By Ukraina była sprawnym państwem musi stworzyć warunki dla rozwoju społeczeństwa obywatelskiego – zbudować samorząd, sprawne i uczciwe sądownictwo, zlikwidować oligarchię i korupcję.
Niestety zamiast samorządu dziś na Ukrainie na czele ponad pięciuset powiatów stoją urzędnicy powoływani bezpośrednio przez prezydenta. A niezbędne dla Ukrainy reformy spotykają się z olbrzymim oporem oligarchów (bardziej wpływowych od oligarchów rosyjskich) oraz przerośniętej biurokracji, które żerują na słabym, skorumpowanym państwie i nieformalnych powiązaniach.
Oligarchowie dla ochrony swoich interesów utrzymują bataliony ochotnicze. Z drugiej strony na Ukrainie, każdy oligarcha ma swoją partię i to zapewnia pewnie pluralizm polityczny. Optymistycznie co do losów Ukrainy nie nastrajają też główni politycy (w tym i Wiktor Juszczenko znajdujący się obecnie poza parlamentem i zasiadająca w parlamentarnych ławach Julia Tymoszenko - oboje oskarżani przez przeciwników politycznych o korupcję i populizm).
Obecny prezydent Ukrainy Petro Poroszenko, kiedyś polityk związany z obalonym Wiktorem Janukowyczem, oligarcha, jest ustępliwy wobec Rosji i nie dokonuje niezbędnych na Ukrainie reform. Prezydent Poroszenko nie należał do żadnej z głównych grup oligarchów. Prezydentem został niespodziewanie. Ma charyzmę, której braknie aspirującym do bycia liderami Wołodymyrowi Kliczce i Arsenijowi Jaceniukowi. O poparciu Wołodymyra Kliczki dla Petro Poroszenki w wyborach prezydenckich zadecydował ścigany przez Amerykanów największy ukraiński oligarcha Dmytro Firtasz, bardzo wpływowy za obalonego prezydenta, Janukowicza. W nagrodę Wołodymyr Kliczko został merem Kijowa.
Bardzo możliwe, że brak koniecznych reform i to, że ustawy antykorupcyjne i lustracyjne nie działają, doprowadzi Ukrainę do do ruiny, dodatkowo złą sytuacje na Ukrainie będzie pogłębiać rosyjska agresja i brak pomocy ze strony Europy. Jednak na korzyść Ukraińców działa to, że „Ukraińcy mają niesamowitą zdolność samoorganizacji, gdy pojawia się kryzys”. Strona obywatelska dysponuje też w konfrontacji z państwem przesiąkniętym patologiami siłą batalionów ochotniczych. Przed trzecim majdanem nowe władze Ukrainy chroni tylko fakt rosyjskiej agresji na Ukrainę.
Odmienność współczesnego społeczeństwa Ukrainy od społeczeństwa w Rosji polega na tym, że Rosjanie nie mają doświadczenia ukazującego, że można obalić władzę. Ukraińcy takie doświadczenie mają (i z pomarańczowej rewolucji, i z majdanu). Dodatkowo Rosjanie nie mający tradycji samoorganizacji społecznej (Ukraińcy od dekad udowadniają, że świetnie są zorganizowani), przez co Rosjanie nie mogą uwierzyć, że Majdan był spontaniczny (co powoduje obsesyjne doszukiwanie się przez rosyjską propagandę amerykańskiej lub polskiej inspiracji majdanu).
Nadzieje, jakie Ukraińcy wiązali z Pomarańczową Rewolucją się nie spełniły. Jedynym jej owocem jest to, że Pomarańczowa Rewolucja nauczyła Ukraińców domagać się o swoje. Pomarańczowa Rewolucja miała duże wsparcie „logistyczne i finansowe ze strony zachodu, szczególnie ukraińskiej emigracji z zachodu”. Bunt społeczny, jakim była Pomarańczowa Rewolucja, był autentyczny, ale niestety politycy oraz oligarchowie przejęli nad nim kontrole i nie spełnili nadziei Ukraińców. Pomarańczowa Rewolucja nie była rzeczywistą rewolucją, ale kontrolowanym przejęciem władzy przygotowanym przez środowisko Wiktora Juszczenki.
