„Pasożyt 70” w akcji (FELIETON)
Europa dyszy z gorąca. Ale na kołysanych przez fale stateczkach firmy przewozowej „Pasożyt 70” twarze owiewa chłodny morski wiaterek. Lato to dobra pora na wycieczkę ku północnym wybrzeżom Morza Śródziemnego, niosącym uczestnikom rejsu obiecankę raju na ziemi. To kurs w jedną stronę; przewoźnik nie planuje bowiem kierunków odwrotnych.
I choć narody Hiszpanii, Francji, Włoch, Grecji oraz innych krajów zależnych od wodzów z Berlina zaczynają się narowić, pomrukując, iż to co robi firma „Pasożyt 70” dobre dla nich nie jest, nikt się tym nie przejmuje. Ludzie zawsze coś tam będą mieć za złe, podobnie jak to było między 1939 a 1945. Jednak tym razem jest inaczej. Po stosowanych przez ponad ćwierć wieku eksperymentach na umysłach społeczeństw Europy zyskano idealną metodę zatykania im gęby. Bronią na opornych są głoszone nieustannie hasła, na czele z tym nie podlegającym dyskusji: o prawach człowieka. Oraz przyspawanym do niego hasłem o rasizmie. Bo czy ktoś z UE odważy się choćby bąkną,że taki osobnik dajmy na to z Afryki, winien mieć gorzej od Europejczyka, bo ma w skórze nadmiar pigmentu? Nie i nie! On ma dostać od życia wszystko co potrzebne, by mógł czuć zadowolenie. I nawet nie musi w tym celu pracować. Może wszystko osiągnąć dzięki organizacji „Pasożyt 70” i jej flotylli. To ona rozdaje bilety do raju. Wystarczy przepłynąć wielką wodę pomiędzy Europą i Afryką, wysiąść na którymś brzegu, udać się w głąb któregoś kraju, i żądać tego, czego tylko młoda afrykańska dusza pragnie.
Tu i ówdzie w Europie drą mordę, że „Pasożyt 70” to przemytnicy, a więc przestępcy. Nic bardziej fałszywego. To organizacja pozarządowa, wspomagana oficjalnie i obficie przez odwiecznych niemieckich dobroczyńców. W podzięce za tę dobroć gwarantuje stałą dostawę młodych, silnych, zdatnych do roboty mężczyzn, których determinacja w docieraniu do szczęśliwych europejskich brzegów dowodzi, iż mają rozwinięty zmysł ekonomiczny, tak Europie niezbędny. Bo czyż nie jest godne podziwu, że mimo trudności potrafią płacić nawet kilkanaście tysięcy dolarów za prawo wstępu na pokład „Pasożyta 70”? Kalkulacja jest prosta – ten wydatek szybko wielokrotnie się zwróci. Wszak Unia Europejska dba o sowite zasiłki na urządzenie się w nowych warunkach. Do tego darmowe lokum i takaż obsługa medyczna. No i ten luz! Nie trzeba wlec się co dnia do roboty, choć przez to bywa nudno i wolny czas chce się czymś zapełnić. Ale bez obaw! Istnieją rozrywki uliczne. Europejskie durnie są łatwe do obrobienia a ich panienki wystarczająco seksowne by ruszyć do ich zaspokojenia, nawet gdy nie mają na to ochoty. Wolno wszystko! Zero kar! Policja i sądy udają, że napady i gwałty to nie wina pasażerów „Pasożyta 70”. A jeśli już jakiś policjant czy sąd uprze się, że to oni są sprawcami, zostaną przemilczane ich imiona i kraje pochodzenia, ażeby nie budzić oporu tubylców.
Od kiedy kanclerzyca zakrzyknęła w 2015 „Herzlich willkommen!”, wabiąc tym gromady przybyszów nie tylko do Niemiec ale i do całej Europy ( jakby ta była niemiecką prowincją, gdzie rządzi prawo Berlina), kraje od Grecji po Skandynawię zalała wielomilionowa fala gości bez paszportów, dokumentów, za to nie żałujących sobie żądań. Jednak przez kilka lat starannie omijano zestawianie strat i zysków z tej masowej imigracji z obawy, że prawda wypełznie na wierzch. Lecz nie wszyscy dają się, jak barany na rzeź, prowadzić na unijnym i niemieckim powrozie. Co odważniejsi przestali ukrywać dane o sytuacji. Z pobieżnych nawet ocen wyłania się paskudny obraz. Spośród milionów ściągniętych do Europy zatrudnienie zgadza się podjąć zaledwie kilkanaście, a w porywach ok. trzydzieści procent przybyszów. Reszta obija się na zasiłkach, wypracowywanych z coraz większą ekonomiczną zadyszką przez społeczeństwa krajów unijnych. Ta reszta, czyli ok. 70 proc. to - mówiąc bez ogródek - zwykłe pasożyty. I nie łudźmy się, że ich ubędzie. Wszak przy afrykańskim brzegu nadal oczekują statki firmy „Pasożyt 70”.
Anna Kowal