Gdy po godzinie 23, zaraz po zakończeniu referendum stacja telewizyjna Sky News podała, że według sondaży Brytyjczycy przegłosują pozostanie w Unii Europejskiej, mało kto się spodziewał, że będzie odwrotnie. Przy wysokiej jak na referendum frekwencji 72,2 proc. o milion dwieście sześćdziesiąt dziewięć tysięcy pięćdziesiąt głosów więcej wyspiarzy opowiedziało się za Brexitem. Szok!
Szalał z radości po głoszeniu wyników Nigel Farage, lider eurosceptycznego ugrupowania UKIP, którego partia stoczyła przed referendum prawdziwą „bitwę o Anglię”. Nie znalazł sojusznika w premierze Davidzie Cameronie, który co prawda zarządził referendum, ale był zwolennikiem pozostania Wielkiej Brytanii w strukturach Unii Europejskiej. W zaistniałej sytuacji zapowiedział podanie się do dymisji i przewodzenie rządowi tylko przez trzy miesiące.
Za to Farage triumfuje. W jego mniemaniu wyborcy upomnieli się o godność i podmiotowość. Uznał, że jest to „zwycięstwo zwykłych porządnych ludzi, zwycięstwo przeciwko wielkim bankom i korporacjom.” Jego zdaniem Unia Europejska umiera. A Brexit to początek końca. Uważa, że Brytyjczycy zapoczątkowali powrót do Europy niezależnych, suwerennych państw, które są do siebie nastawione przyjaźnie, prowadzą ze sobą interesy, ale nie mają wspólnej flagi i wspólnego rządu. Nie wiadomo jak długo Wielka Brytania będzie wychodziła ze Wspólnoty i jak to się będzie odbywać. Przed referendum przewodniczący Rady Europejskiej Donald Tusk oznajmił, że proces ten może trwać nawet siedem lat. Ale wynik głosowania bardzo go zaskoczył. Dowcipni internauci kpią sobie wypisując, że „Nic mu tak dobrze nie wyszło …jak Wielka Brytania”.
Podniosły się głosy, że w sytuacji wotum nieufności, jakie wyspiarze wyrazili wobec biurokratycznych władz w Brukseli, do dymisji powinien się podać nie tylko Tusk, ale cała Komisja Europejska, która sprawuje władzę wykonawczą w UE, z szefem Jeana-Claudem Junckerem i jego zastępcą Fransem Timmermansem. Odejść powinna również włoska komunistka Federica Mogherini szefowa polityki zagranicznej, a z polskiej strony komisarze: Elżbieta Bieńkowska (Ale jaja! Ale jaja!) i Janusz Lewandowski, który tak sprytnie przeprowadzał w Polsce proces przekształceń własnościowych, że puścił nas w skarpetkach.
Zaniepokojony Brexitem jest Aleksander Kwaśniewski, wieszcząc koniec Wielkiej Brytanii, nie kryje przygnębienia guru Fundacji Batorego Aleksander Smolar. Wyniki głosowania pokazały, że podczas referendum Wielka Brytania pękła na dwie części. Za pozostaniem w UE opowiedziała się bowiem Szkocja i większość mieszkańców Irlandii. Czy to będzie powód do nasilenia tendencji separatystycznych, trudno przewidzieć, ale nie sądzę, by to był powód decydujący.
Kubeł zimnej wody Brytyjczycy wylali na biurokrację z Brukseli, ale też dali ostro po nosie Angeli Merkel za uchodźców. Mają bowiem po dziurki w nosie szturmujących wyspę z francuskiego Calais, zaproszonych przez niemiecką kanclerz imigrantów. A chce ona według rozdzielnika przydzielać ich dalsze kwoty. Na Wyspach obserwowano z uwagą popis buty i sobiepaństwa, jaki Bruksela dała wobec Węgier i Polski. Zrobiło to nad Tamizą wrażenie interweniowania w wewnętrzne sprawy tych krajów. Szarpanie się z Warszawą w konflikcie o Trybunał Konstytucyjny, stawianie polskiego parlamentu i rządu na baczność w związku z ustawą o bezpieczeństwie wewnętrznym czy w kwestii mediów publicznych zajęło widać Brukseli tak dużo energii, że nie zdołała rozwiązać dotąd żadnego z kryzysów: ani uchodźczego, ani strefy euro. Taka Unia nie jest Brytyjczykom potrzebna. Zważmy na fakt, że Wielka Brytania ogłasza „Exit” w momencie, gdy toczą się z Amerykanami owiane mgłą tajemnicy rozmowy w sprawie kształtu umowy TTIP, w których forsowany jest zapis o większej roli globalnych koncernów niż państw ,w których one działają, co w razie konfliktu interesów stawiać może państwa narodowe pod ścianą.
Sytuacja jest nowa. Nikt wcześniej nie zarządził referendum w sprawie opuszczenia UE, ale po wyborze przez wyspiarzy Brexitu, o referendum we Francji walczyć teraz będzie partia Marie Le Pen i eurosceptycy w Holandii. Nie przesadzałabym z czarnowidztwem, jakie będą dla Polski konsekwencje zerwania Londynu ścisłej unii z Brukselą, bo wszystko jest do rozstrzygnięcia podczas rozmów dwustronnych. Być może niepotrzebnie blady strach padł na prawie milion polskich emigrantów pracujących na Wyspach. Są tam przecież cenieni. Zatem warto przytoczyć optymistyczne słowa dobrego wojaka Szwejka, że „jeszcze nie było, żeby jakoś nie było”.
Na razie jest szok. Zobaczymy, co dalej,
Alicja Dołowska