Majdan był protestem przeciwko Wiktorowi Janukowyczowi, który „był człowiekiem do bólu sowieckim”, chwiejnym i bezideowym, otoczonym rosyjską agenturą i starymi komunistami, wykonującym pozbawione znaczenia gesty w polityce historycznej. Przed Majdanem Ukraina dążyła do wasalizacji i pełnego uzależnienia od Rosji. Majdan przekreślił jednak plany imperialne Rosji, wykazał samoorganizację społeczeństwa przeciwnego oligarchii i ograniczaniu demokracji.
Majdan rozpoczęła grupa kilkudziesięciu młodych ludzi krytykujących Janukowicza za niepodpisanie umowy stowarzyszeniowej z Unią Europejską. Po kilku dniach protest zaczął się wypalać, „demonstranci byli bliscy podjęcia decyzji o rozejściu się”. Wypalający się protest został jednak brutalnie spacyfikowany przez milicję, co wywołało dużą 500.000 osobową demonstrację Ukraińców oburzonych brutalnością władzy. Każdy kolejny atak milicji radykalizował protest i nakręcał społeczne poparcie dla niego. Majdan odżył i odniósł sukces, bo Wiktor Janukowycz był niecierpliwy i zamiast poczekać cierpliwie na samoczynne wygaszenie Majdanu, zaatakował protest (moim zdaniem podobnie w Polsce nagonka mediów na nieliczny Marsz Niepodległości uczyniła go największą polską coroczną manifestacją).
Sukces Majdanu zaskoczył ukraińską opozycję, która była nieprzygotowana do konfliktu z Wiktorem Janukowyczem – opozycja nie miała absolutnie żadnej kontroli nad protestem, to Majdan nie ufający opozycji dyktował opozycji, co ta ma zrobić. Majdan zdaniem Wojciecha Konończuka, kierownika zespołu Białorusi, Ukrainy Mołdawii w Ośrodku Studiów Wschodnich „był autentycznym ruchem społecznym, niesterowanym przez polityków i do sterowania niemożliwym”.
Zajęcie Donbasu przez Rosjan okazało się być największym problemem dla samych Rosjan. Rosjanie, zajmując Donbas, utracili możliwość ingerowania w ukraińską politykę za pomocą wyborców z Donbasu, stanowiących w 15% prorosyjski elektorat. Rosja może zniszczyć Ukrainę jako państwo, ale nie jest wstanie podporządkować sobie czterdziestu milionowego narodu. Władimir Putin atakując Ukrainę nie rozumiał, że Ukraińcy mają poczucie odrębności etnicznej i olbrzymi kapitał samoorganizacji obywatelskiej.
Na terenach zagrożonych rosyjską agresją, które były prorosyjskie i postsowieckie, eksplodował ukraiński patriotyzm, rosyjskojęzyczni obywatele Ukrainy poczuli się Ukraińcami i powszechnie znienawidzili Rosję. Dr Adam Eberhardt dyrektor OSW stwierdza: „To nie mieszkańcy nacjonalistycznego Lwowa walczą przeciwko Rosjanom pod Mariupolem czy Donieckiem, ale głównie rosyjskojęzyczni mieszkańcy wschodniej i centralnej Ukrainy, którzy zaciągnęli się do batalionów ochotniczych”. Obecna agresja Rosji na Ukrainę uodporniła Rosjan na tendencje rusofilskie. Przed wojną integrację z Europą popierało 40% Ukraińców, i tyle samo Ukraińców chciało integracji z Rosją. Dziś integrację z Europą popiera 60% Ukraińców a z Rosją - 15%. Złudzenia Ukraińców co do Unii Europejskiej wynikają z ich małej wiedzy na jej temat.
Klęska ideowa Rosji na wschodniej Ukrainie jest tym większa, że wschodnia Ukraina została zasiedlona na tle reszt Europy stosunkowo niedawno. Niezasiedziałą populację na wschodniej Ukrainie zdziesiątkował Wielki Głód. Spustoszone tereny wschodniej Ukrainy zasiedlono w ramach sowieckiej akcji osiedleńczej. Osiedleńcy nie posiadali identyfikacji narodowej. I wśród tych wynarodowionych rosyjskojęzycznych tutejszych agresja rosyjska doprowadziła do eksplozji ukraińskiej tożsamości narodowej.
W wyniku rosyjskiej agresji na Ukrainę, Ukrainą zyskała kilkadziesiąt tysięcy żołnierzy z doświadczeniem bojowym, walczących pomimo fatalnych warunków logistycznych (sami musieli zdobyć sprzęt, mundury, paliwo). Ukraińskim fenomenem jest to, że cywile masowo wspierają armię regularną i armię ochotniczą - realnie podlegającą oligarchom (na których lojalność rząd Ukrainy nie ma co liczyć, przez co ukraińscy politycy czują się zdyscyplinowani). Armia Ukraińska jest uzależniona od dostaw ze strony władz lokalnych (bo państwo nie dostarcza jej niezbędnego zaopatrzenia). Współczesna Ukraina swoim rozbiciem armii przypomina XVII-wieczną Rzeczpospolitą, w której armie należały do magnatów. Doświadczenia z dotychczasowych walk ukazują, że Rosja, zajmując całą Ukrainę, ponosiłaby ogromne koszty okupacji tego kraju. Niestety w Rosji władze rozkręciły spiralę nienawiści, która gdzieś będzie musiała mieć ujście.
Agresja rosyjska na Ukrainę ukazała też konflikt między rosyjskimi nacjonalistami a imperializmem rosyjskim Putina, zainteresowanym włączeniem muzułmanów w ruski imperialny naród. „Po tym, jak w Donbasie po stronie separatystów pojawili się Czeczeńcy od Kadyrowa, do walki w ukraińskim batalionie Azow włączyła się spora grupa rosyjskich nacjonalistów z Rosji”, by bronić ukraińskich Słowian przed muzułmanami Putina.
Przez wieki polska polityka ignorowała aspiracje narodowe Litwinów, Białorusinów, czy Ukraińców (dziś wyrazem takiej pogardy dla aspiracji narodowych naszych sąsiadów jest ten nurt polityki jagiellońskiej, który planuje unię Polski mocarstwowej z wschodnimi sąsiadami, bez refleksji, czy wschodni sąsiedzi mają na to ochotę). Dla niepodległości Polski korzystna jest niepodległość krajów wyrosłych z Rzeczpospolitej, po pierwsze dla tego, że tworzą odsuwają one od Polski zagrożenie Rosyjskim imperializmem, a po drugie - stabilizują sytuacje za naszą wschodnią granicą.
Odwoływanie się do I Rzeczpospolitej jest też tym bardzie nieporozumieniem, że i Ukraińcy i Litwini negatywnie oceniają czasy I Rzeczpospolitej, którą uznają za polski instrument niszczenia ich tożsamości i polonizacji. Ukraińcy I Rzeczpospolitą negatywnie oceniają za walkę z kozakami i Chmielnickim. Szczególnie negatywnie oceniana jest przez Ukraińców Ugoda Perejasławska, która na 350 lat oddała Ukrainę we władanie Moskwy oraz brak realizacji Unii Hadziackiej z 1658 roku.
Ogromnym sukcesem Polski i jej olbrzymim kapitałem w ostatnich latach jest wzbudzenie u większości Ukraińców sympatii do Polski (zmianę sympatii na antyrosyjskie i propolskie wzmocniła też agresja Rosji na Ukrainę). Aż 58% Ukraińców deklaruje sympatię dla Polaków, a tylko 7% - niechęć, podczas gdy do Rosji 17% Ukraińców deklaruje sympatię, a 61% - niechęć. Jeszcze bardziej pozytywny, według badań, stosunek do Polaków ma zachodnia neobanderowska Ukraina, gdzie sympatie dla Polaków deklaruje 79% Ukraińców, a tylko niechęć - tylko 2%.
