Czy w Argentynie ma miejsce cud gospodarczy? Prezydent pokazuje swoją skuteczność!

0
0
7
Zdjęcie ilustracyjne
Zdjęcie ilustracyjne / Flickr

Argentyna najwyraźniej wychodzi na prostą po okresie gigantycznego kryzysu i biedy wywołanymi skrajnie etatystycznymi poczynaniami lewicowej koalicji kierowanej przez Sergio Massę i byłego prezydenta Alberto Fernandeza z peronowskiej Partii Justycjalistycznej. Od chwili zaprzysiężenia Javier Milei konsekwentnie wprowadza radykalne reformy.

Milei z Partii Libertariańskiej zwyciężył w wyborach prezydenckich 20 listopada 2023 roku, kładąc kres długoletnim rządom populistów, etatystów i socjalistów na stanowisku głowy państwa od czasów Perona, z wyjątkiem liberalizacji w latach 1989-1999.  W 1946 Juan Domingo Peron, słynny generał i polityk został prezydentem, a w następnym roku utworzył Partię Peronowską, która wskutek wprowadzania wielu szkodliwych regulacji oraz upaństwowienia handlu, przemysłu, infrastruktury i sektora finansowego doprowadził do drastycznego spadku poziomu życia i końca dobrobytu, jakim Argentyna cieszyła się w XIX i XX wieku. Kraj aż do dzisiaj nie zdołał podnieść się gospodarczo, a ludzie zmęczeni życiem w ubóstwie postanowili położyć mu kres i rok temu w dwóch turach głosowania wybrali Javiera Milei, skrajnie wolnorynkowego kandydata. Decyzja okazała się niezwykle korzystna, gdyż natychmiast po objęciu urzędu libertarian zaczął wprowadzać swoje śmiałe zamierzenia w życie. Znacznie ograniczył aparat administracyjny, likwidując trzynaście ministerstw i 30 tysięcy stanowisk urzędniczych, a także powołał o wiele skromniejszy od poprzedniego Główny Urząd Podatkowy.  

 

Buenos Aires od lat zmaga się z bardzo dużą inflacją, przyczyniającą się do spadku wartości pieniądza i szybko odbierającą mieszkańcom oszczędności. Rok temu dobiła ona aż do 300% w skali roku, ale w zeszłym miesiącu wyniosła 2.7%, a więc wzrost cen w październiku był minimalny. Oczywiście należy pamiętać, że w pozostałych miesiącach wskaźnik ten osiągał dużo wyższy pułap, ale kierunek obrany przez Milei wydaje się właściwy i konieczny, aby wrócić do czasów rozkwitu i zapewnić wysoki i stabilny wzrost siły nabywczej pieniądza. Duże postępy daje się zauważyć w obszarze nieruchomości, gdzie w styczniu usunięto zupełnie zbędną regulację cen czynszów i od tamtego czasu podaż mieszkań urosła łącznie trzykrotnie, a czynsze obniżyły się o 40%.  

 

Widać również, że inwestorzy zaufali nowej głowie państwa, co przejawia się w cenie obligacji dolarowych wypuszczanych przez Argentynę - ich cena w niespełna rok urosła aż o 50 centów i teraz wynosi 70 centów.  

 

Jakie są społeczne konsekwencje odważnych przemian ekonomicznych i czy inni wyciągną z nich wnioski? 

 

Niestety, dziesiątki lat prowadzenia polityki socjalnej i etatystycznej i obecnie wdrażana terapia szokowa muszą odbić się negatywnie na społeczeństwie w postaci dość silnego wzrostu ubóstwa i bezrobocia. Nie powinno się jednak zwalać całej winy na gwałtowne przestawianie gospodarki na tory wolnorynkowe, ponieważ poziom biedy rósł już pod rządami poprzedniego prezydenta. Eksperci Międzynarodowego Funduszu Walutowego mówią o okresie naprawczym wynoszącym dwa lata, a później kraj wejdzie na drogę szybkiego rozwoju gospodarczego.  

 

Przykłady z historii pokazują dobitnie, że przejście z socjalizmu do kapitalizmu i wolnego rynku bywa dość bolesne. Przekonali się o tym Chilijczycy po objęciu władzy przez generała Pinocheta w 1973 roku oraz Polacy, kiedy w 1988 weszła w życie słynna Ustawa Wilczka. O ile my nie do końca wykorzystaliśmy szansę, w następnych latach uchwalając coraz więcej przepisów, opłat i podatków, o tyle społeczeństwo argentyńskie dzięki odwadze jednego człowieka może dać przykład pozostałym państwom, nie tylko z Ameryki Łacińskiej. Jeśli ktokolwiek pragnie naśladować kierunek, którym podąża Argentyna powinien pamiętać, że interes kraju i troska o dobro przyszłych pokoleń są ważniejsze niż zaspokajanie potrzeb aparatu biurokratycznego i korzyści wynikające ze sprawowania władzy. Pozostaje jedynie wierzyć, że Buenos Aires nie zboczy z tej ścieżki, a Kongres liczący 257 posłów w Izbie Deputowanych i 72 senatorów nie zablokuje żadnej istotnej inicjatywy ustawodawczej prezydenta, podobnie jak swego czasu stało się w Brazylii z prawicowym, byłym prezydentem Jairem Balsonaro. 

 

Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną