Uśmiałem się do łez, gdy przeczytałem złowieszczy nagłówek na portalu wp.pl „Fatalne wieści dla korzystających z 500+. Banki nie zostawiają złudzeń”. No już się boję.
Jak ja się boję! Kochani rodacy też się bójcie! Nadchodzi burza i pewnie będzie świniobicie, o przepraszam gradobicie, albo kasobranie. Banki ostatnio częściej niż prorocy Starego Testamentu wieszczą i wróżą koniec świata kredytów, ogłaszają lata chude i tłuste, a przede wszystkim nieustannie troszczą się o oszczędności polskich rodzin.
Redaktor Jakub Ceglarz napisał: „Dodatkowe pieniądze z programu Rodzina 500+ pozostaną bez znaczenia przy obliczaniu zdolności kredytowej klientów, chcących zadłużyć się na zakup mieszkania. Banki uważają, że to „niestabilny dochód”, bo w najlepszym przypadku przysługuje przez 18 lat, czyli i tak znacznie mniej niż przeciętny okres kredytowania. A te, które się wyłamują - jak PKO BP, czy mBank - dochód ten będą uwzględniać, ale tylko w krótkoterminowych kredytach gotówkowych”.
No masz ci los. Przecież każdy już od dziecka marzy o tym, żeby się zadłużyć na co najmniej „dwa życia”, bo jedno to za mało. Co tam na dwa, lepiej od razu na wnuki i prawnuki. Niech potem dobrze wspominają rozsądnego dziadziusia i babunię, że kupując 50 metrów kwadratowych zadłużyli rodzinę na kilka pokoleń. Kochani dziadkowie. A jeszcze bardziej kochane banki.
Dowiadujemy się z najnowszych proroctw, że ukochane banki nie będą 500+ wliczać do tzw. zdolności kredytowej w odniesieniu do kredytów długoterminowych. Przy krótkoterminowych, to i owszem. Chętnie połkną 500+. Jak to banki mają w zwyczaju. No kochane są. Kochani dobroczyńcy, bezinteresowni po prostu.
Dodatkowe, pewne środki finansowe dla biednych rodzin nie zwiększą zdolności kredytowej? No, jaki smuteczek ogarnął wydrenowanych do szczętu Polaków.
I bardzo dobrze, że nie będą wliczać, bo lepiej, żeby Polacy przestali brać lichwiarskie kredyty i zaczęli żyć z własnych oszczędności. Przez lata wmawiano wszystkim, jakim to dobrodziejstwem jest założenie sobie na szyi pętli wisielca, nazywanej czasami szubienicą kredytową. Pętla kredytowa jest bardzo atrakcyjna. Można było sobie zamówić w różnych kolorach, o różnej grubości i wzorze splotu, o regulowanej sile duszenia. Do wyboru do koloru. Ważne, żeby kredytobiorca dyndał na tej szubienicy jak najdłużej.
Bo wbrew pozorom banksterzy nie chcą, żebyśmy szybko spłacili pożyczone pieniądze. Nic bardziej błędnego. Oni chcą, żebyśmy wisieli całe życie, żebyśmy całe życie byli podduszani, żebyśmy krwawili miesiąc w miesiąc, rok w rok. Przecież nie zarzyna się kury znoszącej złote jajka, nieprawdaż?
Banksterzy udają, ze się martwią o zwykłych ludzi. Kto jeszcze wierzy w te brednie? Czas kłamstwa na ten temat obnażyć, czas obnażyć banialuki o „produktach bankowych”, które od lat wciskają nam „doradcy finansowi”. Bo przepraszam, czy banki coś produkują? Dobre sobie. Sami doskonale wiedzą, że niczego nie produkują, że Polakom już słowo kredyt i pożyczka stawia włosy na głowie, dlatego za radą ściemniaczy marketingowych wymyślają parawany semantyczne typu „produkty bankowe”, „ubezpieczenia”, „instrumenty finansowe” itd.
