Tak to sobie wykombinowali... Bez wysłania wojsk na Ukrainę stracimy kontrakty na jej odbudowę?

Wasyl Bodnar powiedział na antenie RMF FM, że bez wysłania wojsk do jego kraju „Polska może stracić miejsce przy odbudowie Ukrainy”.
Podczas rozmowy podjęty został temat wysłania wojsk tak zwanej „koalicji chętnych” na Ukrainę. W Polsce istnieje ogromny opór społeczny przeciwko takim decyzjom. Prowadzący zapytał ambasadora, „jak przekonałby Polaków do wysłania wojsk”?
- „Rozumiemy, to, ponieważ są wybory, ponieważ jest opinia publiczna, ale popatrzcie na tę sytuację z innej strony. Wojska francuskie wejdą Dniepra czy do Lwowa, zostaną tam rozlokowani, a później za nimi pójdzie biznes, zacznie się udział w odbudowie Ukrainy. A gdzie będzie polski biznes?” – odpowiedział Wasyl Bodnar.
Mówiąc tak ambasador najwyraźniej zapomniał, jak wielki wysiłek ponosi nadal Polska w związku z tym, że Ukraina broni się przed najazdem. Niedawno, gdy Wołodymyr Zełenski nie docenił wkładu Stanów Zjednoczonych natychmiast została wstrzymana wszelka pomoc.
O tym, że polskie wojska nie zostaną wysłane na Ukrainę przekonują politycy. Na razie – bo jak słusznie zauważył ambasador – retoryka wyborcza wymaga specyficznych zachowań. A po wyborach?
Z drugiej strony zwolennicy tego pomysłu twierdzą, że wysłany kontyngent nie będzie brał bezpośredniego udziału w walkach. Wojsk koalicji w ogóle ma nie być na linii rozgraniczenia pomiędzy obiema stronami. Misja rozpocząć ma się dopiero po zawieszeniu broni. Przekonują też, że przecież Ukraina jest w końcu niezawisłym krajem i może do siebie zapraszać kogo chce. Nie musi oglądać się na zgodę Rosji.
Prezydent Francji powiedział niedawno, że wojska na Ukrainę wyśle „kilka krajów europejskich”. Nie wymienił ich konkretnie. Wiadomo, że siłami dowodzić mają Francuzi i Brytyjczycy.