Rząd pogrzebie kolejną inwestycję poprzedników?
Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz, minister funduszy i polityki regionalnej, powiedziała, że nie ma szans na to, by fabryka samochodów elektrycznych Izera powstała do końca 2026 r., jak jeszcze niedawno rząd twierdził. Co więcej, wstrzymano dopłaty do leasingu aut elektrycznych, co może oznaczać całkowite załamanie się tego rynku.
Żeby było jasne. Sam fakt, że Polska odwraca się od aut elektrycznych, nie jest, moim zdaniem, niczym negatywnym. Samochody te są drogie, ich naprawy są drogie, odsprzedaż w zasadzie się nie opłaca (ze względu na baterie, które są w nich najdroższym komponentem). Do tego potrzebują gigantycznych infrastruktury, której w Polsce nie ma. Na wielu stronach można przeczytać o doświadczeniach właścicieli aut elektrycznych, którzy opowiadają, że każda dłuższa podróż po naszym kraju jest logistycznym wyzwaniem. Trzeba bowiem zaplanować postoje na doładowanie baterii (co wydłuża przejazd), a często okazuje się, że w nielicznych dostępnych punktach albo są wielkie kolejki, albo one nie działają. Mówiono niegdyś, że choć zakup samochodu elektrycznego jest drogi, to jego eksploatowanie tanie, bo prąd jest tani. Dzisiaj, w dobie podwyżek cen energii, jest to już jednak nieaktualne.
Samochody elektryczne wcale nie są ekologiczne
Poza tym twierdzenie, że elektryki przynajmniej są ekologiczne jest kłamstwem. Do ich zbudowania potrzeba bowiem metali ziem rzadkich (zwłaszcza potrzebnych w bateriach), co sprawia, że zniszczenie środowiska, które powodują, jest dużo większe niż samochodów spalinowych. Popyt na te auta w Europie wynika przede wszystkim z olbrzymich dopłat państwa. Niektórzy decydują się więc na zakup tych zabawek, bo wszyscy podatnicy się na nie składają. Poza tym trwa nacisk na firmy motoryzacyjne, żeby odeszły od samochodów benzynowych. Unia Europejska w ramach Zielonego Ładu zobowiązała Polskę, na co Mateusz Morawiecki przystał, żeby od 2035 r. sprzedawano u nas tylko elektryki.
Już wiadomo jednak, że jest to kolejna ideologiczna mrzonka, a producenci aut odchodzą od elektryków, bo popyt na nie cały czas spada. Często zbiega się to ze zmniejszeniem lub nawet likwidacją państwowych dopłat. Wolny rynek weryfikuje sytuację i pokazuje, że ludzie nie chcą tych pojazdów, bo widzą ich olbrzymie koszty, niepraktyczność i zawodność.
Odejście od decyzji poprzedników
Niestety, rząd Zjednoczonej Prawicy szedł w tym kierunku jak świnia w pomidory, a premier Mateusz Morawiecki ogłosił powstanie polskiej fabryki aut elektrycznych Izera i przewidywał, że w krótkim czasie powstanie u nas milion aut elektrycznych. Z tych zapowiedzi nic nie wyszło, ale Donald Tusk werbalnie kontynuował tę politykę. Jeszcze niedawno rząd przekonywał, że fundusze unijne z KPO pozwolą na to, by do końca 2026 r. powstała fabryka Izery w Jaworznie. Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz, minister funduszy i polityki regionalnej, powiedziała jednak, że nie ma na to szans, a fundusze unijne trzeba wykorzystać w tym czasie, więc projekt został odłożony na świętego Dygdy.
„Rzeczpospolita” pisze jednak o decyzji rządu, która pogrzebie nie tylko ten projekt, ale może nawet całą rewolucję w elektromobilność. Już od września rząd wstrzymuje dopłaty do leasingu elektryków. Tymczasem w Polsce aż 80% samochodów elektrycznych sprzedawane jest firmom, w tym 90% z nich w leasingu. Oznacza to, że przynajmniej do końca roku nastąpi zapaść na tym rynku. Znamienne zresztą, że wśród indywidualnych klientów zainteresowanie elektrykami jest minimalne. Interesują się nimi firmy, zapewne głównie duże, które traktują ten zakup jako krok w stronę poprawy wizerunku, pokazanie się jako firmy ekologiczne. Nawet one jednak robią to dlatego, że są dopłaty i nie muszą ponosić pełnych kosztów.
Decyzja rządu nie wynika zresztą raczej z uznania, że ten kierunek jest błędny. Jest zapewne kolejnym sposobem na szukanie oszczędności. Donald Tusk był w stanie znaleźć 300 milionów na rowery elektryczny, ale jak widać nie ma już środków na elektryczne samochody. W związku z tym wszyscy ci, którzy stawiali na Koalicję 13 grudnia, jako rząd, który wprowadzi nas w „nowoczesność”, mogą się srogo rozczarować. To właśnie on bowiem może pogrzebać całą branżę.