma pieniędzy. Wraca stary slogan Rostowskiego: „piniędzy nie ma i nie będzie”. 

Na to bajdurzenie zabrał glos Mateusz Morawiecki. Wyliczył im, że gdy prawica w 2015 r. przejmowała władzę, zastała dług publiczny do PKB który wzrósł o 7, 5 pkt. proc.. Teraz zmniejszono go do PKB o 3,6 pkt. proc.. Jest niższy niż dług niemiecki, austriacki czy francuski. Oni przez 8 lat swoich rządów wyprzedali polskie firmy za 58 mld, zaliczyli skok na OFE za 158 mld.. Trzeba wspomnieć jeszcze o rekordowych dywidendach 50 mld. Obecny rząd uszczelnił VAT, z tego tytułu dochody wzrosły dwukrotnie, a uszczelnienie CIT przyniosło wzrost trzykrotny. Opozycja otrzyma finanse publiczne w bardzo dobrym stanie.

Ale czy tym się będą zajmować? Na razie myślą o likwidacji instytucji. Podobno mają zlikwidować 17 instytucji, z CBA i IPN na czele.  Zdaniem Sławomira Nitrasa  „w IPN historycy czekają na polecenia partyjne, kogo oczernić, a kogo wystawić na piedestał” A CBA Nitras porównuje do instytucji państw totalitarnych. „Jeżeli chodzi o CBA, to tak jak SB i Securitate, powinna odejść do przeszłości. Ta służba podsłuchiwała, inwigilowała, na nawet tworzyła fałszywki przeciwko politykom opozycji(…) to policja polityczna, która musi przejść do historii wraz z rządami PiS”.  Wtedy wrócą dobre czasy, będzie można kraść do woli. 

Bartłomiej Sienkiewicz były szef MSW cieszy się, że teraz będzie chwila normalności obliczalnego państwa. Ale do tego konieczne jest rozliczenie zła, które jego zdaniem działo się przez osiem lat.  Swoją myśl rozwija w następujący sposób: „Nie można doprowadzić do sytuacji, w której PiS zachowuje się jak najeźdźcy w obcym kraju, łupiąc Polskę i Polaków, a potem wszyscy mówimy: „Polacy nic się nie stało”, ponieważ to oznacza, ze wszystko wolno. My musimy przywrócić elementarne poczucie sprawiedliwości w przekonaniach Polaków o własnym państwie”. Rzeczywiście ma rację. Gdy prawica obejmowała władzę, trzeba było ich rozliczyć za wszystkie świństwa, złodziejstwa, matactwa.  A Sienkiewicz jako szef MSW ma dużo na sumieniu. To z jego polecenia funkcjonariusze MSW bili uczestników Marszu Niepodległości i organizowali wiele prowokacji. To Sienkiewicz kazał podpalić budkę strażniczą przed ambasadą rosyjska podczas Marszu Niepodległości. A winę za to starano się zrzucić na opozycję. To Sienkiewicz został nagrany, gdy jako emisariusz przyszedł do ówczesnego prezesa NBP Marka Belki. Proponował mu rzucenie na rynek przed wyborami większej ilości pieniędzy, aby poprawić nastroje społeczne. Belce ta inicjatywa spodobała się. Marek Belka były premier i aktywista PZPR głosił niedawno, że w polityce konieczne jest kłamstwo i to takie, które ma szybkie nogi. Trzeba kłamać i aktualne kłamstwa zastępować ciągle nowymi. 

Tacy ludzie będą teraz nami rządzić. Ludzie pokroju europosłanki Janiny Ochojskiej, która zamieściła na platformie X zdjęcie z pieczoną kaczką i podpisem: „15 X Narodowy Dzień Dziękczynienia. Cały Naród piecze kaczkę”. Tacy ludzie, jak senator „Trzeciej Drogi Michał Kamiński, który obraża prezydenta Andrzeja Dudę. Mówi: „Na pierwszym posiedzeniu Sejm wybierze nowego marszałka i będzie wiadomo, kto ma większość. Wtedy prezydent będzie miał już  tylko jedną drogę – uszanować  wolę tej większości albo bawić się w prezydenta. (…) ten sam suweren, który jego posadził na stołku prezydenta Rzeczypospolitej, dzisiaj ze stołków premiera i jego ministrów wysadza jego kolegów”. Co za kultura języka. Słusznie Bronisław Wildstein nazwał zbliżający się czas, „czasem kanalii”. 

Na razie trwa zapowiedź igrzysk. A powyborcze refleksje kończą wynurzenia Moniki Olejnik, która przywołuje wspomnienia wieczoru wyborczego, gdy przestała obowiązywać już cisza wyborcza, a przed  lokalami wyborczymi ustawiały się kolejki młodych ludzi, którzy do trzeciej nad ranem zajadali pizzę i „mieli ubaw po pachy”.  Swoją drogą to ciekawe, dlaczego po 21-ej, gdy były znane wstępne wyniki wyborów, przyjmowano niemal przez całą noc młodocianych głosujących. We wrocławskiej dzielnicy Jagodno są jedynie domki jednorodzinne, skąd nagle pojawiło się tylu młodych ludzi? Byli dowożeni do lokali wyborczych. 

Iwona Galińska

 

Źródło: IG

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną