Obecnie mamy do czynienia z tak nachalną propagandą homoseksualną, iż aż dziw bierze, że zamiast wojsk nie zostaną wysłane przeciwko Państwu Islamskiemu bataliony seksedukatorów, którzy wpajaliby islamistom, jak należy postępować z gejami.
Omar Mateen, który zabił 50 osób, a ranił 53 osoby w największej strzelaninie w dziejach współczesnej Ameryki, był „dobrym chłopcem” – jak twierdzi jego ojciec – mającym żonę i dziecko. Otóż zanim dokonał masakry w gejowskim klubie, trafił go przysłowiowy szlag, kiedy na jednej z ulic Miami zobaczył całującą się parę mężczyzn... I w sumie jego wzburzeniu trudno się dziwić, chociaż w żaden sposób nie usprawiedliwia ono odebrania życia.
O tym, że był porywczy i agresywny mówiła w rozmowie z mediami jego była żona, którą regularnie bił. Problem w tym, że muzułmańscy mężczyźni stale biją swoje żony i jest to element ich kultury, zatem pod tym względem od normy wyznaczonej przez własną społeczność daleko nie odbiegał...
Suponuje się, że owa masakra miała być odpowiedzią na wezwanie Państwa Islamskiego do rzezi w czasie trwającego obecnie Ramadanu, ale czy rzeczywiście?
Mateen, urodzony w USA, a konkretnie w Nowym Jorku, potomek uchodźców z Afganistanu nie znajdował się na liście podejrzanych o terroryzm, chociaż tuż po masakrze odpowiedzialność za nią przyjęło ISIS, o czym poinformowało przez swoje organa prasowe.
Co więcej, natychmiast uaktywnił się prezydent Barack Obama razem ze swoim projektem rozbrojenia Amerykanów i uniemożliwienia im posiadania broni. W sukurs przyszła mu kandydatka demokratów na prezydenta Hillary Clinton, która oświadczyła, że „na naszych ulicach nie może być miejsca na broń”. Rozbrojenie Amerykanów to nie jest nowy pomysł, tyle że dotychczas budził powszechny sprzeciw społeczny. Zarówno Obamie jak i Clinton masakra w klubie gejowskim okazała się pod tym względem jak najbardziej na rękę – nie dosyć, że zrobiła z homoseksualistów grupę prześladowaną, niemalże męczenników w walce o wolność i demokrację, to jeszcze na dodatek dała argument za pozbawieniem przeciętnego obywatela prawa do obrony.
Argument wprawdzie jedynie dla idiotów, jako że jeżeli przestępca chce zdobyć broń i jej użyć, nie będzie miał z tym większego problemu, korzystając z dobrze zaopatrzonego i świetnie prosperującego czarnego rynku, ale w mediach brzmi zupełnie przekonująco, jeżeli zamiast myślenia włączy się telewizor.
Kiedy jednak już uda się rozbroić amerykańskie społeczeństwo, jak obroni się tych biednych gejów przed atakami? Ktokolwiek się nad tym zastanowił? Teraz każdy gej w Stanach Zjednoczonych ma prawo do posiadania broni. Jak Obama z Clinton zrealizują swoje cele, już tak tęczowo czy też różowo nie będzie...
A co, jeżeli ISIS zdecyduje się obrać za cel ataków kluby dla homoseksualistów? Może od razu Obama z Clinton opracują program prewencji i we wnioskach o wizę do USA zawarują deklarację miłości do gejów? Oczywiście amerykańskich gejów.
A nawet więcej – wprowadzą prawo, zgodnie z którym za brak miłości do gejów będzie czekało więzienie? Tak prewencyjnie... Żeby nikt nie ważył się geja nawet palcem dotknąć...
Skoro jednak ochrona gejów ma według amerykańskich władz polegać na rozbrajaniu obywateli i uniemożliwianiu obrony przed przemocą, to może zamiast wysyłać przeciwko Państwu Islamskiemu wojska, amerykańska administracja wyśle całe zastępy seksedukatorów, którzy własnym ciałem będą demonstrować, jak należy obchodzić się z gejami. Przyznam, że jestem niezmiernie ciekawa, co na to powiedzą bojówkarze ISIS...?