Rząd rezygnuje z realizacji kolejnej obietnicy wyborczej
Minister finansów Andrzej Domański powiedział na antenie Radia Zet, że jedna ze sztandarowych obietnic rządu, a więc wprowadzenie kwoty wolnej od podatku w wysokości 60 tys. zł, nie zostanie na pewno spełniona w 2024 r., ani w 2025 r. Co później, nie wiadomo. To już kolejna obietnica, z której realizacji rząd się wycofał. Powodem oczywiście brak pieniędzy.
Poprzedni rząd Donalda Tuska świetnie charakteryzowały słowa jego ministra finansów Jacka Rostowskiego, który zapytany o to, czy jest możliwe wprowadzenie 500 plus, powiedział: „Pieniędzy nie ma na to i nie będzie”. Po zmianie władzy okazało się, że jednak pieniądze się na to znalazły, a nawet nowy rząd Tuska z tego nie zrezygnował. Jak widać, powraca jak mantra: „Pieniędzy nie ma i nie będzie”. Nie chodzi tylko o podwyższenie kwoty wolnej od podatku, ale np. o kredyt 0% (akurat lepiej, że się nie udało, bo był to tylko prezent dla deweloperów, który sprawiłby, że mieszkania byłyby jeszcze droższe) czy o podwyżki dla nauczycieli o 30% (minister Barbara Nowacka zapowiedziała, że nie ma na to pieniędzy, ale może w 2026 r. się uda).
Obietnice, które udało się spełnić, dotyczą kwestii ideologicznych lub symbolicznych, jak stałe finansowanie in vitro z budżetu państwa, przywrócenie finansowania Telefonu Zaufania dla Dzieci i Młodzieży, czy powstanie Ministerstwa Przemysłu z siedzibą na Śląsku.
Kwota wolna od podatku to niezwykle ważna rzecz, zwłaszcza dla ubogich, bo jest to kwota, którą rząd zostawia w spokoju podatnikowi, nie potrącając od niej żadnego podatku. Co by nie mówić o PiS-ie, podniósł on tę kwotę prawie 10-krotnie. Przed rządami PiS-u kwota wolna od podatku wynosiła zaledwie 3091 zł. To do tej kwoty (zarobionej w skali roku!) rząd nie pobierał żadnych danin. Oznacza to, że każdego miesiąca podatnik mógł cieszyć się sumą 257 zł, które nie były opodatkowane.
W 2017 r. rząd Zjednoczonej Prawicy podniósł tę kwotę do 30 000 zł. Jeśli ktoś zarabia więc 2500 zł w miesiącu (brutto), to nie zapłaci w ogóle podatku. Jeśli zarabia więcej, zapłaci dopiero od tej kwoty. Jest to kolosalna zmiana. Donald Tusk najpierw krytykował posunięcia PiS-u, a potem sam obiecał dwukrotnie podniesienie tej kwoty. Byłoby to dużo nawet na skalę europejską, bo w 2023 r. we Francji kwota wolna od podatku wynosiła 10 777 euro, czyli około 50 tys. zł. W Niemczech 10 908 euro dla jednej osoby, czyli także ok. 50 tys. zł. Inaczej było jednak choćby w Irlandii, gdzie było to aż 18 tys. euro, czyli ponad 83 tys. zł.
Jak widać jednak, wszystko zostało w sferze obietnic. Rząd co prawda twierdzi, że tylko opóźnia wdrożenie swoich pomysłów, ale kiedy przed wyborami reklamował swój program „100 konkretów na 100 dni”, więc był to program na pierwsze 100 dni rządu. Tymczasem teraz wydłuża to o rok, a sytuacja gospodarcza naszego kraju raczej za rok się nie poprawi, więc… „Pieniędzy nie ma na to i nie będzie”.
Sondaż przeprowadzony w lipcu 2024 przez United Surveys na zlecenie Wirtualnej Polski pokazuje, że 53,5 proc. respondentów uważa, że koalicja rządząca nie wywiązuje się ze swoich wyborczych obietnic. Wśród wyborców KO tylko 9% jest zdecydowanie przekonana o sukcesach rządu, a aż 24 proc. uważa, że rząd w ogóle nie wywiązuje się ze swoich zobowiązań.
Świadczy to o tym, że nawet wśród zwolenników rządu widać rozczarowanie brakiem działania z jego strony. W tej sytuacji nie dziwi, że Donald Tusk i jego ministrowie skupiają się na rozliczaniu opozycji, zwalnianiu ludzi zatrudnionych przez poprzednią władzę, utyskiwaniu, że poprzednicy pozostawili im długi. Jest to zresztą zaklęte koło, bo jeżeli nie będą robić nic konstruktywnego, a tylko skupiać się na poszukiwaniu prawdziwych i rzekomych przewin rządu Zjednoczonej Prawicy, polska gospodarka będzie się miała coraz gorzej, porzucana samopas, a wtedy polowanie na czarownice będzie jeszcze bardziej bezwzględne. Same igrzyska jednak nie wystarczą. Każdy wyborca, jaki by nie był, pragnie też chleba, czyli poprawy swojego losu. Tego jednak nie powinien się spodziewać.
Źródło: Interia.pl