Przypomnijmy:
cz.1.:
http://prawy.pl/34442-o-trzech-troskach-niewolnika-ktory-jest-w-nas-i-o-pewnym-pytaniu-ktore-moze-boisz-sie-sobie-zadac/
cz.2.:
http://prawy.pl/34541-o-trzech-troskach-niewolnika-ktory-jest-w-nas-i-o-pewnym-pytaniu-ktore-moze-boisz-sie-sobie-zadac-cz-2/
A zatem po raz trzeci podejmujemy temat i idziemy dalej, albo raczej należałoby powiedzieć po prostu głębiej.
Oprócz dwóch powyższych, zniewalających nas myśli [patrz cz.1 i cz. 2], jest jeszcze jedno dość specyficzne odczucie, które niejednokrotnie dominuje w postrzeganiu własnej tożsamości i de facto bardzo przeszkadza w wędrówce ku wolności. Zobaczmy to wyraźnie.
Wszystkie nasze dokonania, na przykład zawodowe, sportowe, hobbystyczne, nasze różnego rodzaju formy twórczości, zdane egzaminy, umiejętności przejawiające się na różnych polach od nauk ścisłych po humanistyczne, ale także umiejętności interpersonalne, umiejętności organizowania wspaniałych przedsięwzięć itp., mogą wbijać nas w poczucie tzw. własnej wartości. Oczywiście gdy nam się nasze działania udają! Tymczasem błogosławieństwem dla nas jest doświadczenie stanu nazwijmy to – emocjonalnej nieważkości, gdy nasze zamiary, które odpowiadają w przewidywaniu sukcesu naszym umiejętnościom, jednak nam po prostu… nie wychodzą!
Bywamy wtedy zdruzgotani, pełni zwątpienia, zaczynamy tracić grunt pod nogami, przestajemy ufać sobie i niejednokrotnie tracimy zapał do dalszych działań. Dlaczegóż więc taki stan miałby być błogosławieństwem? Otóż to niezwykle cenne doświadczenie, bo wyzwala nas ku prawdziwej wolności! Nie to co nam wychodzi , bowiem nas wyzwala, ale właśnie to, co nam nie wychodzi!
Dlaczego? Bo uczymy się podstawowej kolejnej prawdy o sobie, a mianowicie takiej, że nie jesteśmy tym, co robimy! I od razu uwaga! - Nie oznacza to, że jeśli wyrządzamy komuś krzywdę, to nie ponosimy konsekwencji. Nie! Oznacza to tylko tyle, że to co uczyniliśmy, dobrego lub złego, nie jest nami!
Jeśli bylibyśmy tym, co robimy, kimże byłyby te wspaniałe osoby, które nie mogą robić nic? Ludzie sparaliżowani, chorzy, upośledzeni ruchowo, umysłowo, którzy pokazują nam całym swoim istnieniem prawdę o człowieku! Prawdę o nas!
Zobaczmy całą sprawę jeszcze od innej strony. Jeśli ktoś daje się nabrać na kłamstwo, że jest tym, co robi, grozi mu wielkie niebezpieczeństwo rozpaczy. Każdy popełnia grzech. Możemy dać się zdruzgotać myśleniu, że jesteśmy naszym grzechem, a to jest kłamstwo! Bo my nie jesteśmy naszymi grzechami! Gdyby tak było, nie moglibyśmy nigdy kochać i nigdy nie pozwolilibyśmy na pokochanie nas. To jest właśnie piekło, bo piekło to brak relacji miłości.
Zobaczmy scenę ukrzyżowania Jezusa Chrystusa. Obok wisiało dwóch łotrów. Zarówno jeden jak i drugi obdarowani zostali nieskończonym Miłosierdziem Boga, przecież właśnie Chrystus oddawał za nich życie! Oddawał je za każdego z nas. Obydwaj skazani popełnili grzechy, prawdopodobnie były one bardzo ciężkie, skoro zostali ukrzyżowani. Jeden z łotrów szydził. Dlaczego? Bo nie otworzył się na tę prawdę, że owszem grzechy popełnił, ale nie jest nimi! Chrystus je wybacza! Drugi z łotrów poznał w obecności Chrystusa Prawdę o sobie, zobaczył swoje grzechy, ale zobaczył też, że nimi nie jest, choć je popełnił! Dlatego wolną decyzją rozpoczął z Chrystusem rozmowę! Po prostu zaczął wreszcie rozmawiać z Tym, który od zawsze go kochał nieskończenie!!! I ta jedna rozmowa wyzwoliła go z całego jego niewolnictwa! Ta jedna rozmowa!
A zatem podsumujmy dotychczasowe rozważania i nazwijmy je krótko, tak jak czynił to na konferencjach Henri Nouwen:
Nie jesteś tym, co mówią i myślą o tobie inni, nie jesteś tym, co posiadasz i nie jesteś też tym, co robisz. A zatem co pozostaje? Hm…
Ludzie zawsze o nas mówią i myślą bardziej lub mniej prawdziwie i wywołuje to w nas najróżniejsze odczucia, czasem lżejsze, a czasem bardzo trudne. Rzeczy, czy umiejętności które posiadamy złudnie budują w nas poczucie pewności, a gdy je tracimy czujemy się niekiedy bardzo źle. To co robimy, zwłaszcza gdy pojawia się sukces, sprawia w nas dobre samopoczucie, ale to co nam nie wychodzi, albo błędy które popełniamy, niekiedy powodują w nas frustrację i wiele trudnych odczuć.
I w ten sposób sinusoida naszej samooceny winduje w górę i w dół, a wszystkie związane z tym uczucia, sympatyczne, czy te druzgocące, są dla nas jakąś ważną informacją.
Ale nie w tych odczuciach jest odpowiedź na pytanie: „Kim jestem?”.
Odpowiedź na to pytanie jest do odkrycia w zupełnie innym miejscu, ale również nie poza nami!
Gdzie zatem? Otóż…
cdn…
Katarzyna Chrzan