Wszystko tak jest schowane, żeby klientowi nie skojarzyło się z wieloletnim ciężarem, z niewolnictwem finansowym. Przy dzisiejszych zniewoleniu przez banki chłop pańszczyźniany był wolnym człowiekiem. Płacił dziesięcinę i mógł pomyśleć o sobie. A dziś? Popatrzmy na frankowiczów, jak ich przywiązano do banków. Całe życie będą spłacać lichwiarskie pożyczki. A może i jednego życia nie wystarczyć. Ile już tragedii miało miejsce, ilu ludzi straciło życie przez widmo windykacji. Jak ktoś nie zauważył niech obejrzy sobie film „Upolowani” Małgorzaty Pawlickiej.
Całe życie spłacać kredyt, to ma być synonimem odpowiedzialności i pomyślności. Dobre sobie.
Na szczęście dla Polaków rząd wprowadził program 500+, który jest jak tsunami dla cwaniaczków od chwilówek i innych lichwiarskich pomysłów. Czyści ten rynek pseudobankowych usług. Nareszcie! Po reakcji przedstawicieli tego środowiska widać najlepiej, że dobrze się stało, że bardzo dobrze się stało. 500+ kosi oszustów. Polakom nie potrzebna jest zdolność kredytowa. Polakom potrzebna jest wolność finansowa i godne zarobki, które pozwolą za oszczędzone pieniądze kupić to, co do życia niezbędne.
W tych pięknych okolicznościach finansowych, gdy ludzie protestują na ulicach, gdy zrujnowani Polacy domagają się sprawiedliwości, redaktor Adam M. szuka gwiazdozbioru Amber Gold. Troszczy się o poszkodowanych. Podobnie jak banksterzy. Na pierwszej stronie najbardziej prawdomównej gazety w Polsce wydrukował mapę nieba. Skąd taki pomysł? Może jakieś zbiorowe katharsis dokonało się na Czerskiej i wszyscy w niebie ratunku szukają? Nieznane są drogi, którymi podążają myśli redaktora Adama. Bo myśli jego urządzeń kopiujących, nazywanych niekiedy redaktorami CKW oraz LGBTRSTW, to już podążają przewidywalnie.
Adam rzekł. I stało się niebo. Na pierwszej stronie Trybuny Ludowej. I wszyscy wiedzą, że niebo jest piękne. Co tam banksterskie ściemy, co tam zrujnowani Polacy, co tam wreszcie wzmocnienie obronności Polski, co tam szczyt NATO. Dajmy spokój jakimś szczytom. Zostawmy te przyziemne tematy. Spójrzmy w nieboskłon. Najważniejszy jest pokój i wyposażenie pokoju. Najlepiej we flaszki kolorowe. Aleksander potwierdza. Dlatego pójdźmy za wzniosłymi sugestiami naczelnego redaktora, spójrzmy w nieboskłon.
On, niczym Immanuel Kant, widzi piękno w Kosmosie, choć zakonnicy na przejściu nie mógł znaleźć. Spójrzmy jego oczami przenikliwymi, pójdźmy śladami jego myśli najmądrzejszych i nieomylnych. Sprawdźmy czy Pas Donalda jest na miejscu, czy na Wenus nie wylądował Jarosław Kaczyński, czy gwiazdy rozjechały się do Kanady i Tajlandii w poszukiwaniu demokracji, czy Amber Gold jest nadal obok Wielkiego Przekrętu i Małego Wozu. Skierujmy swoje oczy w niebo. Kupmy mapę.
Pan Redaktor poprowadzi nas ścieżkami nieskończoności w Kosmosie i wyjaśni nam meandry polityki wszechświatowej. Może jakąś nową galaktykę odkryjemy? Może jakieś kilkaset milionów na koncie w Panamie się znajdzie? Może pan Juncker nas oprowadzi po atrakcjach raju podatkowego w Luksemburgu? Może, może, może. A jako, że są wakacje, więc jedźmy nad morze. Nad nasze piękne Morze Bałtyckie.
Dr Paweł Janowski
Redaktor naczelny miesięcznika „Czas Solidarności”
Felieton ukazał się w najnowszym wydaniu „Tygodnika Solidarność”