Na konferencji prasowej w Sejmie europoseł PO Janusz Lewandowski (do niedawna komisarz ds. budżetu Unii Europejskiej), snuł rozważania dotyczące przeglądu unijnego budżetu na lata 2014-2020, sugerując, że może być on niekorzystny dla Polski.
Powiedział między innymi, „że zaplanowana na jesień rewizja budżetu UE może być niekorzystna dla Polski z uwagi na niską wiarygodność naszego kraju i różne objawy polskiego egoizmu”.
Wygląda na to, że czołowy polityk PO wyraził w ten sposób kolejny raz filozofię tego ugrupowania, realizowaną z żelazną konsekwencją od momentu utraty władzy, że im gorzej dla Polski, tym lepiej dla tej partii.
Wprawdzie realizacja tej strategii nie przynosi PO sukcesów w badaniach opinii publicznej, ta partia mimo tego, że ma ponad 130 posłów w Sejmie, przegrywa regularnie z Nowoczesną Ryszarda Petru, a jej notowania oscylują wokół kilkunastu procent.
Zaraz po utracie władzy, kiedy rozpoczął się konflikt wokół Trybunału Konstytucyjnego nowy przywódca PO Grzegorz Schetyna na zamkniętym spotkaniu z działaczami tej partii w Warszawie określił działania tej partii krótko „Bruksela i wyprowadzanie ludzi na ulice w Polsce”.
Zaczęło się regularne donoszenie do Brukseli i dowożenie ludzi na protesty KOD-u w Warszawie i w innych miastach (na ostatnią manifestację 7 maja na to dowożenie i billboardy z podobizną Schetyny PO wydała około 3 mln zł).
Ale te działania skończyły się klęską, ostatnia wizyta wiceprzewodniczącego KE Fransa Timmermansa i jego wypowiedź na konferencji prasowej, że rozstrzygniecie sporu wokół TK jest wyłącznie polską sprawą, a Komisja może tylko w tym tylko pomagać”, dobitnie to pokazała.
Jeżeli chodzi o manifestacje KOD-u, to także ich apogeum mamy już chyba za sobą, ostatnia kompromitacja z liczbą uczestników (organizatorzy i administracja Warszawy upierali się że było ich blisko 250 tysięcy, dokładne liczenie także przez Gazetę Wyborczą potwierdziło, że od 50 do 60 tysięcy), oraz konflikty pomiędzy szefami partii opozycyjnych i przywództwem Komitetu, pokazują, że będzie to inicjatywa gasnąca.
Przynajmniej od początku tego miesiąca część mediów i opozycji w Polsce, podkręcała nastroje związane z publikacją w dniu 13 maja przez Moody's, ratingu dotyczącego wiarygodności kredytowej naszego kraju.
Mainstreamowe media i opozycja były wręcz przekonane, że rating będzie obniżony, przepowiadano nawet, że może to być nawet od dwa poziomy (z A3 na BBB) i oczywiście, że winny temu jest obecny rząd i wpierająca go sejmowa większość.
Były minister finansów Jan Vincent Rostowski w jednym z wywiadów twierdził nawet, że obniżka ratingu będzie aż o kilka poziomów i w związku z tym obecny szef resortu finansów Paweł Szałamacha już powinien się podać do dymisji.
Szefowie PO- Grzegorz Schetyna, Nowoczesnej -Ryszard Petru i PSL-u Władysław Kosiniak- Kamysz zwołali nawet na 14 maja w Sejmie wspólną konferencję prasową, żeby wykorzystać spodziewane obniżenie ratingu do zaatakowania polityki ekonomicznej obecnego rządu.
Co z tego, że za takie obniżenie zapłaciliby zwykli ludzie (dewaluacja złotego i podrożenie rat kredytów walutowych, wyższe koszty pożyczania przez państwo, prawdopodobny wzrost oprocentowania kredytów), opozycja totalna wyznaje zasadę „im gorzej dla rządu tym dla nas lepiej”.
Trzeba było widzieć ich miny jak pośpiesznie szukali wtedy nowego przekazu i wymyślili na ogłoszenie zaproszenia szefów klubów Prawa i Sprawiedliwości i Kukiz'15 na rozmowy o Trybunale Konstytucyjnym, choć przecież doskonale powinni pamiętać o zaproszeniu jakie skierował do wszystkich sejmowych klubów na początku poprzedniego tygodnia marszałek Sejmu Marek Kuchciński.
Teraz z kolei mamy wypowiedź europosła Janusza Lewandowskiego, który zdaje się cieszyć z tego, że być może na jesieni podczas przeglądu unijnego budżetu może dojść do cięcia środków dla Polski.
Rzeczywiście taki przegląd się odbywa bowiem Komisja Europejska nerwowo poszukuje dodatkowych środków dla Turcji (obiecano temu krajowi aż 6 mld zł), a także pieniędzy na fundusze powiernicze dla kilku krajów afrykańskich, z których najwięcej imigrantów trafia do krajów UE.
Jeżeli jednak do takiej redukcji dojdzie to będzie ona dotyczyła środków wszystkich krajów członkowskich i zostanie przeprowadzona według tych samych reguł więc „radość” europosła Platformy, że najbardziej dotknie ona Polskę jest naprawdę przedwczesna i co najmniej zastanawiająca.
Czyżby czołowi politycy Platformy rzeczywiście źle Polsce życzyli?