ZDJĘCIA, których nie pokażemy

0
0
0
/

Ktoś pokazał szokujące zdjęcia ofiar tragedii smoleńskiej. W internecie można przecież wszystko. Najlepiej, jak takie materiały znajdują się na rosyjskim serwerze. Jest wtedy szansa, że dość dużo czasu internauci będą mieli na to, aby je skopiować!

 

Jak informuje jedna z komercyjnych rozgłośni radiowych, zdjęcia pojawiły się na jednej ze stron internetowych w Rosji. Wykonano je na miejscu katastrofy, w kostnicy i przy trumnach. Część materiału jest opisana. Zgodnie z informacją, na jednym z przestawionych zdjęć ma znajdować się ciało prezydenta Lecha Kaczyńskiego.

 

Kto zamieścił te szokujące zdjęcia? Jest to bloger pochodzący z azjatyckiej części Rosji. Profil założył na początku zeszłego roku. Zdjęcia opublikował miesiąc temu. Mają być dowodem na to, że prezydencki Tupolew rozbił się w wyniku zamachu. Tyle oficjalny komunikat.

 

Mniejsza o to, kto zdecydował się na taką akcję. Zostawmy teraz dywagacje na temat tego, czy autor publikacji miał szczere intencje przekazania Polsce komunikatu potwierdzającego tezy raportu „komisji Macierewicza”. Pytanie – klucz: „dlaczego to zrobił”? Po pierwsze chciał za pewne sprowokować. Po co? Być może dla korzyści (np. politycznej, niekoniecznie własnej). Po drugie – chciał ośmieszyć słabość organów ścigania. I to wydaje się najbardziej prawdopodobne.

 

Skoro dowody rzeczowe wyciekły, to w takim razie jak działają organy państwa zobligowane do tego, aby je chronić? Nasze organy ścigania zarzekają się, że fotografie, o których mowa „z całą pewnością nie pochodzą z materiałów polskiego postępowania.” - Prokurator generalny jutro wystąpi do szefa komitetu śledczego Federacji Rosyjskiej Aleksandra Bastrykina o stanowisko, czy są to materiały pochodzące z rosyjskiego postępowania, a jeśli tak, to jakie zamierza podjąć w związku z tym kroki – oznajmił w komunikacie rzecznik prokuratury Wojskowej.

 

Nie wiadomo, jakie będą ustalenia w tej sprawie, ale jedno jest już dziś pewne: żadna ze stron postępowania nie potrafiła zadbać o odpowiednie zabezpieczenie materiałów stanowiących jeden z kluczowych dowodów rzeczowych. Na razie jesteśmy świadkami przerzucania się odpowiedzialnością. A to z całą pewnością nie służy śledztwu.

 

Z jednej strony Rosjanie nie zadbali zabezpieczenie miejsca sekcji zwłok. Ale wina leży też po polskiej stronie. Przecież na miejscu była Ewa Kopacz, ówczesna minister zdrowia! Ona także obserwowała, kto robi zdjęcia. Swoich uwag najwyraźniej nie przedstawiła komu trzeba.

 

Ponadto z informacji cytowanego radia wynika, że zdjęcia te upublicznione były aż miesiąc. Żadna służba w Rosji nie zareagowała? A może uznano, że nie jest to dowód rzeczowy, tylko jakieś prywatne zdjęcia? Skro tak, to dlaczego te same służby zabraniały filmować miejsca katastrofy przez ekipy telewizyjne oraz fotoreporterskie? Jakim cudem udało się przypadkowej osobie dostać na teren katastrofy ściśle otoczonej kordonem mundurowych?

 

Wreszcie – polska prokuratura umywa ręce, twierdząc, że materiał dowodowy nie należy do Polski. Gdyby skuteczniej zabiegała o przekazanie dokumentów, pewnie nie byłoby problemu. Nikt nie odważyłby się, widząc silne działania dyplomatyczne Polskiej strony – umieścić materiał dowodowy bez zgody, wiedząc, że spotka go sroga kara.

 

I na koniec: tytuły tekstów opisujących to zagadnienie w polskiej przestrzeni internetowej nie pozostawiają złudzeń – chodzi o sensację. „Makabryczne”, „drastyczne”, „szokujące”, „skandaliczne” - to słowa „klucze” internetowych publikacji na ten temat.

 

Michał Walczyk

 

Źródło: prawy.pl

Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną