Bełkot w trzech językach – ekspert o polsko-ukraińskiej umowie o pomocy i współpracy (FELIETON)

0
0
13
Zdjęcie ilustracyjne
Zdjęcie ilustracyjne / Internet

Znany specjalista od stosunków międzynarodowych, doktor Wojciech Szewko na swoim kanale „Na wschód od Bliskiego Wschodu” skomentował podpisaną przez Donalda Tuska i  Wołodymyra Zełenskiego umowę  o pomocy i współpracy polsko-ukraińskiej. Już w pierwszym zdaniu doktor stwierdził, że jest to „kompletny bełkot, który nie spełnia żadnej normy pisania dokumentów międzynarodowych”.

Umowa z przysłowiowej d… 

 

 

W poniedziałek 8 lipca w Warszawie premier Polski Donald Tusk i prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski podpisali Porozumienie o Współpracy w Dziedzinie Bezpieczeństwa. W politycznym internecie pojawiają się pierwsze analizy i omówienia. Tylko, że ta umowa jest tak beznadziejna, że tak naprawdę Polska do niczego się nie zobowiązała. I oby tak było naprawdę. 

 

 Analiza umowy pod  kątem prawnym i merytorycznym 

 

 W przedostatnim 276 odcinku na swoim kanale na youtube „Szewko czyli na Wschód od Bliskiego Wschodu” doktor Wojciech Szewko, ekspert do spraw stosunków międzynarodowych z Centrum Badań nad Terroryzmem Collegium Civitas przyjrzał się owej umowie pod kątem prawnym i merytorycznym. Powiedzieć, że analiza nie wypadła najlepiej dla twórców dokumentu to nic nie powiedzieć. Doktor zmiażdżył umowę pod każdym względem i zrównał z poziomem gnojowiska.  

 

  

 

Co powiedział ekspert? 

 

  

 

„Postaram się bardzo delikatnie opowiedzieć, żeby nie mieszać się za bardzo w tę polsko-polską wojenkę. Ja sobie bardzo poważnie przeanalizowałem tę umowę, a przeczytałem setki, powtórzę setki umów międzynarodowych, a wiele z nich uczyłem się w dużych fragmentach na pamięć do kolejnych egzaminów. Ten bełkot nie spełnia podstawowych kryteriów merytorycznych dla umowy międzynarodowej. Jeżeli to pisała jakaś osoba z dyplomem, to powinna stanąć przed kamerami, zjeść ten dyplom, wydalić i dopiero w takiej formie rozsmarować po ścianie i dopiero oprawić sobie w ramki. To proszę państwa nie trzyma żadnej normy pisania dokumentów międzynarodowych. Robił to jakiś BBS, przypuszczam, że z MON-u, chociaż nie jestem pewien bo jest wielu różnych z różnych miejsc, który wziął jakąś notatkę zresztą napisaną fatalnym językiem i fatalnie skonstruowaną merytorycznie pododawał jej punkty i nazwał umowa, a w zasadzie porozumienie”. - mówił doktor.  

 

 

Zobowiązania wyłącznie strony polskiej 

 

 

„Jeżeli mamy jakikolwiek akt dwustronny, ewentualnie można byłoby to podciągnąć pod jednostronną deklarację, ponieważ zobowiązana jest prawie wyłącznie strona polska, a gdzie tam są zobowiązania drugiej strony? Tam są w mikroskopijnej skali. Przypomina to jednostronny dokument propagandowy polski, fragmenty jakiegoś wystąpienia w którym Polska zobowiązuje się do różnych działań. Przypuszczam, że jakby to w Pcimiu Dolnym dać to jakiemuś referentowi, który jest tam na praktykach od dwóch tygodni napisałby lepszy tekst, nie znając się na prawie międzynarodowym”. - szydził Wojciech Szewko. 

 

 

 

 

 „Z merytorycznego punktu widzenia takiego bełkotu to nawet czytając różne umowy pisane między państwami Afryki, gdzie są często politycy po bardzo dobrych zachodnich szkołach trudno porównywać to do czegokolwiek. Jest to bełkot. Trzeba też pamiętać, że czy nazwane to jest porozumieniem, traktatem, paktem czy konwencją, nazwa z punktu widzenia wiedeńskiej konwencji prawa traktatów, nie ma znaczenia. Jest to umowa międzynarodowa. Ponieważ jest to umowa międzynarodowa powinna być ratyfikowana przez parlament więc przyjęcie w takiej formie jest to ewidentne złamanie konstytucji. Tylko tutaj mamy pewną lukę – ponieważ mówi się tu o umowie międzynarodowych, a tutaj mamy do czynienia z podpisanym bełkotem międzynarodowym i to na dodatek w trzech językach”. - kontynuował doktor Szewko. 

 

  

 

Umowa która do niczego nie zobowiązuje 

 

  

 

„ To coś nie spełnia żadnego kryterium poprawnie napisanego traktatu. To coś jest po prostu bełkot z jakichś prawdopodobnie resortowych notatek. (…) BBS, czyli baran bez szkoły, który to konstruował, powinien zostać ujawniony publicznie. To co powinno nas przerażać w tej umowie to rażąca niekompetencja autorów. (…)  „Niebezpieczeństw nie ma, ponieważ tekst jest tak miałki, że można go interpretować w dowolny sposób. Nie ma żadnego twardego zobowiązania, na które można byłoby się powoływać i które można byłoby próbować w jakiś niewymuszony sposób realizować”. - stwierdza ekspert. 

 

  

 

Ocena końcowa 

 

  

 

„Próbuję sobie wyobrazić następującą sytuację. Na Pacyfiku mamy pojawiającą się nagle dzięki działalności wulkanicznej wyspę i obok mamy drugą wyspę. Na tę wyspę przybywa oszalały z braku słodkiej wody i rozmawiający z meduzami i syrenami rozbitek. Następnie ustanawia tu państwo. Mówi przez tę błękitną mgłę że on tu robi państwo. I widzi, że obok jest drugie takie samo państwo z takim samym obszarpańcem i na skorupie orzecha kokosowego spisują ze sobą traktat. Oni też by się pod takim bełkotem nie podpisali”. - wyszydził doktor Szewko.  

 

  

 

Zdzisław Markowski

Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną