„Stracili dobrą okazję do milczenia” - takiego określenia użył wobec Polski ówczesny prezydent Francji Jacques Chirac, reagując w ten sposób na poparcie między innymi przez nasz kraj interwencji Stanów Zjednoczonych w Iraku na ponad rok przed członkostwem w Unii Europejskiej (było to w lutym 2003 roku).
Wypada je teraz zdecydowanie powtórzyć i dedykować Komisji Europejskiej po jej wczorajszej decyzji o przyjęciu zaleceń wobec Polski czyli uruchomienia drugiego etapu tzw. procedury badania praworządności w naszym kraju.
Wszczęcie tej procedury przez KE jak już dowodziło wielu ekspertów nie ma żadnego umocowania prawnego w kompetencjach tego ciała (mieli do tej procedury poważne wątpliwości nawet prawnicy innej instytucji Rady Europejskiej), a już wdrożenie jej kolejnego etapu i sformułowanie zaleceń dla Polski, wygląda na kompletne oderwanie od rzeczywistości brukselskich urzędników.
Nie ulega bowiem wątpliwości, że coraz częściej KE swoimi działaniami wprost osłabia Unię Europejską, prowadzi do jej dezintegracji ale wydawało się, że po decyzji Brytyjczyków, którzy przegłosowali wyjście tego kraju z UE, przyjdzie jednak na tych urzędników jakieś opamiętanie.
Jak widać nic takiego się nie stało, KE dalej brnie w konflikty z poszczególnymi krajami członkowskimi jednocześnie poważnie zaniedbując swoje codzienne obowiązki czyli sprawowanie roli strażnika Traktatów.
Ba w ostatnich latach nad głową KE dosłownie „wiszą” poważne problemy, które mimo różnych działań i zaangażowania ogromnych pieniędzy, nie są rozwiązywane, a raczej można je określić „przyklejeniem plastra” na rozognioną ranę.
Jeden z nich formalnie się właśnie rozwiązał, Brytyjczycy zdecydowali w wyjściu z UE, choć wynegocjowanie warunków tego rozstania, tak aby było jak najmniej kosztowne dla obydwu stron (W. Brytanii i 27 pozostałych krajów UE), zajmie przynajmniej 2 lata i będzie zapewne dla urzędników Komisji „drogą przez mękę”.
Dwa pozostałe czyli problem masowej imigracji do UE (w 2015 liczba imigrantów przybyłych do UE przekroczyła 1,5 miliona) i terroryzm z nią związany, a także problemy krajów Południa strefy euro, w tym wręcz dramatycznej sytuacji Grecji, ciągle pozostają do rozwiązania.
Problem masowej imigracji wywołany nieodpowiedzialną polityką Niemiec i ich kanclerz Angeli Merkel, doprowadził do poważnych podziałów wśród krajów UE, część z nich (Węgry, Słowacja i Czechy), skarży decyzję Rady o tzw. kontyngentach uchodźców do Trybunału Sprawiedliwości w Luksemburgu, wreszcie niektóre zawieszają funkcjonowanie przepisów strefy Schengen i wprowadzają kontrole na granicach (np. Dania na granicy z Niemcami, czy Szwecja na granicy z Danią).
Jeżeli Turcja nie będzie chciała mimo oferowanych 6 mld euro (po ostatnich wydarzeniach związanych z nieudanym przewrotem wojskowym), przypilnować swojej granicy z Grecją i imigracja w 2016 roku będzie dalej tak masowa jak do niedawna, to nieuchronne jest zawieszenie funkcjonowania strefy Schengen jednej z podstawowych zdobyczy europejskiej integracji.
Zupełnie dramatycznie wygląda problem terroryzmu związany z masowym napływem imigrantów, ostatnio nie ma wręcz dnia aby nie było jakiegoś zamachu w krajach Europy Zachodniej, a reakcja krajów w których mają one miejsce jak i samych instytucji europejskich polegają raczej na „maskowaniu” problemu niż zmierzeniu się z jego przyczynami.
Z kolei mimo wpompowania w Grecję ponad 300 mld euro przez instytucje europejski, kryzys w tym kraju w dalszym ciągu trwa, bezrobocie wśród ludzi młodych przekracza 50% i jeżeli sytuacja się nie zmieni to jak mówią w PE posłowie greccy od lewa do prawa, temu krajowi grozi po prostu rewolucja.
Trochę lepsza ale w dalszym ciągu trudna jest sytuacja gospodarcza w Portugalii i Hiszpanii, na granicy recesji znajduje się gospodarka włoska, więc cała strefa euro ciągle chwieje się w posadach.
Ale Komisja nie działa właściwie także w sprawach bieżących ważnych dla poszczególnych krajów członkowskich.
Nie zareagowała do tej pory na wprowadzone w Niemczech i we Francji ustanowienie płacy minimalnej (odpowiednio 8,5 euro/godz. i 9,8 euro/godz.), a szczególnie na objęcie nią kierowców środków transportu z innych krajów unijnych świadczących usługi w tych dwóch państwach), co bardzo pogorszyło konkurencyjność świadczących te usługi i oznacza wypychanie ich z tamtych rynków (chodzi głównie o transport ciężarowy z krajów Europy Środkowo - Wschodniej).
Mimo tzw. żółtej kartki danej jej przez parlamenty 11 krajów członkowskich (w tym Polski) w sprawie dyrektywy o tzw. pracownikach delegowanych, odrzuciła to swoiste ostrzeżenie i forsuje swoje dotychczasowe decyzje.
KE zabiera więc głos i podejmuje decyzje w sprawach, w których powinna siedzieć cicho i siedzi cicho w sprawach w których ma naprawdę kompetencje do działania.