Wygląda na to, że w zniewieściałej UE jedynym politykiem, który ma cojones jest kobieta - prezydent Litwy Dalia Grybauskaite (po ojcu Grzybowska, z domu matki- Korsak).
Mamy do niej pretensje, że nie broni interesów Polaków na Litwie, mimo że są tam najliczniejszą narodową mniejszością. Ale to temat na osobne opowiadanie, bo dzisiaj chcę pokazać pozytywy prezydent Grzybowskiej. Otóż, podczas gdy premier Francji Manuel Valls mówi o konieczności jeszcze ściślejszej integracji z imigrantami, ona uważa, że na wojnę wypowiedzianą przez terrorystów trzeba odpowiedzieć wojną. Wali przykrą prawdą po oczach, zarzucając Europie Zachodniej, że zagrożenia terrorystyczne ocenia zbyt naiwnie i niewystarczająco poważnie. Jej zdaniem trwa okrutna, niczym nieuzasadniona wojna i reakcja na nią powinna być adekwatna. Ażeby się terrorystom przeciwstawić, powinno się wzmocnić współpracę służb specjalnych poszczególnych krajów, wymianę informacji, zablokować dopływ finansowania terrorystów i możliwości prania brudnych pieniędzy. Zwraca też uwagę na konieczność wzmocnienia bezpieczeństwa informacyjnego, bo dziś zbyt łatwo rozpowszechniać propagandę i werbować młodych ludzi w szeregi islamskich bojowników.
Dziwne, że o takiej strategii dużo wcześniej w Brukseli nie pomyślano, zajmując się parametrami krzywizny banana i nakazami wymiany żarówek, nie informując o tym, że światło niektórych energooszczędnych świetlówek bywa –jak wykazały badania- dla skóry kancerogenne. Dziwne, że takiego tonu nie słychać z Paryża i Brukseli. Ciekawe jak dzisiaj czuje się „rozczochrany Belg”, który niedawno karcił nas w Strasburgu za rozmontowywanie demokracji. Już dawno powinien zająć się stanem demokracji w swoim kraju, gdzie poprawność polityczna pozwoliła wyhodować getta i terroryzm, przez który giną niewinni ludzie.
Na brukselskich zamachach zawsze można coś ugrać. Na słowa Beaty Szydło o tym, że Polska nie może przyjąć emigrantów, Grzegorz Schetyna. - reaguje negatywnie. Bo dziwnie uważa, że państwa UE nie powinny się kierować w sprawach przyjmowania imigrantów własnym zdaniem, lecz działać jako wspólnota. A niby z jakiej racji? To znaczy, jeśli Merkel nawarzyła piwa, Polska też musi je wypić? Mieliśmy kiedyś Sejm Niemy, ale to były czasy saskie. Teraz Polacy wybrali do sejmu ludzi, którzy stanowiąc rząd, uderzają w status quo, ale mówią w ich imieniu, choć to może nie jest politycznie poprawne. Badanie Centrum im. Adama Smitha na temat przyjmowania emigrantów pokazuje, że 64 proc. Polaków jest temu przeciwnych. Upieranie się Schetyny, że napływ emigrantów nie ma nic wspólnego z zamachami terrorystycznymi jest opowiadaniem bzdur. Po pierwsze- nieprawda, że nic. Po drugie- nawet jeśli teraz nie ma ścisłej korelacji, trzeba dmuchać na zimne, bo się nie integrują. Polscy eksperci od akcji antyterrorystycznych mówią otwarcie, że działania w Polsce są spóźnione o dwadzieścia lat! Dlatego nieważne, że Schetyna twierdzi, iż nieprzyjmowanie imigrantów „znów stawia Polskę na marginesie’. Niech stawia. Okres transformacji pozbawił nas krajowego przemysłu, ukatrupił handel i przedsiębiorczość, doprowadził do likwidacji obronności i miejsc pracy. Wtedy to Unii pasowało. Gdy stawaliśmy się neokolonią, otrzymując w zamian stadiony i autostrady - budowane ze spoiw mineralnych pochodzących ze sprzedanych Francuzom i Niemcom cementowni - chwalono nas, stawiając za wzór jako lidera przemian w regionie. Przez tyle lat robiono z nas ciężkich frajerów. Najwyższy czas, żeby zadbać o swoje interesy, a przyjmowanie imigrantów do nich nie należy.
Europa rządzona przez lewackie pokolenie 68 dogorywa na naszych oczach. Nie pomogą unijne dyrektywy, limity, rezolucje i nagany. Dotychczasowy model Unii Europejskiej był utopią, która sprowadziła na nas nieszczęście. Podobnie jak „zalety” strefy Schengen, wykorzystywane właśnie przez imigrantów. W krajach zachodnich coraz głośniej dochodzą do głosu partie narodowe. Ich zwycięstwo w wyborach jest tylko kwestią czasu. Na razie twa chaos, ale każdy kryzys otwiera szansę na nową rzeczywistość. Jaką? Trwa przeciąganie liny.
Alicja Dołowska