Michalkiewicz: Pan prof. Sadurski rozpala pod kuchnią (FELIETON)

0
0
13
Stanisław Michalkiewicz
Stanisław Michalkiewicz / Internet

Jak wiadomo, kiedy Żydowie obawiają się tak zwanego “strefienia”, to mają skłonność do posługiwania się tak zwanymi “szabesgojami”, czyli “gojami” wykonującymi za nich, ale w ich interesie, jakieś czynności. Należało do nich na przykład rozpalanie ognia pod kuchnią, bo przecież i w szabas trzeba było zjeść coś ciepłego – ale niekiedy szabesgoje wykorzystywani są do zadań bardziej wyrafinowanych.

Myślę, że tak właśnie stało się w przypadku wynajęcia przez Judenrat “Gazety Wyborczej” pana profesora Wojciecha Saurskiego, który napisał artykuł o potrzebie ostrzejszego, radykalnego rozprawienia się z przeciwnikami Volksdeutsche Partei i jej kolaborantów. “Syzyf” powinien przepoczwarzyć się “w Herkulesa” - postuluje pan prof. Sadurski, nawołując do pójścia na tak zwane “skróty”, czyli mówiąc wprost – do przeprowadzenia zamachu stanu. “Legalność Polskę zabija”, więc cóż można, a nawet trzeba w tej sytuacji zrobić? Nie zapominajmy, że “rozliczanie” jest elementem “przywracania praworządności”. Z miłości do Prawa złamać Prawo – oto do czego sprowadza się pomysł pana prof. Sadurskiego.

Ciekawe, że podobny przypadek opisał już dawno temu Sławomir Mrożek w opowiadaniu o niegrzecznym chłopczyku. Niegrzeczny chłopczyk a to sie garbił, a to robił inne niedozwolone rzeczy – co szalenie martwiło Anioła Stróża. Żadne perswazje nie pomagały, więc kiedy któregoś razu chłopczyk znowu się zgarbił, nagle wyprostowała do potężna blacha w czoło. To Anioł Stróż z ustnej perswazji przeszedł na ręczną i z miłości do Prawa Prawo złamał. Po jakimś czasie Anioł Stróż zasmakował w ręcznej perswazji i często dawał chłopczykowi blachę bez wyraźnego powodu – po prostu, żeby nie wyjść z wprawy. Tymczasem chłopczyk bardzo się zmienił. Był już grzeczny, znacznie przytył i zainteresował się chemią. Pewnej nocy okolicą wstrząsnął ogromny huk. To grzeczny chłopczyk wysadził w powietrze dom i pośpiesznie się oddalał, a za nim gnał Anioł Stróż.

Ale pan prof. Sadurski i podobieństwo jego pragnień z postępowaniem Anioła Stróża, to tylko powierzchnia zjawiska. “Plwajmy na tę skorupę i zstąpmy do głębi” - nawołuje Adam Mickiewicz. Skoro Judenrat “Gazety Wyborczej” akurat teraz wydrukował artykuł prof. Sadurskiego, to niewątpliwie musi mieć w tym jakiś interes, bo Judenrat niczego nie robi bezinteresownie – chyba, że nienawidzi gojów. Jaki zatem interes może mieć Judenrat w publikowaniu na swoich łamach nawoływań pana prof. Sadurskiego do przeprowadzenia w Polsce siłowego samachu stanu, czegoś w rodzaju stanu wojennego z roku 1981? Teoretycznie chodzi o jak najszybsze przywrócenie praworządności w naszym bantustanie – ale to oczywiście nie żaden prawdziwy cel, a zaledwie pretekst. Pretekst do czego? A do czegóż by, jeśli nie do wzięcia za mordę mniej wartościowego narodu tubylczego? No dobrze – ale dlaczego właściwie Judenratowi miałoby zależeć na wzięciu za mordę mniej waratosciowego narodu tubylczego? Powodów jest kilka. Po pierwsze – Judenrat tradycyjnie uważa się za coś wyższego rasowo od mniej wartościowego narodu tubylczego, tradycyjnie więc nim pogardza, czemu zresztą daje wyraz przy kazdej okazji, choćby w ramach tzw. “pedagogiki wstydu”. Ale to nie wyczerpuje całości sprawy. Cała ta pogarda, cała ta “pedagogika wstydu” ma służyć ekonomicznemu i politycznemu ujarzmieniu tego mniej wartościowego narodu tubylczego. Żydowie samodzielnie nie byliby w stanie tego dokonać, choćby ze względu na dysproporcje ilościowe, Stosują się tedy do pomysłu Archimedesa, który twierdził, że byłby w stanie przy pomocy dźwigni podnieść nawet Ziemię, byle tylko znaleźć dla swojej dżwigni punkt oparcia. Tedy próbują; jak nie z Sowietami, to z Amerykanami, jak nie z Amerykanami, to z Niemcami. A tak się właśnie złożyło, że po przeprowadzonym przez Amerykanów, przy niejakim udziale Ukrainy i Polski, wysadzeniu bałtyckich gazociągów, Niemcy nolens-volens zerwali strategiczne partnerstwo z Rosją i zawiązali strategiczne partnerstwo z Izraelem, za co przez amerykańskiego prezydenta Józia Bidena zostali wynagrodzeni pozwoleniem na urządzanie Europy po swojemu. Toteż Niemcy intensywnie nad tym pracują, a jednym z elementów tych przygotowań jest nowelizacja traktatu lizbońskiego, by dla IV Rzeszy stworzyć pozór legalności. W IV Rzeszy dla naszego bantustanu jest przewidziana rola kolonii, na kształt Generalnego Gubernatorstwa. Jednak Niemcy nie uważają, że Polacy w Generalnej Guberni będą trzymać się za mordę sami. To trzymanie za mordę ktoś musi tu organizować i nadzorować, a doświadczenia Józefa Stalina, który powierzył kierowanie aparatem terroru właśnie Żydom, nadają się do zastosowania również w obecnych warunkach. Dlatego właśnie Judenrat “Gazety Wyborczej” ożywiony nadzieją rychłej władzy nad mniej wartościowym narodem tubylczym, nie tylko ze wszystkich sił wspiera Volksdeutsche Partei Donalda Tuska i z czujnością żurawia tropi wszystkich eurosceptyków w naszym bantustanie, najwyraźniej traktując to jako program pilotażowy późniejszych rządów, rodzaj zaprawy przed akcją bezpośrednią. No dobrze – ale przecież Żydowie, choćby ze względu na swą liczebność, sami aparatu terroru nie stworzą. Mogą oczywiście wykorzystać do tego zdegenerowane elementy tubylcze, ale czy nawet takim można zaufać? Na wszelki tedy wypadek Judenrat, viribus unitis z Niemcami, już teraz myśli o zorganizowaniu na terenie naszego bantustanu Legionu Ukraińskiego z uciekinierów z Ukrainy. Taki Legion nie podlegałby oczywiście władzom tubylczym, tylko Berlinowi, podobnie jak stacjonujące w Polsce amerykańskie wojsko podlega Waszyngtonowi. Ten Legion Ukraiński wcale nie musi być duży; myślę, że wystarczyłoby nawet tysiąc rezunów, by na terenie Polski urządzić powtórkę z wołynki, co stworzyłoby pozory legalności dla “wkroczenia” w razie potrzeby również Bundeswehry na postawie ustawy nr 1066. Doświadczenia w zakresie “przywracania praworządności” przy wykorzystaniu pana ministra Adama Bodnara i jego bodnarowców, wydają się zachęcające na tyle, by je nie tylko kontynuować, ale i rozwinąć. Tym bardziej, że wcale nie ma pewności czy nasza niezwyciężona armia byłaby zdolna do powtórzenia chociażby stanu wojennego z 1981 roku. Jak widzimy, Judenrat wszystko już przewidział i dlatego pragnienia serca gorejącego umiłowaniem praworządności pana prof. Wojciecha Sadurskiego znalazły się na łamach “Gazety Wyborczej” we właściwym momencie. Nie znaczy to, by pan prof. Sadurski zdawał sobie z tego wszystkiego sprawę. Szabesgoj podpalający pod kuchnią nie musi wiedzieć, jakie potrawy państwo będą sobie podgrzewali.

Stanisław Michalkiewicz

Stanisław Michalkiewicz

Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną