Dutkiewicz – od antykomunizmu do neokomunizmu
Czy można, w roli gospodarz miasta, uczestniczyć w otwarciu Ronda Żołnierzy Wyklętych, a równocześnie zaciekle bronić przed „nacjonalistyczną hołotą” człowieka, który poakowskie podziemie „czyścił” z bronią w ręku?
W sytuacji powolnej, acz systematycznej zapaści finansowej Polski pod światłym przywództwem Donalda Tuska i jego głównego księgowego Wincenta Rostowskiego oraz towarzyszącemu jej niezadowoleniu wszystkich grup społecznych i zawodowych, niedawne wydarzenia z Uniwersytetu Wrocławskiego zostały sprytnie wykorzystane przez „grupę trzymającą władzę”.
Na polecenie byłych oficerów prowadzących znani i „lubiani” dziennikarze ze „zbioru zastrzeżonego” oraz ich młodsze koleżanki i koledzy, pozostający na liście płac instytucji z ulicy Rakowieckiej w Warszawie, przystąpili do kreacji starych-nowych zagrożeń dla polskiej demokracji.
Chwilowo na bok odeszły problemy mniejszości seksualnych gnębionych przez homofobów, narodowców i faszystów. W roli poszkodowanego przez te same „elementy” znalazł się stalinowiec i utrwalacz władzy ludowej, a potem „wybitny” naukowiec Zygmunt Bauman.
W obronie stanęły wybitne autorytety moralne III RP. Odżyła „lista Fiuta”. Za „skandaliczne zachowanie” przeprosiła minister Szkolnictwa Wyższego Barbara Kudrycka. W obronie lewaka Baumana stanęło polityczne centrum i lewica. Ryczały Frasyniuki i inne paskudztwa. Prawica, ta bardziej systemowa, zakopała się na czas „burzy” pod ziemię, do czego już zdążyliśmy się przyzwyczaić.
W obronie katowanych medialnie młodych narodowców stanęło kilku znanych, prawicowych publicystów. Ale w głównym nurcie mediów, kontrolowanych przez ludzi WSI/SB, gdyby zestawić pro i anty „baumanowców”, popłynął jak zwykle „wiarygodny” przekaz o zdecydowanej przewadze tych pierwszych. Stokrotki wykonały zadanie.
Największą woltę wykonał zaś prezydent Wrocławia Rafał Dutkiewicz. Ten związany z opozycją solidarnościową, a po drodze między innymi wykładowca Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, w sposób jednoznaczny odciął się od „nacjonalistycznej hołoty” i jej „przywitania” Baumana.
Ten sam Dutkiewicz uczestniczył w nieodległej przeszłości, jako gospodarz miasta, w otwarciu ronda żołnierzy Wyklętych. Nie przeszkodziło mu to jednak stanąć murem za człowiekiem, który jako funkcjonariusz KBW, polskich patriotów, z poakowskich oddziałów, likwidował w mrocznych czasach stalinizmu z bronią w ręku.
Dutkiewicz dołączył tym samym do wielu ludzi ”Solidarności”, którzy wyrzekli się ideałów, które przyświecały jej powstaniu i działalności. Także przy jego zaangażowaniu w latach 80. Dla bycia „politycznie poprawnym”, medialnie szanowanym, Dutkiewicz wszedł do grona parszywców pokroju Barbary Labudy, jej „Władka” Frasyniuka z wrocławskiego podwórka, czy kreatur pokroju Zbigniewa Bujaka, Bogdana Lisa, o gdańskim Bolesławie nie wspominając.
Mając do wyboru ”być”, czy „mieć”, Dutkiewicz wybrał to drugie. Czy opowiedzenie się za stalinowcem Baumanem to wkalkulowana decyzja niespełnionego na szczeblu ogólnopolskim samorządowca?
W 1991 roku Dutkiewicz chciał być posłem z Unii Demokratycznej. Nie został. Dwa lata później senatorem z KLD. Przegrał. Potem zaangażował się z Kazimierzem Michałem Ujazdowskim i „puławianinem” Ludwikiem Dornem w projekt Polska XXI. Efekt? Kompletna klapa. Nie inaczej było z Unią Prezydentów – Obywatele do Senatu w 2011 roku.
Czy Dutkiewicz szykowany jest na coś więcej niż Wrocław? Czy Bliski Wschód, we współpracy z Waszyngtonem widzi go, jako rezerwowego, następcę szanowanego, acz schorowanego Prezydenta Komorowskiego po 2015 roku? Po incydencie wrocławskim Dutkiewicz zdobył kilka punktów u ludzi z Klubu Bildelberg. Może o to w tym całym zamieszaniu chodziło?
Antoni Krawczykiewicz
fot. https://www.facebook.com/zelaznalogika.online
Źródło: prawy.pl