Dominujące w Polsce środowiska patriotyczne, oddziałując na politykę PiS, chcą ten kapitał wykorzystać, i krytycznie podchodzą do niektórych zdecydowanie mniej licznych środowisk patriotycznych i kresowych w Polsce uznających potrzebę walki z bandytyzmem za najważniejszą. Środowiska wpływowe, oskarżając więc swoich niszowych krytyków o to, że nie liczy się dla nich obecny interes Polski tylko za wszelką cenę chcą wymusić na Ukraińcach, by przyjęli polską narrację historyczną (co jest zdaniem środowisk dominujących po pierwsze niemożliwe, a po drugie rodzi konflikty, szkodliwe dla współczesnych interesów Polski)
Zdaniem Adama Eberhardta wicedyrektora Ośrodka Studiów Wschodnich „Heroizacja UPA postępuje na Ukrainie bez związku z koszmarnym dziedzictwem ludobójstwa na Wołyniu i w Galicji Wschodniej”. Zdaniem eksperta instytucji docenianej przez polityków PiS, realia są takie, że Ukraińcy na Ukrainie mają do wyboru tylko dwie narracje historyczne – narrację gloryfikującą UPA albo gloryfikującą sowietów - gloryfikacji UPA „nie towarzyszy jednak antypolonizm”, bo większość Ukraińców nie ma pojęcia o zbrodniach UPA na Polakach (na tych co mają wiedzę historyczną, 100.000 zamordowanych Polaków na tle 6.000.000 milionów zagłodzonych Ukraińców podczas Wielkiego Głodu, czy 6.000.000 Ukraińców ofiar II wojny światowej, nie robi wrażenia).
Według eksperta Ukraina zaatakowana przez Rosję potrzebuje mitu narodowego integrującego Ukraińców, a jedynym mitem jaki może wykorzystać jest mit UPA (bo innego mitu nie ma), kreowany niestety też przez takich ludzi jak szef ukraińskiego IPN Wołodymyr Wiatrowycz, który relatywizuje zbrodnie UPA na Polakach. Uważa on, że „Ukraińcy są obecnie na etapie konstruowania swojej pamięci historycznej i nie wydaje się, żeby byli teraz zdolni pochylać się nad jej ciemnymi kartami”, dla Ukraińców ważnymi teraz sprawami jest wojna, separatyzm i potrzeba dokonania reform. Dlatego, zdaniem eksperta, Polacy w współczesnym interesie Polski niestety są skazani na dialog z spadkobiercami UPA.
Krytyka UPA jest w Polsce wykorzystywana przez lewicę do wpisywania środowiskom patriotycznym antynacjonalistycznych fobii (identycznych skojarzeń, jakie od 25 lat szerzy środowisko Gazety Wyborczej). Specjalnie używa się wobec banderowców przymiotnika nacjonaliści, by nacechować negatywnie ideologię polskiego nacjonalizmu. Dzieje się tak pomimo, że ideologia UPA była ideologią nazistowską a nie nacjonalistyczną.
W dyskusji o UPA lewica podkreśla związki Kościoła katolickiego z banderowcami. Jest oczywiście prawdą, że zbyt wielu duchownych obrządku grekokatolickiego hańbiło się wspieraniem zbrodni UPA. Jednak w narracji antybanderowskiej systematycznie przemilcza się to, że OUN by zapewnić sobie całkowite posłuszeństwo szerzyła laicyzację, by młodzi nie byli pod wpływem duchownych. Stara się również przemilczeć męczeństwo księży katolickich, którzy ginęli w mękach razem ze swoimi parafianami. OUN, tak jak komuniści i naziści, rugował etykę z życia publicznego i odrzucał etykę katolicką.