Przewodniczący Tusk zrejterował z debaty w PE na temat szczytu UE-Turcja

0
0
0
/

images_nowe_stories_media_felietonisci_kuzmiuk_zbigniew1Przebieg wczorajszej debaty w parlamencie Europejskim dotyczącej ustaleń poniedziałkowego szczytu UE-Turcja, a także przygotowań do posiedzenia Rady Europejskiej w dniach 17-18 marca tego roku, dobitnie wyjaśniał, dlaczego przewodniczący Rady Europejskiej Donald Tusk w niej nie uczestniczył, mimo tego że ogłosił jego sukces.

Przypomnijmy tylko, że podczas niedawnego spotkania z premierem Grecji Aleksisem Ciprasem w Atenach, przewodniczący Tusk wypowiedział słynne zdania skierowane do imigrantów „Nie przyjeżdżajcie do Europy, nie ufajcie przemytnikom. Nie ryzykujcie waszego życia i pieniędzy. To bezcelowe. Żaden europejski kraj nie będzie krajem tranzytowym”.

Te słowa odbiły się wprawdzie echem w europejskich mediach ale raczej nie dotarły do tych imigrantów, którzy są już w drodze albo zamierzają wyjeżdżać z obozów w Turcji, Libanie i Jordanii, a także z Afganistanu, Iraku czy kilku krajach afrykańskich.

Z kolei po poniedziałkowym szczycie Unia-Turcja na konferencji prasowej przewodniczący Tusk triumfalnie ogłosił "dni nielegalnej imigracji do Europy dobiegły końca".

Przebieg wczorajszej debaty w PE jednak tego triumfu nie potwierdzał, tylko chadecy i socjaliści i to w bardzo ostrożny sposób mówili, że porozumienie z Turcją daje nadzieję na ograniczenie fali imigracji do Europy, przedstawiciele pozostałych 6 grup politycznych w PE to porozumienie mocno krytykowali.

Robili to oczywiście z różnych pozycji politycznych, wszak wśród nich byli przedstawiciele partii prawicowych, liberalnych, a nawet komunistycznych, ale krytyka była naprawdę ostra.

Przewodniczący ECR Kamal mówił o ogromnych pieniądzach które mają trafić z UE do Turcji (6 mld euro do 2018 roku), bez gwarancji jednak, że zostaną przeznaczone na poprawę warunków w obozach dla uchodźców znajdujących na terenie tego kraju, przewodniczący liberałów z kolei stwierdził, że Unia rozłożyła prezydentowi Turcji Erdoganowi czerwony dywan, a następnie poleciła temu krajowi za wspomniane 6 mld euro rozwiązanie europejskich problemów imigracyjnych.

Jeszcze ostrzej atakowali komuniści i zieloni, europosłanka Zimmer w imieniu tych pierwszych stwierdziła, że z krajem, który masowo łamie prawa człowieka się nie negocjuje, a europoseł Lamberts w imieniu tych drugich, mówił wręcz o bankructwie moralnym Unii, w świetle porozumienia z Turcją.

Równie zdecydowanie wypowiadał się Farage w imieniu EFDD, jeszcze raz przypomniał, że kryzys imigracyjny spowodowała Angela Merkel ubiegłoroczną zapowiedzią o przyjmowaniu wszystkich imigrantów, którzy przekroczą niemieckie granice, teraz słabą Unię upokarza tym porozumieniem Turcja, a w czerwcu 75 mln Turków będzie miało możliwość swobodnego pojawienia się w dowolnym kraju UE (Turcja uzyskała zapewnienie zniesienia unijnych wiz dla obywateli tego kraju).

Z kolei Marine Le Pen w imieniu ENF mówiła o dyktacie prezydenta Erdogana wobec Europy i o tym, że Turcja już od jesieni 2015 roku "robi Unię w konia", bo na mocy tamtego porozumienia bierze już unijne pieniądze, a ilość imigrantów przedostających się przez morską granicę Turcji do Grecji kilkakrotnie wzrosła, zamiast maleć, jak obiecał ten kraj w tym dokumencie.

W debacie nawet przedstawiciele chadeków i socjalistów którzy na mocy nieformalnego porozumienia kierują najważniejszymi instytucjami UE, nie byli takimi optymistami jak Donald Tusk, że dni nielegalnej imigracji do Europy właśnie dobiegły końca.

Wręcz nalegali na przyspieszenie utworzenia Służby Ochrony Granic (ma zostać utworzona w czerwcu), która miałaby wzmacniać służby graniczne krajów członkowskich odpowiadających za zewnętrzne granice Unii (ale po uzyskaniu zgody zainteresowanego kraju).

W tej sytuacji trudno się dziwić, że Donald Tusk po ogłoszeniu sukcesu w postaci porozumienia z Turcją w ostatni poniedziałek, w środę do PE jednak nie przybył, żeby się nim pochwalić.

Źródło: prawy.pl

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną