Kto przestraszył się Marszu Niepodległości i dlaczego
Najważniejszym sukcesem Marszu Niepodległości był jego obywatelski charakter. To szczególnie dziś, w czasach atomizacji społeczeństwa i fałszywej troski rządzących o jego upodmiotowienie, największa zasługa organizatorów Marszu. To autentyczny ruch społeczny jakim stał się Marsz, a nie burdy i kominiarki zaczyna niektórym przeszkadzać.
Marsz Niepodległości był wielką społeczną, a nie państwową czy partyjną uroczystością. Zaznaczmy, że jak słusznie wskazywał Robert Winnicki - jeden z organizatorów Marszu i prezes Młodzież Wszechpolskiej marsz prezydenta "Razem dla Niepodległej" był odpowiedzią na sukces Marszu Niepodległości z roku 2011.
Jeśli iść torem oficjalnej medialnej propagandy i nazwać uczestników Marszu Niepodległości "faszystami, chuliganami i kibolami", to aż dziw bierze, że urząd Prezydenta RP organizuje własny marsz mając za punkt odniesienia właśnie "zadymy tych skrajniaków". Bez mała świadczy to tylko niekorzystnie o prezydencie Komorowskim, jak też o dzisiejszej, całej klasie politycznej.
To dopiero Marsz Niepodległości, a więc ludzi i środowisk z których media i politycy szydzą i mają w głębokiej pogardzie zwrócił im uwagę, że wypadałoby coś zorganizować poza sztampową doroczną zmianą wart pod Grobem Nieznanego Żołnierza i wygłaszaniem tych samych mów - przez 20 lat rok w rok tego samego urzędowego komunikatu, że mamy sojuszników od UE po NATO.
Organizatorami były w dużej mierze Młodzież Wszechpolska i Obóz Narodowo-Radykalny - dziś dwaj wrogowie publiczni zajmujący ex aequo pozycję nr 1, ale udział wzięły różne organizacje społeczne, a także w dużej mierze zwykli niezrzeszeni ludzie, którzy chcieli uczcić 11 listopada idąc w największej manifestacji narodowej.
To, tak naprawdę, najbardziej boli rządzących i niektórych polityków na tzw. prawicy parlamentarnej. Marsz Niepodległości nie zorganizował żaden z nich, ale jednak liczba kilkudziesięciu tysięcy uczestników jest łakomym kąskiem politycznym i wyborczym. Stąd już nazajutrz zaczęło się napominanie organizatorów, żeby nie daj Boże nie próbowali stworzyć partii politycznej.
Dla mnie zabrzmiało to podobnie do kanalizowania Kościoła katolickiego tylko do posługi sakralnej, bez prawa do komentowania sfery społeczno-politycznej i nazywania rzeczy złych w sferze publicznej po imieniu. Możecie sobie działać i maszerować, ale we własnym gettcie, polityka, ta wielka jest dla nas "prawdziwych i normalnych prawicowców". Poseł PiS Joachim Brudziński u Moniki Olejnik stwierdził: "Nie boję się żadnych skrajnych ruchów". Chciałoby się rzec, że ten kto mówi "nie boję się" właśnie czegoś się obawia.
Marsz Niepodległości: PiS znowu się pogubiło >>
W sukurs oficjalnej prawicy zaraz przyszli tzw. konserwatywni dziennikarze. Piotr Zaremba zaskoczony (?!) tym, że tyle osób zjawiło się na Marszu Niepodległości, chciałby go delikatnie mówić "politycznie" spacyfikować, a swoje wywody na wpolityce.pl podsumowuje: "warto dmuchać na zimne". Michał Karnowski twórca i główny redaktor serwisu w swoich siedmiu punktach ma nadzieję, że "środowiska narodowe cofną się z drogi wykorzystania marszu jako wehikułu politycznego, co jest kolejnym elementem wspólne maszerowanie osłabiającym". Nie wspomnę już o redaktorze Tomaszu Sakiewiczu, który razem z "Gazetę Polską" był na Marszu Niepodległości, ale wcześniej, a także w jego trakcie, jak również po nim, wygłaszał dziwne asekuracyjne mowy, które raczej swoją poetyką w stylu "wielonarodowej tradycji Rzeczpospolitej" i "niezadrażniania" lepiej chyba by pasowały na Marszu "Razem dla Niepodległej". Te jego odcinanie się od ideologii narodowej i Dmowskiego doskonale przypomniało tradycje "Gazety Polskiej" z lat 90., kiedy była prawicowym dodatkiem do "Gazety Wyborczej".
W tym kontekście warto zwrócić uwagę, że w przeddzień Marszu Niepodległości odbyła się kolejna miesięcznica katastrofy smoleńskiej. Przygotowania do Marszu jednak całkowicie wyparły tematykę smoleńską z prawicowych serwisów. Tym razem wszędzie był Winnicki i Zawisza, a nie Kaczyński i Macierewicz.
Jeśli dodamy do tego fakt, że na kilkudziesięciotysięcznym Marszu Niepodległości była w zdecydowanej mierze głównie młodzież, która dziś nie może znaleźć pracy, ani miejsca we współczesnej Polsce, to zarówno prezydentowi Komorowskiemu z Giertychem jak i prawicy parlamentarnej możemy powiedzieć: "Miałeś chamie złoty róg".
Choć może bardziej celne wydaje się stwierdzenie, że po 11 listopada 2012 r. "wszyscy obudzili się z ręką w nocniku". Stanęli bowiem naprzeciw z siłą, o której potencjale nie mieli pojęcia. Komorowski i rząd próbuje ją zdyskredytować oskarżeniami o wywoływanie burd, a prawica na wszystkie sposoby rozpoczęła operację ugniatania jej, jak plastelinę do pożądanej przez siebie konsystencji.
Jedno jest pewne. Marsz Niepodległości to społeczny pozytywny wybuch aktywności obywatelskiej, który zaskoczył Platformę Obywatelską i Prawo i Sprawiedliwość. Rządzący nie zdawali sobie sprawy, że siły patriotyczne tak dobrze potrafią się zorganizować, a prawica parlamentarna, że poza narracją smoleńską zaniedbana jest jeszcze ta główna - narodowa, którą nagle wypełniła młodzież licealna i studenci, a nie starsi i bardziej doświadczeni "mężowie stanu".
Paweł Zbrojewicz
fot. archiwum redakcji
Zobacz także:
Marsz Niepodległości, czyli narodowa rewolucja młodych. ZDJĘCIA! >>
MARSZ NIEPODLEGŁOŚCI: Prowokacje policji >>
Robert Winnicki: Policja przygotowywała masakrę? >>
PRAWY.TV: Rafał Ziemkiewicz o Marszu Niepodległości >>
PRAWY.TV: dr Krzysztof Kawęcki o Dmowskim i Marszu Niepodległości >>
Źródło: prawy.pl