Obrońcy życia do więzienia za modlitwę
/
W miniony weekend przed Białym Domem aresztowanych zostało łącznie 54 obrońców życia – 22 w sobotę, 32 w niedzielę. Przestępstwo, jakiego się dopuścili polegało na klęczeniu w modlitewnym skupieniu w intencji dzieci poczętych oraz trzymaniu znaków, będących formą protestu przeciwko zabijaniu nienarodzonych – poinformował portal LifeSiteNews.com.
Chcieli przy tym zwrócić uwagę Baracka Obamy na gwałty dokonywane przez jego administrację na wolności religijnej, która przynajmniej teoretycznie w Stanach Zjednoczonych obowiązuje, w praktyce jednak nie jest przestrzegana.
Poddanie się aresztowaniu miało w założeniu organizatorów protestu, jak sami stwierdzili „wysłanie czytelnego sygnału prezydentowi Obamie i wybranym przez nas przedstawicielom, że nie możemy zgodzić się na tak niesprawiedliwe i niemoralne sprawowanie przez rząd swojego mandatu, które zmusza nas do pogwałcenia naszych przekonań, i wolimy raczej iść do więzienia niż się na to zgodzić”.
Otóż zgodnie z wprowadzonym w USA prawem wszyscy pracownicy muszą odprowadzać część swoich składek na ubezpieczenie zdrowotne z przeznaczeniem na aborcję, aby ta mogła być wykonywana z funduszy państwowych, co stanowi jawne pogwałcenie praw i wolności religijnej.
Warto przy tym zwrócić uwagę na silne zaangażowanie organizacji promujących aborcję w kończącą się już w USA kampanię wyborczą. Jak informuje portal internetowy OpenSecrets.org zajmująca się mordowaniem nienarodzonych dzieci, promocją aborcji i antykoncepcji organizacja Planned Parenthood dotychczas wydała na wyścig o fotel prezydenta w Stanach Zjednoczonych 4 043 014 dolarów, przy czym na negatywną kampanię wymierzoną w Mitta Romneya poszło 45 765 dolarów. Nic w tym zresztą dziwnego, gdyż Mitt Romney oświadczył, iż z chęcią pozbyłby się PP, a ta dba o własne interesy.
Tymczasem lojalność prezydenta Baracka Obamy względem PP nie zna granic. - Prezydent Obama jest najwyraźniej bardziej zatroskany ochroną głównej linii działania PP tak, aby mogła kontynuować wspieranie jego kampanii wyborczej na koszt podatnika, niż ochroną kobiet i dziewcząt przed przemocą, handlem żywym towarem, wykorzystywaniem seksualnym i aborcją – stwierdziła Marie Tasy, dyrektor nowojorskiego oddziału organizacji pro-life Right to Life.
Pytanie, czy aborcyjny biznes doprowadzi do reelekcji Baracka Obamy pozostaje otwarte. Jedno jest pewne – jeżeli do niej dojdzie, będzie miał w tym swój poważny udział.
Anna Wiejak
Źródło: LifeSiteNews.com
fot. sxc.hu
Źródło: prawy.pl