Ale tempo (FELIETON)
Jeszcze nie zaczęli rządzić, jeszcze nie stworzyli silnego składu rządu, a już uwikłali się w aferę. Jest to lobbystyczna afera wiatrakowa. Nikt się do jej autorstwa nie chce przyznać.
Nikt się do jej autorstwa nie chce przyznać. Podpisała ją kandydatka na stanowisko ministra Klimatu i Środowiska posłanka Partii Polska 2050 Paulina Henning- Kloska. Teraz po ujawnieniu tej afery, jej kandydatura nie wchodzi w grę, a miejsce ministra tego resortu ma przypaść Michałowi Gramatyce, posłowi tej partii. Henning-Kloska długo kluczyła z wyjaśnieniami, w końcu na antenie TVN przyznała się, że to ona dopisała do projektu nowelizacji ustawy akapit mówiący o stawianiu wiatraków w odległości zaledwie 300 metrów od zabudowań mieszkalnych i parków narodowych oraz rezerwatów. Nikt nie będzie płakał po kandydaturze Henning-Kloski, która na ministra Klimatu nie odznaczała się zbytnio wiedzą. Podczas jednego z wywiadów, Robert Mazurek spytał ją, ile jest w Polsce Parków Narodowych. Wprowadził ją w wielkie zakłopotanie, zaczęła zgadywać: siedem, osiem? Nie ma pojęcia, że jest ich dwadzieścia trzy. Prawdziwie merytoryczne przygotowanie z podstawowej wiedzy.
Ustawa była przygotowywana przez posłów PO i podobno konsultowana przesz ekspertów. Jakich – nie wiadomo! Najprawdopodobniej są to zagraniczni lobbyści, którzy wietrzą w tym duże pieniądze. W Europie głośna stała się informacja, że niemiecki Siemens jest bliski bankructwa. Mają straty ok. 4,5 mld euro z powodu produkcji turbin wiatrowych. Od razu na to odpowiedziała Unia Europejska z jej przewodniczącą. Zapowiedziano, że odblokują Polsce 5 mld euro z KPO, ale z przeznaczeniem na projekty ekologiczne i wiatrakowe. Przeszkodą jest jednak polskie prawo, które chroni ludzi przed wywłaszczeniami pod inwestycje wiatrakowe. I nagle wykwitł projekt poselski ekipy Tuska, że wiatraki można stawiać w odległości 300 metrów, a jak się komuś to nie podoba, to trzeba go wywłaszczyć. Już wiadomo na co pójdzie część pieniędzy z KPO. Od początku było jasne, że będą przeznaczane na konkretne cele, które wyznaczy UE, a nie na cele konsumpcyjne, jak mydlono oczy Polakom. Tusk zaczął spłacać długi Niemcom rękami Szymona Hołownii. To on ma doradcę, którego żona pracuje w firmie wiatrakowej.
Nie bierze się zupełnie pod uwagę wypowiedzi ekspertów medycznych, którzy mówią o zgubnych skutkach wpływów na nasz organizm, wynikających z sąsiedztwa wiatrakowego. Trzeba się liczyć z zaburzeniami krążeniowymi, kardiologicznymi, depresyjnymi, bolami głowy i bezsennością. Dlatego wiatraki powinny być ustawiane w odległości 700 m ,a najlepiej do 1500 metrów. Dotychczasowa ustawa dopuszczała wiatraki w odległości 700 metrów od zabudowań mieszkalnych.
Ale prawdziwy smaczek projektu ustawy jest jeszcze inny. Otóż do tych nieszczęsnych wiatraków został wrzucony projekt zamrożenia do końca czerwca cen energii dla Polaków. To prawdziwa pułapka dla prezydenta. Jeżeli nie podpisze, będzie to oznaczało, że skaże Polaków na wysokie koszty energii , gdy ją podpisze, to znaczy, że zaakceptuje kontrowersje wiatrakowe. Tylko po co była procedowana ustawa o zamrożeniu cen energii. Przecież gotowa ustawa tej treści została złożona w Sejmie przez Mateusza Morawieckiego, ale Hołownia schował ją natychmiast do zamrażarki, którą miał podobno zlikwidować. Na pewno słowa dotrzyma i wszystkie projekty ustaw autorstwa koalicji będą natychmiast rozpatrywane, a projekty PiS blokowane. Prawdziwa filozofia Kalego. W wydaniu marszałka.
Będziemy teraz skazani na popisy showmana w Sejmie. Marszałek cierpi na słowotok. Gdy zaczyna o czymś mówić, nie może skończyć. A pomysły też ma , mówiąc eufemistycznie, oryginalne, zwłaszcza ten infantylny pomysł: „Trzeba zrobić jeszcze jedną rzecz – głosi – to jest postulat mojego ruchu politycznego, który założyłem, będę potrzebował do tego sojuszników, mam nadzieję, że ich znajdziemy – trzeba obniżyć wiek wyborczy w Polsce do 16 roku życia. Dlaczego? Dlatego, że to będzie sprawiedliwe, społeczeństwo się starzeje. Co to oznacza? Za każdymi kolejnymi wyborami odsetek starszych wyborców jest większy, a nie mniejszy”. Tylko, że ci młodzi jeszcze nic nie wiedzący o świecie i będący na garnuszku swoich rodziców, nie mogą podejmować decyzji, które potem odbijają się czkawką całemu społeczeństwu. Tak było z obecnymi osiemnastolatkami w październikowych wyborach, którzy rzucili się gremialnie do urn po 21 godzinie i tkwili w nocy w długich kolejkach, zajadając darmową pizzę i mieli „ubaw po pachy” jak napisała GW. A konsekwencje tego będą odbijały się wszystkim Polakom.
Iwona Galińska
Źródło: IG