W dalszym ciągu kwitnie u naszych zachodnich sąsiadów polityka aborcyjna, której efektem jest coroczne zabijanie i to zgodnie z obowiązującym prawem około 100 tysięcy nienarodzonych dzieci. Tutejsze media elektroniczne oraz drukowane od lat propagują unijną nowoczesność i dlatego łatwiej w nich znaleźć lewacko-liberalne hasła namawiające do „wolności” w tym także aborcji na życzenie, niż te chroniące życie od poczęcia.
Efektem wieloletniej liberalnej polityki niemieckich rządów (także tych, które mają w nazwie słowo „chrześcijański”) jest bardzo duża liczba dokonywanych w kraju legalnych aborcji. Jak podał Federalny Urząd Statystyczny w Wiesbaden w roku 2015 w całych Niemczech dokonano 99.937 legalnych i zarejestrowanych usunięć płodu. Jest to liczba podobna od zeszłorocznej i niewiele mniejsza od tej sprzed dwóch lat.
Jak informuje Urząd Statystyczny w 2015 roku wśród kobiet, które zdecydowały się na aborcję, 37.9 proc. było mężatkami, natomiast 57.7 proc. była niezamężna. Niepokojącymi zjawiskiem jest fakt, że ponad 39 proc. kobiet, które postanowiły zabić własne dziecko do tej pory była bezdzietna. Ponad 96 proc. aborcji w 2015 roku dokonano z powodów społecznych na życzenie kobiety, która wcześniej odwiedziła odpowiednią poradnię. Tylko 3.9 proc. aborcji dokonano ze względów kryminalnych, lub zaleceń medycznych. Statystyki te nie zmieniają się od lat i oznaczają, iż w Niemczech w zasadzie każda chętna kobieta bez problemów może i to zgodnie z prawem zabić swoje nienarodzone dziecko.
Bieda to więcej aborcji
Jak wynika ze statystyk w zeszłym roku o kilkaset przypadków zmniejszyła się ogólna liczba aborcji w całym kraju w stosunku do roku poprzedniego, ale w tym samym czasie znacznie wzrosła ich liczba we wszystkich biedniejszych landach (tak zwanych landach poenerdowskich) oraz w dużych także biednych miastach. Dotyczy to przede wszystkim Meklemburgii Przedmurza, Saksonii-Anhalt, Brandenburgii oraz Berlina, Hamburga i Bremy, gdzie statystycznie ilość aborcji była w minionym roku wyższa średnio o około 25 proc. niż w pozostałych landach. 80 proc. pytanych kobiet, które poddały się aborcji w tych landach stwierdziło, że bardzo chciałyby mieć dziecko, lub więcej dzieci ale nie pozwalają im na to warunki finansowe. (Badanie przeprowadziła Agenda niemieckiego Ministerstwa Zdrowia do spraw promocji zdrowia - Bundeszentrale für gesundheitliche Aufklaerung - BZgA)
W Niemczech zabicie nienarodzonego dziecka to błahostka
Obecnie paragraf 218 kodeksu karnego zezwala w Niemczech na zabicie własnego nienarodzonego dziecka – jedynym warunkiem jest uzyskanie zaświadczenia o odbyciu specjalnej porady, co jest tylko zwykłą formalnością. Niestety przez wiele lat porady służące de facto jedynie legalizacji aborcji, prowadziły także liczne placówki Kościoła katolickiego. Dopiero ostra reakcja Jana Pawła II, który na początku lat 2000 nakazał katolickiemu Kościołowi niemieckiemu natychmiastową rezygnację z wystawiania zaświadczeń w tych poradniach, doprowadził do ograniczenia tej moralnie wątpliwej działalności. Co prawda po głośnych dyskusjach Kościół katolicki zrezygnował z wystawiania zaświadczeń, lecz nadal wydają je w swoich poradniach katolickie organizacje.
Liberalna polityka państwa doprowadziła do sytuacji, że co szóste nienarodzone jeszcze dziecko jest u naszych zachodnich sąsiadów zabijane. Od kilkudziesięciu lat ilość aborcji praktycznie niezmiennie utrzymuje się na bardzo wysokim poziomie pomiędzy 100 - 120 tys. rocznie (Są to liczby oficjalne, faktyczne zdaniem ekspertów są minimum dwukrotnie większe). Od 1976 roku (data uchwalenia liberalnego prawa aborcyjnego) w Niemczech zabito ponad 5 milionów nienarodzonych dzieci.
Częściowo za pieniądze podatników
Niemieckie kasy chorych w całości płacą za usunięcie ciąży powstałej w wyniku zajścia kryminalnego i dokonanego z powodów medycznych, ale także częściowo refundują aborcję z powodów społecznych (na życzenie), czyli państwo dopłaca do zabiegów usuwania ciąży. Obecnie dopłaty za legalne usunięcie ciąży wynoszą od (landy i kasy chorych dopłacają różne kwoty) 300 do 600 euro. Kasy chorych dopłacają kobietom, których dochody miesięczne na osobę nie przekraczają 961 euro w zachodnich i 929 euro we wschodnich landach (małe różnice w zależności od landu). Średnio 85 procent (tak zwanych legalnych) aborcji dofinansowywana jest przez państwo. W latach 2005 – 2015 poszczególne landy wydały na tego typu zabiegi ponad 950 milionów euro publicznych pieniędzy.
Waldemar Maszewski, Hamburg.