Przyzwyczailiśmy się już do marszów i protestów KODziarzy. Stały się stałym elementem weekendowym i na nikim nie robią wrażenia.
Totalna opozycja zapędziła się w kozi róg i nie wie jak się z niego wydostać. Zamiast zlikwidować walki podjazdowe w szeregach PO, podciągnąć wyniki sondaży, Grzegorz Schetyna składa jakiś bezsensowny wiosek w Sejmie o odwołanie Antoniego Macierewicza. Inspiruje się odgrzewanymi kotletami serwowanymi przez „Gazetę Wyborczą”, jakoby w kręgu obecnego szefa MON był TW. Sprawa jest już dawno wyjaśniona i sięganie po nią po iluś tam latach ośmiesza jedynie słuszną gazetę.
No cóż, takie mamy protesty, jaką mamy opozycję.
Gorzej, gdy do boju stają pewne grupy społeczne. Najpierw haniebny strajk pielęgniarek z CZD. Nazywa się to odejściem od łóżek pacjenta. W tym wypadku pacjentami były chore onkologicznie dzieci. Nie chodzi w tym sporze o to, kto ma rację. Wiadomo, że praca pielęgniarek jest ciężka i odpowiedzialna, a wynagrodzenie nie adekwatne do trudu. Tego nikt nie kwestionuje. Przerażenie budzi co innego. Co to jest odejście od łóżek chorego? To pozostawienie go bez opieki i walka o zaspokojenie tylko swoich potrzeb. Trzeba było wiedzieć, jaki zawód się wybiera. Nie we wszystkich profesjach można strajkować. To tak, jakby strażak nie chciał wyjechać do pożaru, bo musi walczyć o swoje. Niech się tam ludzie i cały ich dobytek spalą, byle by tylko moje było na wierzchu. Wyobraźmy sobie ratownika, który walczy o wyższe wynagrodzenie i nie ratuje tonącego, bo strajkuje. Coś się w tym systemie wartości zaburzyło. Egoizm zdominował służbę, posłannictwo. Pielęgniarki, które siłę zbudowały na cierpieniu pacjentów, mogą bezwzględnie walczyć o swoje. Nie patrzą na inny szpitalny personel medyczny, który nie ma siły przebicia i pracuje za głodowe pensje. Oni dawno nie widzieli jakiejkolwiek podwyżki. Pielęgniarki za to ciągle są na fali i uzyskują większe wynagrodzenia. Ciekawe, dlaczego siedziały cicho za poprzednich rządów i nie stosowały tak drastycznych metod protestu. Pielęgniarki zawsze są bojowe, gdy rządy sprawuje PiS. Pamiętamy dobrze białe miasteczko pod siedzibą URM w 2005 roku, gdy premierem był Jarosław Kaczyński. Ich protest był wspomagany przez wpływowe grupy. Jolanta Kwaśniewska odwiedziła strajkujące przynosząc im kwiaty i zaopatrzenie w żywność. Hanna Gronkiewicz –Waltz wspomogła je zupą pomidorową. O proteście pielęgniarek huczały media, gromy rzucając na rządzących. Teraz znów pielęgniarki przypomniały sobie o niskich zarobkach. Dobrze, że udało się w końcu dojść do porozumienia, ciekawe na jak długo.
W ostatni weekend na ulice Warszawy wyszli młodzi lekarze. Protestowali przeciwko niskim zarobkom. Nikt nie odmawia im racji. Skończyli studia medyczne, które są zaliczane do najcięższych, potem różne rodzaje stażu, wszystko po to, aby dostawać wynagrodzenie 2tys. z kawałkiem. Żądają podwyżki, bo jak nie, to wyjadą z kraju i będą leczyć za Odrą, lub na Wyspach Brytyjskich. Oburzenie ich jest słuszne tak samo jak postulaty, ale… I znów pytanie, co robili za poprzedniej władzy? Dlaczego wtedy siedzieli cicho i patrzyli, jak niszczona jest służba zdrowia, wdrażana komercjalizacja szpitali. Teraz nagle, po kilku miesiącach rządów PiS poderwali się do boju. Nic się nie uzdrowi w ciągu pół roku. Trzeba cierpliwie czekać i dopiero najwcześniej za dwa lata można pokusić się o rozliczenie rządzących.
Teraz tylko patrzeć, jak kolejne grupy zawodowe wyjdą na ulice i będą żądać podwyżek. W egoistycznej walce o swoje potrafią rozwalić wszystko. Minimum zrozumienia i cierpliwości tego rządzący mają prawo wymagać od Polsków.
I na ostatek jeszcze jeden marsz protest. „Dziewuchy dziewuchom” pod takim hasłem maszerowały w ubiegły weekend w Warszawie feministki. Oczywiście domagały się pozostawienia ustawy aborcyjnej w spokoju. W imię wolności zabijania dzieci nienarodzonych znów wykrzykiwały te same co zawsze argumenty – kobieta powinna decydować o tym, czy dziecko się urodzi. To jest jej brzuch i jej sprawa. Do „dziewuch” nie trafiają żadne argumenty: o prawie do życia dla każdego, o zadawaniu cierpienia swojemu dziecku, o okrutnym morderstwie. Na te argumenty są głuche. Zapatrzone w hasła źle pojętej wolności składają hołd swemu hedonizmowi. Ale cóż zrobić. Te typy tak mają.
Zbliżające się wakacje pozwolą nam chyba odpoczęć od różnego rodzaju pochodów i protestów. Niezadowoleni i oburzeni wytrzymają do września.
Iwona Galińska