Maliny – o przykładzie szkodliwej pomocy dla Ukrainy

0
0
5
maliny
maliny / pixabay

Z pomocą bliźniemu jest tak, że owszem powinniśmy pomagać, ale jednocześnie przy tym zadbać, żeby nasza pomoc nie obróciła się przeciwko nam samym. Nie bez powodu w języku polskim jest przysłowie „Dobra rada nie wspieraj dziada, bo jak dziad ożyje, to cię torbą zabije”. To powinno być motto historii ze wspieraniem przez polskiego podatnika „ekologicznych” upraw malin na Ukrainie.

Efekty są takie, że w Polsce, która od dziesięcioleci była potęgą w produkcji owoców miękkich (nie tylko malin, ale także truskawek, czy porzeczek) za moment nie będzie sensu uprawiać żadnego z tych owoców. Ponieważ wszystkie przyjadą z Ukrainy. A to, że zatrute pestycydami, środkami ochrony roślin i poniżej jakichkolwiek norm? Cóż i tak nikt tego nie sprawdza, ponieważ gdyby sprawdzał, to z Ukrainy nie wjechałoby nic z sektora rolno-spożywczego.

 

Ukraińskie maliny z plastikiem

 

W połowie lutego bieżącego roku Lubelski Urząd Wojewódzki poinformował, że zatrzymano na granicy 20 ton mrożonych malin z Ukrainy, ponieważ w owocach wykryto plastik. Jak poinformowała w swoim komunikacie Inspekcja Jakości Handlowej Artykułów Rolno-Spożywczych (IJHARS):  „Wydano decyzję o zakazie wprowadzenia do obrotu na teren Polski i Unii Europejskiej partii 20 ton owocu maliny mrożonej - z uwagi na stwierdzone nieprawidłowości. (…) Wykryto nieprawidłowości w zakresie cech organoleptycznych w zakresie ich wyglądu i barwy – spowodowane obecnością w owocach plastiku. Decyzji nadano rygor natychmiastowej wykonalności”. Co ciekawe importer odwołał się od wyników badań i wtórnik próbki przekazano do laboratorium w Kielcach. W wyniku tych badań również stwierdzono obecność plastiku. I w końcu ów transport cofnięto na Ukrainę. Tylko, że to jest kropla w morzu, ponieważ...

 

Polacy mogą już malin nie uprawiać

 

W tym samym czasie kiedy zatrzymano ten transport minister rolnictwa Czesław Siekierski w rozmowie z TVN24 powiedział: „Malin mrożonych w minionym okresie tyle wjechało, że nie musimy nic produkować w roku przyszłym. A więc to jest problem”. Pół roku wcześniej, bo w szczycie sezonu malinowego w lipcu zeszłego roku ówczesny minister rolnictwa (jeszcze z poprzedniej ekipy) Robert Telus powiadomił CBA o podejrzeniu zmowy cen na rynku malin. Wcześniej wiceminister rolnictwa Rafał Romanowski poinformował, że „resort rolnictwa podejrzewa zmowę cenową między skupującymi owoce podmiotami z kapitałem zagranicznym”. Teraz już wiemy, że nie chodziło o tego typu zmowę, tylko zachodnie firmy sektora rolno-przetwórczego tysiącami ton ściągali gorszy, ale o wiele tańszy owoc z Ukrainy. Tak się kończy, kiedy sektor przetwórczy został za grosze sprzedany obcemu kapitałowi, a własnym nie rolnikom.

 

Ekologiczne maliny uprawiane na ciałach Polaków

 

W 2018 roku za ministerialne pieniądze (a więc tak naprawdę za pieniądze nas wszystkich, polskich podatników) do plantatorów na Wołyniu trafiło 70 tysięcy polskich sadzonek malin. Do rolników z obwodu wołyńskiego pojechali również polscy eksperci, którzy nauczyli ich, jak uprawiać ekologiczne maliny. Już wtedy polscy rolnicy mówili, że jeśli plantatorzy na Wołyniu dostaną z Polski sadzonki i wiedzę, jak uprawiać ekologiczne maliny, to jest to czysta patologia państwa polskiego. W końcu jak można wspierać konkurencję? Dodajmy na ten sam Wołyń, gdzie w różnych miejscach są tysiące kości nigdy niepochowanych Polaków z czasów ukraińskiego ludobójstwa 1943 roku. Polscy rolnicy interweniowali w Ministerstwie Spraw Zagranicznych, ale oczywiście nic nie osiągnęli. Skoro takim szychom, jak Czaputowicz bliższa była Ukraina od płacącej mu pensję Polski.


Kto nie kocha pomocy Ukrainie ten onuca

 

Tymczasem Krzysztof Kalita – prezes Stowarzyszenia Integracja Europa-Wschód, które nadzorowało projekt w rozmowie z portalem money.pl stwierdził: „Jestem zaskoczony tak głośną reakcją, szczególnie polityczną na współpracę z Ukrainą. Analizujemy napływające informacje i monitorujemy, co pojawia się w mediach. Jestem po rozmowie z MSZ. Rozmawiamy także z naszymi ekspertami. Co zwróciło naszą uwagę - pierwsze sygnały o projekcie poszły m.in. z prorosyjskich, ale i nacjonalistycznych mediów. Widocznie komuś przeszkadza taka współpraca, tym bardziej na Wołyniu”. Tak przeszkadza – mnie również taka „współpraca” za pieniądze z moich podatków przeszkadza.

 

W temacie malin można powiedzieć tylko jedno i to cytując „Pieśni” narodowego wieszcza Jana Kochanowskiego:

 

Cieszy mię ten rym „Polak mądr po szkodzie”

Lecz jesli prawda i z tego nas zbodzie,

Nową przypowieść Polak sobie kupi,

Że i przed szkodą, i po szkodzie głupi.

 

 

Artykuł ukazał się w miesięczniku Moja Rodzina. Zachęcamy do prenumeraty

 

Źródło: Moja Rodzina

Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną