Dariusz Michalczewski zapowiedział, że Dominikowi Tarczyńskiemu
„wj...e jak kozie za obiery”. Poszło o komentarz posła PiS w sprawie Lecha Wałęsy.
W poniedziałek 27 czerwca 2016 r. Lech Wałęsa na spotkaniu Komitetu Obrony Demokracji w Gdańsku powiedział:
"Kochani, którzy widzicie, że ten układ łamie prawo i wy od nich otrzymujecie stanowiska, zapamiętajcie: to się skończy i wytniemy was, z korzeniami wyrwiemy od sołtysa do ministra. Mało tego, sprawdzimy was dokładnie: co zrobiliście, jak zrobiliście, jak rządziliście".
W odpowiedzi poseł PiS- Dominik Tarczyński na następny dzień zamieścił taką wypowiedź na swoim profilu Twitterze:
"Bolek mówi przez media do posła na sejm RP, że wyrwie mnie z korzeniami. Zapraszam Cię na solo bydlaku!".
Wpis Dominika Tarczyńskiego spotkał się z reakcją w samym PiS.
- Wypowiedź posła PiS Dominika Tarczyńskiego nt. b. prezydenta Lecha Wałęsy jest skandaliczna, nie akceptujemy takiego języka - powiedział wicemarszałek Sejmu Ryszard Terlecki.
- Trudno w tej chwili ocenić stan pana posła, czy to była wypowiedź, która jakoś świadczy o jego nieodpowiedzialności, czy też o jakimś chwilowym zaburzeniu emocjonalnym, czy umysłowym – dodał Ryszard Terlecki.
Do wpisu Tarczyńskiego odniosła się również rzeczniczka PiS Beata Mazurek:
- Czas, żeby wszyscy politycy byli odpowiedzialni za swoje słowa, za to, co piszą, za to, co mówią, bo tu nie chodzi tylko o konkretnego posła, ale też o formację, którą reprezentuje.
Posłowi za ten wpis zgodnie z wewnątrzpartyjnymi zasadami dyscypliny grozi upomnienie, kara finansowa lub usunięcie z klubu.
Sprawę skomentował także Dariusz Michalczewski – były bokser, a obecnie celebryta i biznesmen, który w kontrowersyjny sposób wypowiada się ostatnio na tematy polityczne i światopoglądowe.
W wywiadzie dla Super Expressu Dariusz Michalczewski powiedział:
"Ten bydlak nie zna granic. Jak jest w takiej dobrej formie, to niech skoczy nie do pana Wałęsy, ale do mnie, faceta w sile wieku. Chętnie dam mu lekcję szacunku. Nie będę boksował go delikatnie, tylko tak mu wj...ę jak kozie za obiery. Ten goguś z PiS nie ma prawa obrażać pana prezydenta i lepiej, żeby mnie nie spotkał na swojej drodze”.
To nie pierwszy raz kiedy Dariusz Michalczewski wypowiada się krytycznie na temat polityków PiS.
W kwietniu tego roku Dariusz Michalczewski w wywiadzie dla Dziennik.pl ostro skrytykował rządy Prawa i Sprawiedliwości. Zapowiedział, że głosowałby na opozycję.
W wywiadzie dla Dziennik.pl na pytanie jak ocenia rządy PiS odpowiedział:
– Wielki chaos, to widzę najmocniej. I duża arogancja.
Zdaniem byłego boksera rządy PiS mogą odbić się źle na międzynarodowej pozycji Polski i sytuacji gospodarczej:
– Boli mnie też bardzo to, że odwracamy się od naszych sojuszników. Zniechęcamy do siebie USA czy Niemcy.
W 2015 roku publicznie razem z innym byłym bokserem Przemysławem Saletą poparł kandydaturę Bronisława Komorowskiego na prezydenta Polski. Na katowickiej konwencji wyborczej byłego prezydenta Dariusz Michalczewski w dramatycznym apelu przekonywał:
– Wracałem do Polski otwartej, wolnej i nieodpowiedzialnej. Taką Polskę, którą pan zbudował – chciałem podziękować, że prowadził pan tę kampanię i tę pięcioletnią prezydenturę bardzo odpowiedzialnie. (…) Niech pan się nie zmienia, panie prezydencie! (…) Nie zmieniajcie naszego prezydenta, bo lepszego mieć nie będziemy!
W specjalnym klipie w czasie kampanii Michalczewski mówił:
– Nie po to uciekałem z Polski i później tu wracałem, żebyśmy byli zaściankiem Europy. Odwracamy się na wschód, na zachód, a nas mijają górą i dołem. Duda to jest jak matrioszka. Za nim stoi Macierewicz i Kaczyński, co jest absolutnym złem dla Polski. Kochani, głosujcie z głową.
Dariusz Michalczewski jako bokser w roku 1988 opuścił przebywającą w RFN kadrę narodową. Tam w 1991 r. przeszedł na zawodowstwo i przyjął obywatelstwo niemieckie. Pod niemiecką flagą i przy niemieckim hymnie odnosił największe sukcesy w zawodowym boksie. Po raz pierwszy przy polskim hymnie wystąpił na zawodowym ringu w 2002 r. pod koniec kariery.
IF
fot. Konrad Kostępski/Wikipedia, twitter.com/d_tarczynski
Źródło: se.pl, dziennik.pl