Bruksela jak Moskwa, czyli bezbożnicy w ataku
Związek Wojujących Bezbożników, zwany po 1929 rokiem Ligą Bezbożników został oficjalnie rozwiązany w Kraju Rad w 1947 roku. Ale wszystko wskazuje na to, że przetrwał w głębokiej opozycji i po połączeniu z ateistami zachodniego świata przeżywa swoją drugą młodość.
Niemal każdy dzień przynosi doniesienia o nowych, „oryginalnych” pomysłach brukselskiej Ligi Bezbożników. To jedna z najbardziej wpływowych, zrzeszająca czołowych przedstawicieli, organizacja.
Nie jest ona sformalizowana, działa niczym sekta. A jak każda sekta – jest groźna. Propaguje ateizm, wojujący ateizm. Niesłychaną wrogość do wszystkiego, co wiąże się z fundamentem cywilizacji europejskiej – chrześcijaństwem.
Są zapewne wśród nas klienci francuskiej sieci Intermarche. Jeszcze dwa lata temu w logo firmy widniały elementy, które łatwo kojarzyliśmy z filmami o dzielnych Muszkieterach. Jednym z nich był rzucający się w oczy krzyż. I oto w wyniku zmian w logotypie krzyż, drażniący aktywistów Ligi Bezbożników, zniknął. Mocno wyeksponowane zostało, niejako w jego miejsce, serce. Ma ono podkreślać dobroczynny i społeczny charakter organizacji, czyli prowadzącej sklepy Fundacji Muszkieterów.
W pamięci mamy też nieodległą w czasie wojnę o krzyże w szkołach włoskich, która to batalia ma teraz swoją kontynuację w decyzjach rządu „fachowców, profesorów” premiera Montiego. Zainstalowanego nad Tybrem przez finansowych gangsterów z Goldman Sachs, z główną siedzibą w Nowym Jorku.
Włosi mają też problemy z bożonarodzeniowymi szopkami, które tradycyjnie od dawien dawna pojawiały się w grudniu każdego roku. Zbyt wiele symboli religijnych, wielkiego zdarzenia w betlejemskiej szopce, też raziło. W imię laickości w wielu miejscach odchodzi się od tej pięknej tradycji ma półwyspie apenińskim.
W laickiej Francji, której podstawowym wyznacznikiem ustrojowym pozostaje państwowy ateizm, o szopkach nie ma co nawet marzyć. Boże Narodzenie zostało wyparte przez Święta Zimowe. Na kartkach wysyłanych z tej świeckiej okazji trudno by doszukać się jakichkolwiek symboli religijnych.
A – jak donoszą media - „w imię szacunku do innych wyznań” w jednej ze szkół na północy Francji, decyzją dyrekcji szkoły – zakaz wstępu otrzymał św. Mikołaj. Jego miejsce zajmą kolorowe kukiełki. Za rok, dwa św. Mikołaj pójdzie już wszędzie na permanentne bezrobocie, bez prawa do zasiłku.
Ale Liga Bezbożników nie ogranicza swojej chrystianofobii do zachodniej części kontynentu. Ma się co raz lepiej także w Europie Środkowo-Wschodniej. Łatwe pole do działania ma z całą pewnością w Czechach, gdzie występuje największy w Europie odsetek bezwyznaniowców. Sięgałby on pewnie niemal stu procent, gdyby nie liczyć wielu, dosyć tradycyjnych mieszkańców Moraw.
Na Słowacji decyzją nowych, wojujących ateistów, nakazano kilka dni temu, pozbycia się krzyży na banknotach euro – produkowanych przez Bank Narodowy w Bratysławie. Tylko zdecydowany sprzeciw wielu kręgów społecznych, w tym Episkopatu, zablokował postępującą paranoję. Na jak długo?
W Polsce, ze smutkiem, też obserwujemy desakralizację życia. Dotyczy to zwłaszcza okresu Bożego Narodzenia i Wielkanocy. Niestety także nad Wisłą przebąkuje się od „uniwersalnych kartkach grudniowego święta”. Niedawna europosłanka frakcji Europejskich Chrześcijańskich Demokratów, a obecnie Minister Szkolnictwa Wyższego i Nauki z PO, wspiera Ligę Bezbożników, niezwykle aktywnych na uczelniach w Bydgoszczy, w usuwaniu krzyży. Ta walka o „krystaliczną laickość republiki” za chwilę przeniesie się do kolejnych instytucji – szkół, przedszkoli, szpitali.
Czy dalsze panoszenie się w Polsce Ligi Bezbożników z siedzibą w Komisji Europejskiej napotka na zdecydowany sprzeciw centroprawicowej PO? Co na to jej konserwatywna frakcja z ministrem Gowinem? Co do powiedzenia będą mieli liderzy przywiązanego do tradycji PSL i PIS? Co ma w tej sprawie do powiedzenia sytuujący się po tradycyjnej stronie kwestii światopoglądowych prezydent Bronisław Komorowski?
Związek Sowieckich Bezbożników oprócz aktywności werbalno-propagandowej był odpowiedzialny za przemoc w celi likwidacji grup wyznaniowych. Na porządku dziennym była radość po denuncjacji osoby duchownej, albo szarego obywatela, który do jednego z nielicznych obiektów sakralnych udawał się na modlitwę. Salwy uśmiechu towarzyszyły wojującym ateistom po wysadzeniu kolejnej cerkwi, kościoła, zboru, czy meczetu. Podobnie jak po profanacji zwłok na cmentarzach. To wszystko przed nami?
Tylko czekać, aż decyzją "chadeka" Manuela Barosso, szefa brukselskiej Komisji, paneuropejskie pismo „Ateista”, czerpiące z dorobku sowieckiego odpowiednika, otrzyma hojną dotację. A jego lektura będzie obowiązkowa dla wszystkich mieszkańców UE od lat 5 do 105.
Oczywiście w imię tolerancji i poszanowania poglądów drugiej strony. Polska wkładka „Ateisty” mogłaby z powodzeniem być redagowana przez dziennikarzy „Faktów i mitów”, „Nie” i „około religijny” zespół redaktora Turnaua z „Gazety Wyborczej” i ks. Bonieckiego z „Tygodnika Powszechnego”. To „doświadczony” zespół „fachowców”.
Czas się obudzić i zacząć się bronić. Ateistyczna machina się rozpędza. Zaczyna brakować skrzyżowań, które bezbożnicy z Komisji Europejskiej zastępują rondami. Bo wszystko co się krzyżuje, nie jest zgodne z duchem postępowego, laickiego Starego Kontynentu. Quo vadis Polsko? Quo vadis Europo?
Antoni Krawczykiewicz
fot. demotywatory.pl
Źródło: prawy.pl