Smoleńsk oczyści państwo z promoskiewskich zdrajców
Przyjdzie czas na prawdę, przyjdzie czas na sprawiedliwość i przyjdzie czas na odpowiedzialność - mówi dla Prawy.pl poseł PiS Stanisław Pięta w wywiadzie na temat raportu Millera.
Ireneusz Fryszkowski: Jak ocenia Pan raport ministra Millera w sprawie katastrofy smoleńskiej?
Stanisław Pięta: Moja ocena jest selektywna, nie chcę odrzucać ustaleń Komisji Millera, ale zdaję sobie sprawę z jej ograniczonych możliwości. Uważam, że komisja nie dysponowała całym potrzebnym materiałem dowodowym, co było skutkiem polityki premiera Tuska w stosunku do Rosji. Na wynik jej prac wpłynęły także wewnętrzne uwarunkowania polityczne oraz to, że w częściowo niektórzy jej członkowie nie mówiąc już o samym Millerze byli "sędziami we własnej sprawie". Ważny jest kontekst sytuacji tworzonej przez premiera Tuska, ministrów Sikorskiego i Arabskiego, którzy już wcześniej podważali prawo Prezydenta RP do aktywności zagranicznej. Jednak uzgodnienie odrębnej wizyty premierów Tuska i Putina oraz próba budowy kapitału politycznego przez marginalizację roli Prezydenta Polski na rzecz gloryfikowania nic realnie znaczących gestów Putina była haniebna. Rosja po dramacie smoleńskim doskonale to wykorzystała i bezwolnemu polskiemu premierowi narzuciła swoją procedurę, który zgodził się na to bez mrugnięcia okiem.
Tzn. co skłoniło Rosjan do takiej polityki wobec prób wyjaśnienia przyczyn katastrofy?
Akceptacja podrzędnej roli polskiej strony, rezygnacja z pracy w oparciu o porozumienie z 1993 r. , przedwczesny wyjazd z Rosji i mało aktywna rola Edmunda Klicha oraz brak reakcji na oczywiste kłamstwa i zaniedbania strony rosyjskiej wytworzyły przekonanie Rosjan, że wolno wszystko w tej sprawie. Gdy jeszcze premier Tusk, znając już treść rozmów kontrolerów na wieży nie zareagował na raport MAK (za co był krytykowany nawet przez marszałka Schetynę) całkowicie obarczający Polaków za tragedią, to szanse na uzyskanie dostępu do istotnych dowodów zmalały do zera. Komisja nie mogła dotrzeć do wszystkich dowodów, więc nie można mieć zaufania do jej prac. Smoleńsk wraz ze swoimi konsekwencjami był bardzo korzystny dla Rosji, z tragedii tej wielkie korzyści odniosła także Platforma Obywatelska, której politykiem jest pan Miller jeszcze niedawno wnioskujący o awansowanie generała Janickiego. Ciekawe, że w raporcie ministra Millera kwestia odpowiedzialności gen. Janickiego za rozpoznanie lotniska, miejsca pobytu, przygotowanie warunków do bezpiecznej obecności w Smoleńsku Prezydenta RP nie występuje. Gdyby nasze służby przeprowadziły rekonesans tego lotniska, być może wnioski z ich pracy uświadomiłyby Kancelarii Premiera i dowództwu 36. specpułku, gdzie mają lecieć przedstawiciele najwyższych władz.
Co dla Pana jest najbardziej zagadkowe w tej całej sprawie?
Kilka kwestii budzi moje wątpliwości. Dlaczego nie znamy treści rozmów prowadzonych w tym dniu przez kontrolerów lotu przez telefony komórkowe? Trudno uwierzyć, że pierwszy pilot nie miał tak podstawowej wiedzy w zakresie użycia przycisku "uchod". Raport akcentuje błędy polskiej załogi, a przecież kontroler Wiktor Ryżenko nie miał odpowiedniego doświadczenia i kwalifikacji. Ryżenko 10 kwietnia po raz drugi w życiu pracował w Smoleńsku i nigdy wcześniej nie wykonywał pracy na tym stanowisku w tak trudnych warunkach atmosferycznych. O tym, że komendę "horyzont" wydał za późno oraz o błędnym naprowadzaniu polskiej załogi mówią eksperci twórcy raportu, ale nawet gdyby przyjąć, że rzeczywiście było tak jak to opisują, to odpowiedzialność powinna być podzielona po równo, a nie przypisana prawie wyłącznie polskiej załodze. Poza tym chciałbym wiedzieć dlaczego strona polska zrezygnowała z rosyjskiego lidera? Dlaczego odwołano załogę Tu 154, która miała lecieć z Prezydentem 10 kwietnia? Do wyjaśnienia pozostają sprawy remontu polskiego samolotu w zakładach pana Depiraski - przyjaciela pana Putina, przetargu na ten remont i zaangażowania w niego ludzi z WSI oraz 11 awarii, które miały miejsce w tej maszynie już po remoncie.
Premier ogłosił dymisję ministra Bogdana Klicha wskazując niejako winnego. Nie jest Pan z tego zadowolony?
Pan Bogdan Klich nie jest już szefem MON, ale nadal uważa swoją obecność w polityce za konieczną - zamierza startować do Senatu z ramienia PO, może mógłby powiedzieć, dlaczego odwołał przetarg na zakup nowych samolotów VIP-ów? Generalnie raport oceniam krytycznie, chociaż nie zamierzam deprecjonować pracy poszczególnych członków komisji. Działali w takich warunkach, jakie stworzyli im politycy Platformy Obywatelskiej.
Obserwując wystąpienie premiera i sposób dymisji ministra Klicha nawet postronny obserwator mógł odnieść wrażenie, że to wyreżyserowany spektakl. Oto cała wina spadła na wojsko, które we wszystkich sondażach zawsze cieszy się pozytywną opinią społeczeństwa. Czy to kolejne piarowskie przedstawienie kosztem prawdy i pamięci o tragicznie zmarłych w katastrofie?
To oczywiste, że minister Klich próbuje prześlizgnąć się przez niemiły czas dla niego i znaleźć bezpieczną przystań w Senacie. Tusk i PO robią wszystko aby mu to ułatwić. Człowiek, który wyrządził tyle szkód armii, przez którego odchodzą ze służby najlepsi specjaliści, doświadczeni dowódcy, powinien podać się do dymisji nawet jeżeli nie doszłoby do tragedii w Smoleńsku. Haniebna rola panów Tuska, Sikorskiego Arabskiego i Klicha nie zostanie jednak zapomniana.
Tak Pan myśli? Może właśnie raport Millera i dymisja Klicha kończą temat Smoleńska w polskiej polityce?
Smoleńsk, jeszcze nie wszyscy to rozumieją, będzie punktem zwrotnym w naszej historii. Pamięć o łajdackim potraktowaniu Lecha Kaczyńskiego, o paktowaniu z Putinem przeciwko Prezydentowi RP, o pozostawieniu śledztwa Rosji i braku reakcji na rosyjskie kłamstwa, lub tak jak w przypadku B. Komorowskiego powtarzaniu kłamstw MAK, nie zaginie. Przyczyni się do odrodzenia naszego narodu, do oczyszczenia państwa z promoskiewskich zdrajców, agentów WSI i FSB i budowy w końcu normalnej Polski. Kraju, który usiłujemy stworzyć od ponad 20 lat. Przyjdzie czas na prawdę, przyjdzie czas na sprawiedliwość i przyjdzie czas na odpowiedzialność.
Środowa ocena raportu Millera przez MAK czymś Pana zaskoczyła? Ekspert ds. lotnictwa Tomasz Hypki - sekretarz Krajowej Rady Lotnictwa i wydawca "Skrzydlatej Polski" stwierdził, że opinia MAK była lepsza niż te z raportu Millera.
Nie jestem zaskoczony reakcją MAK. Rosjanie mają wszystkie informacje, Polacy jedynie te, które pozwolili im mieć Rosjanie. To skutek polityki premiera Tuska. Prezydent Komorowski, który, przypomnę, już wcześniej powtarzał tezy MAK o "lądowaniu we mgle" też bardzo ułatwił Rosji obronę jej stanowiska. Jeżeli Rosjanie widzą zachowanie polskich władz, to wyciągają z tego wnioski. Mogą powiedzieć wszystko. Polski premier, polski prezydent może zaś tylko przyklasnąć. Taka jest konsekwencja polityki Platformy Obywatelskiej wobec Rosji. Pan Tomasz Hypki jest w mojej ocenie osobą niewiarygodną. Każdy, kto zna wypowiedzi tego pana, wie, że jego oceny były pochopne. Informacje o naciskach wywieranych przez pasażerów Tu-154 na pilotów i lądowaniu samolotu w Smoleńsku okazały się wyssane z palca. Język Tomasza Hypkiego, słowa o "nieprawdopodobnej głupocie pilotów" dyskwalifikują go. Są jeszcze inne kwestie, które były podnoszone w mediach w odniesieniu do pana Hypkiego: pisanie o "niszczeniu służb" i wydawanie czasopisma, którego redaktor naczelny był konsultantem WSI. Uważam, że to wszystko rzuca cień na Tomasza Hypkiego i skłania do ostrożnego podchodzenia do jego słów.
A jak ocenia Pan nowego ministra obrony narodowej Tomasza Siemoniaka?
Trudno o jednoznaczną ocenę. Jego współpraca z Pawłem Piskorskim nie może być oceniona pozytywnie, ale to było dawno. Pan Siemoniak ma spore doświadczenie administracyjne. Nie mam zarzutów do jego pracy na dotychczasowym stanowisku w MSWiA. Nie spodziewam się jednak niczego pozytywnego po nowym ministrze. Problemem jest jednak nie pan Siemoniak, tylko kurs Platformy Obywatelskiej na redukcję sił zbrojnych i obniżenie nakładów na wojsko. Siły Zbrojne RP nie są w obecnym stanie zapewnić konstytucyjnego obowiązku obrony niepodległości i nienaruszalności granic i pan Siemoniak tego nie zmieni. Do tego dochodzi powrót ludzi WSI i programowy pacyfizm liberałów. Pan Siemoniak nic nie poprawi, bo celem PO jest umniejszenie znaczenia wojska, historii i patriotyzmu. Osłabienie wartości patriotycznych i narodowych jest warunkiem rządów PO. To oczywista oczywistość.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiał Ireneusz Fryszkowski
fot. Marcin Maciej Krupa
Źródło: prawy.pl