Co dalej z polskim atomem? (FELIETON)

0
0
10
zdjęcie ilustracyjne
zdjęcie ilustracyjne / Internet

Koalicja 13 grudnia chce blokować wszystkie pomysły poprzedniego rządu. Nie wiadomo nawet, jaki los czeka polską elektrownię atomową, która jest tak niezbędna dla naszego bezpieczeństwa energetycznego, że wydawałoby się, że nie może budzić żadnych kontrowersji, niezależnie od barw partyjnych. Otóż nic nie jest pewne, a zwłaszcza lokalizacja planowanej elektrowni jądrowej w Lubiatowie-Kopalinie w gminie Choczewo.

Pierwszym zwiastunem planowanych zmian może być styczniowa wypowiedź nowo powołanej na stanowisko wojewody pomorskiego Beaty Rutkiewicz. Zakwestionowała ona lokalizację uzgodnioną z Westinghouse. Wskazała nową lokalizację w okolicach Żarnowca w gminie Krokowa. Jej plan poparł wicemarszałek województwa pomorskiego Leszek Bonn. Taka zmiana lokalizacji oznacza znaczne opóźnienie budowy elektrowni jądrowej.

Nie trzeba nikomu tłumaczyć, że energia jądrowa jest niezbędna do przeprowadzenia transformacji energetycznej. Będziemy musieli sukcesywnie wygasać kopalnie węglowe, a luki po nich nie wypełni ani energia wiatrakowa, ani fotowoltaika. Jedyna alternatywą jest atom, który pozwoli zwiększyć bezpieczeństwo dostaw i pozyskiwać energię bez emisji CO2. Uniezależnimy się pod względem energetyki, a jednocześnie będziemy dbali o klimat.

27 września ub. r. poprzedni rząd podpisał umowę na budowę elektrowni jądrowej. Została ona zawarta między Polskimi Elektrowniami Jądrowymi (PE) a konsorcjum Westinghouse –Bechtel właśnie na Pomorzu. Amerykanie zobowiązali się przekazać nam m. in. nowoczesny reaktor, używany w Stanach Zjednoczonych. W ramach umowy wchodzi także przekazanie nam potrzebnej wiedzy i doświadczenia pracowników naukowych i ekspertów. Według planów, prąd z elektrowni popłynie w 2033 r.. jakiekolwiek majstrowanie przy tej umowie, opóźni nawet na wiele lat termin oddania inwestycji.

Po wypowiedziach pani wojewody, wybuchła wrzawa i Beata Rutkiewicz zaczęła się wycofywać ze swoich słów, mówiąc o powtórnym przyjrzeniu się sprawie i przeanalizowaniu swojej decyzji.

Kilka dni wcześniej Donald Tusk mówił o konieczności przeprowadzenia audytu ws. lokalizacji polskiego atomu. Dopiero później zostanie wydana decyzja o podjęcie budowy elektrowni. „Na pewno trwać będzie jeszcze przez chwilę gorąca dyskusja, czy lokalizacja jest najszczęśliwsza, ale tu głos muszą mieć fachowcy – mówił – Jeżeli okaże się, że nie ma innej możliwości i to jest optymalna lokalizacja, okolice Choczewa, to będziemy kontynuować inwestycję. Na razie robimy szybki audyt i sprawdzamy czy na pewno ta lokalizacja jest optymalna”. W tym samym duchu wypowiadał się jeszcze w listopadzie zaraz po zaprzysiężeniu swojego gabinetu. W czasie poprzednich swoich rządów zapewniał, że do 2019 r., a potem do lat 2023- 2024 ruszy pierwsza elektrownia jądrowa w Polsce. Szefem spółek jądrowych był wówczas Aleksander Grad. Prasa nawet nie śledziła postępów inwestycji, zajmując się jedynie doniesieniami o wysokości zarobków Grada.

Budowę elektrowni atomowej w Polsce popiera ponad 80 proc. społeczeństwa. Zdają sobie sprawę, że zapewni nam to bezpieczeństwo energetyczne. I nie ma się co zastanawiać nad zmianą lokalizacji, bo Lubiatowo-Kopalino jest gotowe na realizację projektu. Zostały wydane pieniądze na przygotowanie terenu pod budowę. Ale sama atmosfera niepewności budzi niepokój wśród kadr jądrowych. Wprawdzie Ministerstwo Klimatu i Środowiska i KPRM zapewniły, że projekt polskiego atomu będzie kontynuowany. Nie wiadomo jeszcze kto zostanie pełnomocnikiem ds. energii jądrowej.

Kryzys energetyczny sprawił, że zaczęliśmy realizować plan energetyki jądrowej, niezależny od tego, kto jest gospodarzem Białego Domu. Jest to wszystko powiązane z bezpieczeństwem, dyplomacją, współpracą z NATO. Ta budowa wzmocni również ochronę wschodniej flanki NATO.

Wszystkie kraje europejskie łącznie z Ukrainą mają elektrownie atomowe. W dziwnej sytuacji są obecnie Niemcy, którzy wygasili trzy elektrownie atomowe i maja u siebie recesję. Kupują energię jądrową z Francji, lub uruchamiają swoje elektrownie węglowe. Politycy niemieccy - chadecy, liberałowie uważają, że decyzje obecnego kanclerza dotyczące atomu były błędne.

U nas przeciwnicy energetyki jądrowej przywołują przykłady Czarnobyla, ale tamta katastrofa nam nie grozi. Obecne technologie są zupełnie inne niż te z Czarnobyla, które już dawno zostały wycofane z produkcji. Tsunami, które nawiedziło Fukuszimę też nas nie dotknie.

Nie wiadomo także co się stanie z umową między PGE i ZE PAK a koreańskim koncernem KHNP na drugą elektrownię atomową u nas zlokalizowaną w Pątnowie w województwie zachodniopomorskim. Parafowanie tego kontraktu powinno nastąpić w marcu tego roku.

Trzeba również wspomnieć o inwestycjach Orlenu w małe reaktory jądrowe, czyli SMR-y Przestawiono plan na ponad 20 takich lokalizacji, dzięki SMR-om Polska ma oszczędzać ponad pół mld. zł. na prawach do emisji CO2. Teraz nie wiadomo co zrobi z tymi planami nowy prezes Orlenu.

W normalnie funkcjonującym państwie jest nie do pomyślenia, aby sabotować wszystkie najbardziej potrzebne inwestycje zaczęte przez ubiegły rząd. Polska jest wspólna dla nas wszystkich i dobro kraju nie może zależeć od ataków zemsty obecnego premiera Donalda Tuska.

Iwona Galińska ´

 

 

 

Źródło: IG

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną