Malwersant, który „rzygał Smoleńskiem”
/
Jakub Śpiewak - jeszcze wczoraj jeden z wielu - „bogaty, wykształcony i z wielkiego miasta”. Twardy trzon obrońców „przemian ustrojowych po 1989 roku”. Dziś „bohater” nowej mini afery.
W listopadzie ubiegłego roku na swoim blogu Śpiewak napisał m.in. „Mam w głębokim poważaniu to, czy wiozący polską delegację na katyńskie uroczystości samolot ściął skrzydłem brzozę, czy na odwrót – brzoza rozwaliła skrzydło samolotu, czy rozpylano sztuczną mgłę albo hel, czy tupolew wybuchł nad ziemią, czy pod ziemią, czy był na nim trotyl, semteks, czy nitrogliceryna. Nie interesuje mnie, czy Władimir Putin i Angela Merkel osobiście strzelali niedobitkom w głowy, czy też oboje kazali robić to Donaldowi Tuskowi. Rzygam Smoleńskiem”. Konkludując „Ja mam dość. Chcę żyć w kraju normalnym, wolnym od smoleńskiego jadu”.
A tą normalną Polskę Śpiewak chciał budować będąc właścicielem fundacji Kidprotect.pl. Robił to od jedenastu lat. Szlachetny cel – jak wskazuje nazwa fundacji – bezpieczeństwo dla dzieci, więc darczyńcy wpłacali. Oprócz tego był aktywny w wielu miejscach. Ostatnio zachęcał między innymi do gry z Owsiakiem. Zadeklarował też polityczne rozstanie z Platformą Obywatelską. Powód? Blokada regulacji o homozwiązkach.
Nim jednak nastaną wybory i Śpiewak wrzuci kartkę do głosowania na bardziej postępową i europejską formację pokroju Ruchu Palikota będzie musiał „wyspowiadać się” ze swoich grzechów. A w roli spowiednika wystąpi warszawska prokuratura, która – jak donoszą media - prowadzi właśnie dochodzenie. Śpiewak jest podejrzewany, że wykorzystywał pieniądze fundacyjne na cele prywatne.
W ciągu roku wydał między innymi 30 tysięcy w sklepach z odzieżą. Wstępował też do jubilera, gdzie zostawił niecały tysiąc. W perfumeriach i sklepach z zegarkami wydał 6 tysięcy, a w aptekach i księgarniach 4 tysiące. Mało tego w sklepach z oprawkami do okularów skusił się na wydatki rzędu 3 tysięcy. No i po takim „męczącym szaleństwie” musiał przyjść czas na odpoczynek. Na koniec było, więc biuro turystyczne – 6 tysięcy. Wszystko dla dzieci i ich bezpieczeństwa za 200 tysięcy złotych.
Naszemu postępowemu bohaterowi nie przeszkadzał fakt, z w tym samym czasie jego fundacja zalegała z ZUS-em, nie rozliczyła się z Ministerstwem Pracy i Polityki Społecznej z wpływów z 1% podatku za 2011 rok. Śpiewak, jako właściciel nie wypłacał też pensji swoim pracownikom, za co ci ostatni pozwali swojego bosa do Sądu Pracy. Ale dlaczego miał to wszystko robić? Przecież miało się żyć lepiej – wybranym. I tak się przecież stało.
Zbliża się moment rozliczeń podatkowych za ubiegły rok. Może warto zainteresować się głębiej potencjalnymi beneficjentami naszego wsparcia. Są obecni w internecie, aktywni w blogosferze. Prześledźmy, czy podobnie jak Śpiewak „nie rzygali Smoleńskiem” i jednocześnie nie szastali pieniędzmi polskich podatników dla podniesienia sobie standardu życiowego jak przystało na „bogatych, wykształconych, z wielkich miast”.
Wanda Grudzień
Źródło: prawy.pl