Europy Plus początek końca
Pierwsze sondaże po zawiązaniu Europy Plus dawały tej inicjatywie szansę na poważniejsze zaistnienie na scenie politycznej. Po kilku tygodniach przyszłość mariażu przyjaciół Kwaśniewskiego z „morfinistami” Palikota nie rysuje się już tak różowo.
Jak pokazuje historia zawirowań na polskiej scenie politycznej, każda nowa inicjatywa na starcie otrzymuje zwykle „bonus” od części wyborców. Tak było między innymi z SDPL Marka Borowskiego, Solidarną Polską Zbigniewa Ziobry, czy PJN Pawła Kowala. Wszystkie wymienione formacje startowały nad pięcioprocentowym progiem wyborczym, a partia Borowskiego mogła nawet pochwalić się wynikiem dwucyfrowym.
Podobnie, jeszcze niedawno było z Europą Plus, czyli pomysłem na socliberalne porozumienie, złożone z przyjaciół byłego prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego oraz ratującego się od katastrofy Ruchu Palikota. Sondażowy debiut Europy Plus wypadł lepiej niż konkurenta na lewicy, czyli SLD. Zaniepokojenie nowym-starym bytem dało się zauważyć w szereg Platformy. Media, nawet te związane z wiodącym nurtem, zachowały neutralność.
Kłopoty zaczęły się od „wątku filipińskiego”. Prezentacja regionalnych liderów Europy Plus zbiegła się z nawrotem, tej groźnej pod każdym względem, choroby Kwaśniewskiego. Nie pomogło robienie dobrej miny do złej gry przez Marka Siwca, uspokajające blogowanie Janusza Palikota, czy płomienny uśmiech Ryszarda Kalisza. Cała Polska zobaczyła prawdziwe oblicze „kawiorowej lewicy”. Tej, która przed konferencją zdążyła nie tylko dobrze podjeść, zapalić drogie cygara, ale także zasmakować zapewne niepospolitych trunków.
Potem przyszedł czas na zabiegi służące sklejeniu Europy Plus w jedną całość. Pojawiły się pierwsze rysy. To, co proponowali reprezentujący ekipę Kwaśniewskiego Siwiec i Kwiatkowski nie musiało spodobać się Palikotowi. Do tego doszły jeszcze interesy zmierzającego ku Europie Plus, a popularnego w społeczeństwie, Ryszarda Kalisza. Zainteresowanie dołączeniem do już wymienionych wyraził Paweł Piskorski, lider Stronnictwa Demokratycznego. Po drodze media donosiły o zaangażowaniu w roli lobbysty na rzecz Rosji samego Kwaśniewskiego.
Ta wielość elementów do złożenia, przy ograniczonej liczbie potencjalnie branych mandatów do Parlamentu Europejskiego oraz pogarszającej się wokół Europy Plus atmosfery, musiała zaskutkować poważniejszymi perturbacjami. Atmosfera w centrolewicowej kolejce po zapisy na eurodiety zaczęła się psuć.
Dziś wiemy z doniesień medialnych, że w Europie Plus mocno trzeszczy. Sytuacja jest na tyle poważna, że podobno sam Kwaśniewski rozważa możliwość wycofania swojego patronatu nad tą inicjatywą.
Ręce zaciera Leszek Miller, dla którego fiasko Europy Plus to pozbycie się za jednym zamachem „szorstkiego przyjaciela” Kwaśniewskiego i pałętającego się na lewicy od 2011 roku „morfinisty” Palikota. Pomysł, by to SLD kontrolowała wszystko, co jest na lewo od Platformy, wydaje się dziś bliski realizacji.
Koniec Europy Plus, to także lepszy humor Tuska, który żywił obawy, czy przy duecie Kwaśniewski-Palikot, będzie w stanie otrzymać antypisowski elektorat „młodych, wykształconych, z wielkich miast”.
Wygląda, więc na to, że na scenie politycznej, po nowym rozdaniu, będziemy mieli być może układ nowego lidera (PiS), niezdolnego do zbudowania parlamentarno-rządowej większości, z nieco odstającymi pod względem ilości szabel na Wiejskiej – PO i SLD.
Kwaśniewski, po niezrealizowaniu marzenia o powrocie do wielkiej polityki, ma gdzie wracać. Czeka prezydent Kazachstanu, etat u Jana Kulczyka. Siwiec po dwóch kadencjach może żyć z odsetek. Kaliszowi pewnie jakieś medium zaproponuje prowadzenie programu. A Palikotowi pozostanie „ostatni taniec” z Grodzką.
O krótkim żywocie Europy Plus pewnie nikt nie będzie za chwilę pamiętał. Układającym w Polsce scenę polityczną od lewicy do prawicy służbom specjalnym, takie zgrupowanie oldboyów politycznych, nie jest jak widać potrzebne.
Antoni Krawczykiewicz
fot. sxc.hu
Źródło: prawy.pl