Podwyżki dla władzy, czy dla Polski?
Tytuł jest nieco prowokacyjny, ale postaram się uzasadnić, że dobrze wynagradzana władza, to nie rozrzutność, a dobra inwestycja. Oczywiście po spełnieniu istotnych kryteriów, o które w polskich realiach będzie niezwykle trudno.
Na swoim ostatnim posiedzeniu przed wakacyjną przerwą Prawo i Sprawiedliwość forsuje podwyżki dla parlamentarzystów, najwyższych urzędników (Premier, ministrowie), Prezydenta i wynagrodzenie dla Pierwszej Damy, czyli dla elity urzędniczej i politycznej. W swym projekcie wnioskodawcy przewidują uzależnienie wysokości wynagrodzenia od efektów ekonomicznych i poziomu życia w Polsce, co jest nowatorską propozycją, ale chciałbym odnieść się do kwestii wynagrodzeń ludzi „władzy” w ogóle, abstrahując od powyższych kryteriów.
POSŁOWIE
Posłowie (senatorowie, to nieco inna sprawa) powinni otrzymać podwyżki w ostatniej kolejności z dwóch powodów.
Po pierwsze to, kto w Polsce zostaje posłem zależy w niewielkim stopniu od kwalifikacji, doświadczenia czy uczciwości kandydata. Obowiązująca ordynacja wyborcza promuje nie posiadających powyższe przymioty, ale tych, którzy otrzymają wysokie miejsca na listach wyborczych, czyli nie najlepszych, ale obdarzonych przychylnością liderów układających wyborcze listy.
Po drugie Sejm to miejsce, gdzie zasiadają posłowie uczciwi, kompetentni i pracowici, którzy swoim osobistym zaangażowaniem przyczyniają się do kształtowania dobrego prawa, ale są oni w mniejszości wobec tych, którzy są jedynie wykonawcami dyspozycji partyjnych central, a ich osobiste zaangażowanie ogranicza się do podnoszenia ręki i naciskania przycisku zgodnie z wytycznymi oraz wygłaszania w mediach wyuczonych formułek z tzw. „przekazów dnia”.
Poseł może przez całą kadencję biernie siedzieć w sejmowej ławie i ze znudzeniem naciskać przycisk do głosowania, nie udzielać się na posiedzeniach plenarnych i podczas posiedzeń komisji (do pobierania wynagrodzenia upoważnia sam udział w posiedzeniu potwierdzony podpisem na liście obecności), nie składać interpelacji i zapytań, nie interesować się problemami współobywateli, a w czasie dyżurów poselskich udawać zapracowanego i nie przyjmować interesantów, ale to w niewielki sposób wpływa na to, czy będzie posłem w kolejnej kadencji.
Czy zatem należy posłom dawać podwyżkę, czy raczej należy poważnie zastanowić się, jak w demokratyczny sposób niektórych z nich wyeliminować z zasiadania w Sejmie?
MINISTROWIE
W Polskich realiach ministrowie, podobnie jak parlamentarzyści, prezentują rozmaity poziom wiedzy, kompetencji i uczciwości, ale, w przeciwieństwie do parlamentarzystów, można ich prawie dowolnie wymieniać na innych (lepszych), a przede wszystkim przełożony (Premier), może wymagać od nich wykonywania konkretnych zadań i skutecznie egzekwować terminowość i jakość tego wykonania. Jakość ministrów z kolei jest w istotnym zakresie uzależniona od wysokości ich uposażenia, czyli oferując relatywnie niewysoką pensję, Premier nie ma możliwości pozyskania na najwyższe rządowe stanowiska części z najlepszych kandydatów, bo nie każdy bardzo dobrze wynagradzany fachowiec będzie skłonny pracować „dla ojczyzny” za 3, 5 czy 10 razy mniejsze wynagrodzenie niż dotychczas. I to jest kolejny powód, by nie oszczędzać, oczywiście w rozsądnych granicach, na uposażeniach ministrów i innych wysokich urzędników państwowych.
PREMIER
Premier, no cóż… Premier powinien dostawać bardzo wysokie wynagrodzenie, bo nie tylko kieruje ogromnym „przedsiębiorstwem” mającym wpływ na życie wszystkich obywateli, całe gałęzie gospodarki, niezliczone instytucje, reprezentuje Polskę podczas międzynarodowych szczytów, negocjuje międzynarodowe umowy, firmuje ustawy, ale ponosi prawną i polityczną odpowiedzialność za tysiące podejmowanych decyzji. Nieuczciwe jest więc twierdzenie, że Premier powinien otrzymywać niewysokie wynagrodzenie „bo emeryci mają niskie świadczenia” albo „podwyżki dla pielęgniarek nie są wysokie” i wynika to z prostej kalkulacji, że los tych drugich uzależniony jest w znacznym stopniu od Premiera, który „steruje” krajem. Nikt rozsądny nie postuluje, by sternik okrętu podczas burzy (podczas flauty również) był tak samo traktowany jak „zwykli” marynarze czy pasażerowie i nie wynika to z nabrzmiałego ego sternika czy jego odmiennych potrzeb bytowych, ale z pragmatycznego i praktycznego podejścia do losu statku i jego pasażerów.
PREZYDENT i PIERWSZA DAMA
Prezydent, zgodnie z Konstytucją, pełni dwie role. Z jednej strony ma wpływ na prawo (inicjatywa ustawodawcza, podpisywanie i wetowanie ustaw), podejmuje decyzje polityczne i personalne, piastuje rozmaite realne funkcje i godności, ale też, wraz z małżonką, pełni funkcję reprezentacyjną. I jako najwyższy reprezentant Rzeczypospolitej powinien otrzymywać najwyższe uposażenie pośród funkcjonariuszy publicznych. Również Pierwsza Dama powinna otrzymywać wynagrodzenie, bo jej ważna, reprezentacyjna funkcja, nie powinna być wykonywana społecznie.
Czy zatem obecna większość parlamentarna, czyli Prawo i Sprawiedliwość, powinna podejmować decyzję o podwyższeniu uposażeń? Tak, ale w inny sposób.
Jeśli obecna większość parlamentarna uważa, że podwyżki są uzasadnione, to powinny one obowiązywać nie od przyszłego roku, a od przyszłej kadencji parlamentu. Taka decyzja nie tylko wytrąciłaby opozycji argument, że uchwalane podwyżki, czy inne przywileje, są wyrazem pazerności obecnej ekipy politycznej, ale zaistniałby zdrowy precedens obligujący przyszłe rządy i przyszłe większości parlamentarne do podejmowania decyzji zgodnych z interesem państwa i obywateli, a nie doraźnej większości, bo dzisiejsza władza może jutro być opozycją, a dzisiejsza opozycja jutro sprawować władzę.
Piotr StrzemboszŹródło: prawy.pl