Górzna: Powodziowa odpowiedzialność (FELIETON)

0
0
5
zdjęcie ilustracyjne
zdjęcie ilustracyjne / Internet

Bez żadnej tragedii trwa zacięta walka dwóch stron politycznych. A teraz powódź na terenach południowo- zachodnich przyniosła nowe paliwo. Koalicja 13 grudnia stara się jak może, aby winę za fatalne zarządzanie i spóźnione ostrzegania zminimalizować. Jak zawsze w takich wypadkach sięga się do minionych lat, gdy rządziła prawica i to jej przypisuje się wiele nieszczęść związanych z katastrofą.

Chodzi o dane statystyczne dotyczące budowy wałów przeciwpowodziowych i zbiorników retencyjnych. Dla kogoś kto opiera się jedynie na cyfrach, nie analizując ich, wyniki są jednoznaczne. Winny jest PiS. Ze statystyk wynika, że w 2016r. nastąpiła zapaść w budowie wałów. W 2015r. wybudowano 239 km wałów, to w 2016r. już tylko 27 km. Wynika ze statystyk, że za rządów PO/PSL wybudowano ich ponad 1750 km, a za PiS jedynie 300km.

Nie wszyscy jednak wiedzą, że w GUS-ie zmieniło się raportowanie. Wcześniejsze informacje dotyczyły wałów remontowanych i budowanych. Jeżeli remont zajmował np. trzy lata, to ten sam kilometr wałów był umieszczany trzykrotnie w statystykach. Wały są najpilniej realizowane zaraz po katastrofie powodziowej. W 2010 r. przyszła duża powódź i wały trzeba było szybko odbudować. Trzeba zwrócić również uwagę, w jaki sposób buduje się wały. Mogą być tanie i łatwe do uszkodzenia, albo takie, które powinny chronić maksymalnie.

Taka sama statystyka dotyczy zbiorników retencyjnych. W latach 2008-2015 oddano do użytku 66 zbiorników, a za rządów PiS w latach 2016-2022 – 24. Ale to właśnie PiS wybudował największy zbiornik Racibórz Dolny, który ma pojemność trzykrotnie większą niż wszystkie zbiorniki wybudowane za czasów PO/PSL. I to on teraz uratował przed wielką wodą Opole i Wrocław. Wprawdzie budowa zbiornika rozpoczęła się za poprzednich rządów Tuska, ale po pewnym czasie ugrzęzła, bo hiszpański wykonawca zaprzestał budowy. I impas trwał kilka lat. Gdy prawica doszła do władzy, wyrzuciła Hiszpanów z budowy, która rozpoczęła się całą parą. Pierwsze piętrzenie przeciwpowodziowe odbyło się na niej w 2020r.

Niestety woda zalała górne części dorzecza Odry. I znów winnym okazał się PiS. Do tej pory była lansowana teza, że PiS jest zwolennikiem regulacji rzek, teraz okazało się, że jest on tego zajadłym przeciwnikiem. Aby to zrozumieć, trzeba się cofnąć do kampanii wyborczej z roku 2019 do europarlamentu. Wówczas Kotlina Kłodzka była bardzo aktywna w proteście: „NIE dla zbiorników na Ziemi Kłodzkiej”. To wtedy spółka Wody Polskie planowała budowę dziewięciu zbiorników na tych ziemiach. Były to jednak zbiorniki suche, które napełniałyby się dopiero podczas gwałtownych opadów. Dlatego przez lata mogą nie być wykorzystywane. I chronią one tereny poniżej miejsca usytuowania. Wynika z tego, że lokalna ludność nie miała żadnej korzyści z ich budowy. Trzeba było również przesiedlić około 1200 gospodarstw domowych. . Dlatego wystarczyło odpowiednio podburzyć mieszkańców tych terenów, aby zaczęli protestować. Protesty były bardzo rozlegle i gwałtowne. Koalicja przeciwko budowie zbiorników w 2019r. wysłała petycję do Banku Światowego, który miał udzielić rządowi promesy finansowania programu. Pisano jakie zagrożenie niosą suche zbiorniki. To zagrożenie dla iluś tam gatunków drzew, zwierząt. Petycję podpisało ponad 3,6 tys. osób.

Apel ten opracowała Elżbieta Wierzchowska z PO. Dowodziła o niewielkim prawdopodobieństwie wystąpienia takich opadów jak w 1997r. Do protestów przyłączyli się natychmiast samorządowcy i politycy z PO. Pisano donosy do Banku Światowego i Komisji Europejskiej. W końcu PiS wycofał się z tego pomysłu. Skupił się na budowie małej retencji i mniej kontrowersyjnych inwestycji. Wybudowano cztery zbiorniki, które jednak nie mogły uratować Kotliny Kłodzkiej.

Trzeba do tego dodać, że w 2020r. w UE rozpoczęły się prace nad Zielonym Ładem, a tam broniono bioróżnorodności. Debatowano także na odbudowaniu siedlisk przyrodniczych, czyli mokradeł. Mało, że unia Europejska nie zamierzała budować zbiorników retencyjnych, ale zamierzała rozbierać tamy i wały przeciwpowodziowe, wszystko po to, aby przywrócić rzekom ich swobodny nurt.

W tym czasie w Niemczech wzmocniła się Partia Zielonych, wzmogły się naciski, aby na Odrze nie prowadzić żadnych inwestycji. Wspierali ich nasi Zieloni: Urszula Zielińska, Małgorzata Trach, Klaudia Jachira i Tomasz Aniśko. W 2021r. podpisano wspólny dokument pt. ”Wspólna deklaracja wzywająca Polskę, Niemcy, Komisję Europejską, Bank Rozwoju Rady Europy i Bank Światowy do ZAPRZESTANIA określania rozbudowy Odry, realizowanej w interesie ekonomicznym, jako ochronę przeciwpowodziową, WSTRZYMANIA środków na realizację projektu, prowadzącego do pogorszenia ochrony przeciwpowodziowej i naruszającego prawo ochrony środowiska UE; ZATRZYMANIA przebudowy Odry”.

W wyniku tej deklaracji Polska ma nie mieć żeglownej rzeki. Na tych terenach miałby powstać Park Narodowy Dolna Odra. A na terenach takich jak Kotlina Kłodzka ludzie nie powinni mieszkać. Uważano, że na tych terenach mieszka tak mało ludzi, że ich kosztem nie można niszczyć ekosystemu. Stało się modne hasło „renaturyzacja rzek”. Tegoroczna powódź musiała zweryfikować te wszystkie bajdurzenia o ekosystemach. Tylko, że ofiarami nieodpowiedzialnych działań posłów i działaczy PO stali się zwykli ludzie. A dokumenty mówią same za siebie – to nie PiS, ale PO i akolici odpowiadają za tę katastrofę.

Maria Górzna

powódź powódź w Polsce

Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną