Aberracja polskich elit

0
0
0
/

www.prawy.pl_images_nowe_stories_media_felietonisci_Iwona_Galinska1Dawny establishment ma się coraz gorzej. Po dojściu PiS-u do władzy nie mogą się pozbierać. Przeżywają permanentny szok, z którego nie widzą wyjścia. To nie ta Polska, do której byli przez lata przyzwyczajeni. Nie dość, że obca ideologicznie, to jeszcze zabrała im kasę. Nasi artyści przyzwyczajeni do obfitych dotacji państwowych, poczuli się teraz sierotami. Na czele tych zszokowanych brakiem kasy stoi Krystyna Janda. Wiadomo, że talent aktorski nie idzie w parze z intelektualną głębią. Od aktorów nie wymaga się głoszenia filozoficznych mądrości, ale żeby dojść do takiej aberracji umysłowej, to już rzadkość. Nasza artystka udzieliła niedawno wywiady „Gazecie Wyborczej” i jesteśmy zatroskani jej fatalnym stanem psychicznym. Otóż pani Janda nie śpi po nocach i zastanawia się: „Co mi jest?” I natychmiast dochodzi do konkluzji, że „to Polska mi jest”. I wyjaśnia dramatycznie: „Cały czas mam uczucie jakiejś żałoby po Polsce, po polskiej wolności. Ciągle myślę – co oni z Polską robią? Mam uczucie, że to, co się dziś dzieje, to wielka narodowa tragedia”. Nieszczęsna aktorka ciągle widzi „jakieś łajdactwo, ujawnia się wszystko, co bezwzględne, nieprawe. Ludzie stają się przerażający”. Życie w takim koszmarze musi być bardzo ciężkie, bo na horyzoncie nie widać powrotu dawnych czasów, w których bezkarnie można było kpić w TV z tragedii smoleńskiej, brylować w skeczach pogardy. Obecnie młodzi ludzie odwrócili się od PO i sprzyjają nowej władzy. Aktorka wie, co mówi. Ma dwóch synów studentów i „u jednego z nich wszyscy są sympatykami PiS”. Aż strach się bać. Och łza się w oku kręci za dawnymi czasami, za 1,5 mln państwową dotacją na „wybitny” teatr, który wystawia „wybitne” sztuki w rodzaju zwierzeń Danuty Wałęsowej, w nie mniej „wybitnej” reżyserii. Polska kultura poniesie niepowetowaną stratę, gdy zabraknie głębokich i nowatorskich spektakli teatru „Polonia” i drugiej sceny Jandy „Och teatr”. Toż to wielka kultura w rodzaju dawnego teatru Grotowskiego czy Kantora, która zapisze się w annałach polskiej teatrologii. Śmiać się chce. Polskie prywatne teatry ze swoim repertuarem powinny same na siebie zarabiać, a nie wyciągać łapę po ministerialne pieniądze, które mają wspierać wybitne osiągnięcia kulturalne. Dlaczego tylko niektórzy dyrektorzy prywatnych teatrów mają być pieszczoszkami władzy, a inni muszą się głowić, jak utrzymać swoją placówkę. Teatr Emiliana Kamińskiego „Kamienica” pozbawiony był zawsze jakiejkolwiek dotacji. Sam Kamiński tak kwituje frustracje Jandy: „marzyłbym o takiej dotacji (150 tys. zł). Nie mam co marzyć, muszę dawać sobie radę sam. Musimy zarobić na swój byt”. Dyrektor teatru „Kamienica” inaczej rozumie rolę swojego teatru. Nie skupia się na celebryckim brylowaniu, ale otwiera swoją placówkę na inne społeczne inicjatywy. Przyjął pod swe skrzydła dzieci niepełnosprawne, które w ramach terapii uczestniczą w warsztatach teatralnych i grają w swoim spektaklu. To tu, rok rocznie organizowane są wigilie i jajka wielkanocne dla bezdomnych. A w jednym z małych pomieszczeń teatru pokazywana jest makieta starej przedwojennej Warszawy. Z pietyzmem odtworzony każdy nieistniejący dziś dom i ulice robią niesamowite wrażenie. Miejski Ratusz nie dał na ten cel nawet złotówki i nie wsparł dyrektora „Kamienicy” w walce z szemranym biznesmenem o dalsze istnienie teatru. Cóż, koalicja PO-PSL hojnie wspierała swoich popleczników. Obecną sytuacją trwożą się także piosenkarze z Marią Peszek i Maciejem Maleńczukiem na czele. Maria Peszek jako „sumienie narodu” śpiewa w swej piosence „Modern Holocaust”: „W moim kraju palą tęczę/ Jak kiedyś ludzi w stodole (…) Czego nie zniszczył Hitler i Stalin/ Czego ZOMO pałą nie zajebało/ Czego nie dopalił oświęcimski piec/ Polskiej nienawiści zeżre wściekły piec. (…) Polskiej nienawiści płonie wielki piec/ Nie ma dokąd uciec, nie ma dokąd biec”. Krematoria oświęcimskie porównane do palącej się gejowskiej tęczy… Trzeba nie mieć oleju w głowie, aby równoważyć te dwa wydarzenia. Maleńczukowi obecne czasy zlały się z latami PRL. Artysta jest dręczony fobiami, że „znów trzeba będzie ściszać głos, bo sąsiad jest partyjny”. A „statek zwany Polską najwyraźniej wkracza w strefę turbulencji. Czuć też swąd, coś między spalenizną a szambem. Ktoś przejął stery i , jak chcą niektórzy, zmierzamy ku katastrofie”. Straszne musi być życie w czekaniu na zagładę. Jedyna rada, to jak najszybciej udać się do psychiatry, który przywróci równowagę udręczonej psychice.  

Źródło: prawy.pl

Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną