Ryszardu, co się faktom nie kłania

0
0
0
/

images_nowe_stories_media_felietonisci_pawel_janowski_aktualneNajprzystojniejszy jest. Najmądrzejszy jest. Najbardziej jest. O kim mowa? Nie trzeba pytać myszki-agresorki, żeby odgadnąć. Jeden taki w naszej ojczyźnie kochanej. Podobno zazdroszczą nam jego geniuszu bliżsi i dalsi sąsiedzi.

Nawet Konstytycja 3-go Maja wybudziła się ze snu historycznego, gdy usłyszała, że wciąż obowiązuje i Ryszardu jej broni. Tym bardziej, że jej młodsze siostry – Marcowa i Kwietniowa, nie wspominając o Ludowej i Postkomunistycznej, są podobno zazdrosne. Ryszardu ich nie zauważył, bo taki jest ponadczasowy. W Majowej się zakochał i będzie jej bronił do utraty tchu. Aż się pieniądze na koncie skończą. A przecież one też przystojne są i urodziwe bardzo. Przytulmy zapomniane przez Ryszardu konstytucje.

Cudotwórca z tego naszego Ryszardu jest po prostu. Bo Ryszardu jak już wpadł w dziurę czasoprzestrzenną, to i wydostać się nie może.

Tymczasem chodzą słuchy, że zatroskane demokracje zachodnie chcą nam go podkupić. Linie lotnicze Kosmos-Airways i najbardziej uczciwy na świecie i dobroczynny Deutsche Bank są bardzo zainteresowane. Nawet Volkswagen złożył ofertę taką bardzo uczciwą. Tak uczciwą, jak jego troska o ocieplenie globalne i czyste powietrze. Kwota kontraktu nie jest znana, ale z dobrze poinformowanych źródeł dowiedzieliśmy się, że w grę wchodzą miliony. Grube miliony. Najlepiej franków szwajcarskich.

To dzięki nim Ryszardu przeżywa nieustannie swoje przebudzenie mocy. Każdego dnia o świcie, od chwili przebudzenia, jego intelektualne przestrzenie okołomózgowe wypełniają się mądrością ludu. Zwoje grzeją się i grzeją. A mądrość wlewa się i wlewa. A Ryszardu nie wylewa mądrości za kołnierz. Nie, nie. To jest prawdziwy mężczyzna. Łyka mądrość wielkimi łykami. Łyka, połyka i nie zagryza logiką codzienności. Lekarze odradzają takie ilości, ale on nie pęka. Ma misję do spełnienia, więc wychylić musi jeszcze wiele szklaneczek.

Każdego dnia nowa porcja mocy. Bez zagryzki. Każdego dnia kilka litrów mądrości, z zerową zawartością rzeczywistości. Bo to mądrość dietetyczna, można powiedzieć ekologiczna. I rośnie nam Ryszardu, rośnie. W mądrość i doświadczenie.

Nie mogę już dłużej ukrywać. Muszę wyznać, że podziwiam pana Ryszardu. Gdybym był kobietą, to oddałbym mu serce i wszystko, co mam pod ręką. Szczerze, coraz bardziej go podziwiam. Nawet przez sen podziwiam. Jego oczy tchnące mądrością, jego uszy zasłuchane w głos dziejów, jego dłonie strudzone uprawą polskiej rzeczywistości. Na myśl o nim serce mi szybciej bije, cholesterol skacze, cukier szybuje pod niebiosa. Szczęśliwy jestem po prostu, że żyję w czasach Ryszardu. I nawet po tej samej polskiej ziemi mogę chodzić. Gdzie Ryszardu, tam i ja z nim.

A z tego podziwu rodzi się we mnie nadzieja na raj na ziemi. Oczywiście pod rządami Ryszardu. Nadzieja tym bardziej zasadna, że pozostali jeźdźcy opozycji też czują moc. Choć nie tak genialną, nie tak ognistą, nie tak nieomylną jak Ryszardu. On ma bezpośrednie łącza z dawcą mocy. I dawcą kaski. Ten strumień cyferek na koncie niczym pępowina łączy Ryszardu ze źródłem życia. Bo Gwiazda Soros dba o swoje planetki i pilnuje, żeby nie wypadły z odpowiedniej orbity. I żeby na kanapki mieli, i na bilety do kina, i na kilka innych potrzebnych rzeczy.

Cieszmy się rodacy, bo zbliża się dzień Przebudzenia Mocy. Wiem to, ponieważ rozmawiałem z kosmitami, a oni są dobrze poinformowani. Nieoficjalnie potwierdzają moje przypuszczenia, że Ryszardu jest zapowiadanym od lat mesjaszem. On ci jest nam dany. Więc będzie bardzo dobrze, będzie bardzo lepiej, będzie Ryszardu.

Jego promotor, ojciec i matka w jednym, czyli Leszku profesoru też dba o naszą przyszłość. Co prawda ku utrapieniu i smutkowi naszej ojczyzny został chwilowo wypożyczony przez Ukrainę, ale wiemy, że do nas wróci. Wróci Leszku na białym koniu, jak już puści z torbami naszych sąsiadów. Taki to jeździec. Taki to dobroczyńca ludzkości. W swej bezinteresowności jest niedościgniony. A mając Leszku i Ryszardu nie lękajmy się o przyszłość. Bo nasza przyszłość świetlaną i piękną się rysuje.

Jak prorokuje Łukasz Adamski na portalu "wPolityce": "kolejne marsze KOD przebiegną pod hasłami „Nowej Nadziei”, „Przebudzeniu Mocy” i „Wojnie Klonów”". Zgadzam się z panem redaktorem i czekam na objawienie mocy Ryszardu. W całej pełni, nie w kawałeczku. Komitet Obrony D., jak mawia redaktor Witold Gadowski, jest multiplikacją geniuszu Ryszardu. Dlatego wstępujmy w jego szeregi. Spacerujmy w obronie wolności, miłości, demokracji, korzystnych wyprzedaży, promocji i wszystkiego, co nam bliskie i kochane. Wszystkie ręce na pokład, wszystkie nogi na ulice, wszystkie. Nie ociągajmy się. Ojczyzna czeka. Ryszardu też.

I tak właśnie jest. Ryszardu, co się faktom nie kłania, ale przelewom to raczej tak, jest nowym zbawcą przetrąconej, lewitującej, brukselskiej, najpiękniejszej demokracji. To on kieruje budową Gwiazdy Śmierci lokowanej gdzieś w okolicach Układu Sorosa. Tak bezinteresownie, w obronie demokracji i orzeszków solonych się buduje. No i w obronie jachtów fajnych. Na niej mieszkają wszyscy dobroczyńcy ludzkości, ci co byli i ci co będą. Moc jest z nimi. Kasa też, dlatego ja chcę być z nimi.

Uwierzmy, że Genialny Ryszardu, co się logice i faktom nie kłania, jest naszą nadzieją. Uwierzmy i zaufajmy bezgranicznie. Najwyższy czas zacząć poematy o nim pisać i portrety malować. Liczę na hojne datki z całego świata. Dla artystów i dla Ryszardu troszkę, żeby mu baterie wystarczyło. Ku pamięci. Ku następnym pokoleniom. Ku. Ja sam już piękny wiersz o nim piszę. Niedługo ogłoszę go światu i Ryszardu. Bo on z ludu wyszedł i dla ludu żyje.

Za co żyje, to wie tylko Leszku, nasz kiedyś zbawca. Leszku Wyznawca niewidzialnej ręki rynku i bardzo widzialnych korzyści na koncie osobistym. To on nam urodził i wychował Ryszardu. To jemu wieńce i znicze trzeba pod oknem składać. Do Leszku pielgrzymować i kasy nie żałować. Nasz ci on jest.

Tymi myślami wypełniony, tymi nadziejami zbudowany mogę już spokojnie iść spać. Bo gdy ja śpię, to Ryszardu czuwa i troszczy się o ojczyznę moją kochaną. Taki on jest. Taki dzielny.

Zaznaczam, że wszelkie podobieństwo do osób mniej lub bardziej znanych jest bardziej niż bardzo przypadkowe, a już na pewno niezamierzone. To tak z ostrożności procesowej piszę, żeby mnie Leszki i inne proferosy z torbami nie puścili.

Dr Paweł Janowski

Redaktor Naczelny miesięcznika "Czas Solidarności"

Felieton ukazał się w najnowszym wydaniu "Tygodnika Solidarność"

 

Źródło: prawy.pl

Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną