Lewicowiec Terlikowski i jego niegdysiejsze rozważania o niskiej dzietności Polek (FELIETON)
Dzietność w Polsce leci na łeb i szyję. Tymczasem tematem postanowił się zająć niejaki Tomasz Terlikowski, który rzekomo jeszcze jest działaczem katolickim, chociaż patrząc na szereg jego wypowiedzi trudno byłoby się tego domyślić. Zupełnie, jak w przypadku młodzieżówek „partii prawicowych”, które trudno odróżnić od działaczy skrajnego lewactwa z trockistowskiej partii Razem.
Jak go bolą prawdziwi święci i autorytety
Kiedyś Tomasz zasłynął poparciem blokady przez część biskupów zbierania podpisów za ustawą przeciwko marszom LGBTQ-owców i stwierdził że ówczesny minister edukacji i szkolnictwa wyższego profesor Przemysław Czarnek nie miał racji mówiąc, że przez ideologię neomarksizmu kulturowego kobiety rodzą coraz później i coraz rzadziej. Innych jego pomysłów w rodzaju wspierania Ukrainy, czy wspierania tęczowców spod znaku LGBT nawet nie będę omawiał, bo szkoda strzępić języka i klawiatury. Wspomnę tylko jego dwa ataki na osoby święte, którym Tomaszek nie był godzien nawet butów czyścić – świętej Faustyny i świętego Jana Marię Kolbego. Taki z Tomaszka „katolik”. Idealnie pasuje do „Gazety Wyborczej” i jej dodatku dla „katolików nowoczesnych”, czyli „Tygodnika Powszechnego”.
Ekspert od wszystkiego
„Super Express” ze swojej strony kilka lat temu bardzo ubolewał, że „minister edukacji i szkolnictwa wyższego prof. Przemysław Czarnek wywołał poruszenie słowami o kobietach, które (przez ideologię neomarksizmu kulturowego) zmuszane są do rodzenia dzieci zbyt późno, po trzydziestym roku życia, a z tego powodu spada dzietność, (bo ile taka kobieta może dzieci urodzić)”. Cóż jest w tym sporo prawdy, ale też nie do końca. Tymczasem Terlikowski w mediach społecznościowych od razu ostro odciął się od wypowiedzi. Nasz publicysta stwierdził tylko, że „Czarnek nie ma racji. Kobiety nie decydują się na dzieci, bo nie mają z kim”. Tylko, że często te same Polki Pakistańczykom i Murzynom w Wielkiej Brytanii, Marokańczykom w Holandii, czy Turkom w Niemczech rodzą co rok. A wywiad Terlikowskiego dla „Superaka” to w ogóle kuriozum odlotu od rzeczywistości w wykonaniu znanego publicysty. Do niedawna jeszcze katolickiego.
Bo biedaczki nie mają z kim tego dzieciaka zrobić
Taki jest generalnie przekaz Terlikowskiego, który twierdzi, że „Nie jest prawdą, że przez jakiś marksizm kulturowy kobiety zbyt późno decydują się na macierzyństwo i rodzą niewiele dzieci. Rzeczywistość jest inna”. A spadek dzietności „wynika nie z winy kobiet, ale często z niedojrzałości, braku odpowiedzialności mężczyzn. To wielu mężczyzn nie dorasta do roli mężów i ojców. Słabiej od kobiet wykształceni, nie są w stanie zadbać o byt swojej rodziny. To, że kobiety zdobywają wykształcenie, pracę, robią karierę zawodową, wynika z naturalnych zmian społecznych. A, że nie mają dzieci wynika często nie z faktu, że nie chcą mieć, ale nie mają z kim ich mieć. Bo to niedojrzali, niezaradni faceci, którzy w dodatku nie są w stanie zaakceptować lepiej wykształconych i doskonale radzących sobie w życiu kobiet, są tu największym problemem”. Takiego nagromadzenia bzdur w jednej wypowiedzi nawet papier w „Super Expressie” nie powinien znieść.
Przykładowo o takich elementach wpływających na wykształcenie „pozorne wykształcenie” osiągnięte na kierunkach bez ładu, składu, sensu i przyszłości, które jest o wiele częstsze u rodzaju żeńskiego, niż męskiego. W efekcie mamy jakieś europejolożki, genderlożki i feminolożki, których wykształcenie jest niskie a one są oburzone, że nie zarabiają jednej piątej tego co porządny hydraulik, mechanik samochodowy, czy elektryk. Tamci mają jakieś umiejętności, które można sprzedać na wolnym rynku, a one nikomu niepotrzebny papier, którym ze względu na jego konsystencję nawet nie można się podetrzeć.
Terlikowski jaki jest każdy widzi. Zdaniem niektórych jego kręgosłup jest giętki, niczym wąż, żmija, glista, czy inny przedstawiciel rodzaju pierścienic. W opinii innych wreszcie nawrócił się na właściwą ścieżkę stając się „katolikiem otwartym” pokroju księdza Czajkowskiego,agenta i „wielbiciela cnót niewieścich” Stefana „Jurnego” Niesiołowskiego, czy agenta Maleszki – skądinąd prominentnego redaktora „Tygodnika Powszechnego”. W każdym razie należę do osób, które na widok „nowoczesnego katolika” Tomasza T. mają odruch mocno… zwrotny.
Zdzisław Markowski