Maciej Kałek: Tęczowa propaganda i WANDALIZM
Gdy na placu Zbawiciela spłonęła po raz czwarty tęcza, zaraz pojawiły się komentarze od „oburzonych“, którzy uważają podpalenie jej za wandalizm i głupotę. Jak to jest z tą tęczową flagą?
Mowa oczywiście o incydencie, który po raz czwarty z kolei wystąpił w Warszawie. Oto praca Joanny Wójcik - wielka konstrukcja, przedstawiająca tęczę z kwiatów - została podpalona.
Praca należy do Instytutu Adama Mickiewicza, więc warto wyciągnąć z tego wnioski. Nie wiadomo kto, ani dlaczego podpalił kolejny raz z rzędu tę „fantazyjną“ figurę, jednak już pojawiają się takie pojęcia, jak „wandale“, czy „chuligani“.
Wśród komentarzy, jakie pojawiają się na różnych portalach i forach, najczęściej można wyczytać takie, które szydzą: „w takim razie ktoś spalił symbol religijny! Przecież tęcza to symbol religijny!“, lub też: „to prawdziwą tęczę na niebie niech też spalą“.
W całej tej sprawie jest olbrzymie zagmatwanie, a opinia społeczna skupia się jak zwykle na czymś, co nie ma w zasadzie większego sensu i jest jednym, wielkim populizmem. Zacznijmy więc od najprostszych niedomówień.
Tęcza sama w sobie nie jest symbolem religijnym dla katolików. Symbolem religijnym może być krzyż, lub ryba. Z nimi najmocniej identyfikują się chrześcijanie - mniej zaś z krzewem gorejącym, wężem miedzianym, gwiazdą Dawida, czy właśnie tęczą.
Jednak wiadomo jest też, że od Starego Testamentu tęcza należy do kanonu pozytywnych symboli, które zwiastują przymierze Nieba z Ziemią (Boga z ludźmi). I na te fakty często powołują się środowiska LGBTQ, które tworzą fałszywy obraz ludzi walczących z koncepcją gender.
Skoro bowiem ktoś sprzeciwia się promowaniu homopropagandy, a jako sprzeciw uznaje podpalenie/rwanie tęczowej flagi, to ten ktoś na pewno nie jest dobrym katolikiem - skoro niszczy symbol religijny, to jakby sam sobie przeczył.
Problem w tym jest taki, że środowisko „gejowskie“ zawłaszczyło sobie ten symbol, wydzierając go z konkretnego znaczenia kulturowego (kultury chrześcijańskiej - nie bójmy się tego określenia), a stworzyło całkowicie nowe znaczenie tego symbolu - mocno wbijając owe znaczenie do popkultury.
Rzecz jasna, owym znaczeniem jest „równość inności“, czy też „równość i różnorodność“. Wedle ich definicji - każda forma przeżywania swojej seksualności jest dobra i równa sobie. W tym sensie, nie ma miejsca na związek sakramentalny - małżeński - jaki mógłby być zawarty jedynie pomiędzy mężczyzną, a kobietą. Chcą nawet zniesienia tej instytucji, co potwierdzają słowa aktywistki LGBT Mashy Gessen.
Pojęcie „małżeństwo“ staje się tak bardzo zrelatywizowane, że w zasadzie wszystko można nim nazwać. Związek człowieka z kłodą; ze świnią; z innym człowiekiem tej samej płci; z wieloma ludźmi jednocześnie. Takie jest znaczenie tęczowej flagi - obdarcie instytucji małżeństwa z jej najbardziej podstawowych, najbardziej jasnych i klarownych praw. Sprofanowanie seksualności, jako wyjątkowej formy miłości między dwoma ludźmi płci uzupełniającej się, uświęconej łaską Ducha Świętego i błogosławieństwa bożego.
Dlatego zaskakuje niejako fakt, że tak wielu ludzi relatywizuje znaczenie owej „tęczowej figury z kwiatów“ autorstwa Pani Wójcik. Wielu łudzi się tym, iż jest to jedynie symbol religijny. Zastanawia poniekąd - dlaczego społeczeństwo nie korzysta z najprostszych źródeł, nim zacznie się wypowiadać?
Bez żadnych wątpliwości można bowiem w internecie znaleźć informacje, czego symbolem jest tęczowa instalacja na placu Zbawiciela. Warto spojrzeć na publikację New York Times’a, którą przywołuje portal Fronda (24.03.2013 r.), w której cytowana jest amerykańska gazeta o owej figurze, iż jest to „część kulturowej walki o prawa homoseksualistów“.
O materiale z NYT rozpisywała się Gazeta Wyborcza, zachwycając się, jak wiele treści w publikacji gazety z Nowego Jorku zajmował „problem homofobii“ w Polsce, gdzie Pani Wójcik była cytowana, wskazując na to, jak to strasznie w Brukseli nas uważano za zaścianek Europy i ciemnogród, homofobów i w ogóle katofaszystów. A ona chciała jedynie nas „wybielić“ w oczach sąsiadów.
A choć nie jestem słuchaczem Radia Maryja, uderza mnie pytanie - dlaczego, gdy o. Rydzyk pojechał i mówił za granicą źle o polskich politykach, to w mediach jest uznane za „przejaw jego niepatriotycznych postaw“, a gdy robi to ktoś z lewej flanki to symbol „najwyższej walki o nasze dobre imię“?
Powód więc do konsternacji środowisk patriotycznych, konserwatywnych i - po prostu - zdrowych i normalnych ludzi, owa instalacja miała prawo wzbudzić.
Dlaczego tak potężna figura, która jest symbolem mocnej, agresywnej propagandy przeciwnej prawu naturalnemu, bożemu, naszej kulturze i Konstytucji RP, została ufundowana z publicznych pieniędzy..? Gdzie jest władza, gdzie prokuratorzy, którzy by poruszyli niebo i ziemię, skoro konstytucja jest łamana? Nie widzimy takich ataków, takich sprzeciwów.
Skoro więc władza się nie zajmuje jawnym łamaniem prawa - zakrywając oczy tęczowymi okularkami - to warszawiacy zapewne wzięli sprawy w swoje ręce. Nie mamy kompletnie żadnych danych, kto mógł podpalić tę pracę. Jednak głupim się wydaje stwierdzenie, że skoro coś zostało spalone, to od razu musi być to akt wandalizmu. Dlaczego wandale nie zniszczyli wszystkich kwiatów naokoło, a jedynie tę jedną, konkretną instalację tęczowej propagandy?
Czy to doprawdy akt chuligaństwa, gdy za publiczne pieniądze, ktoś buduje swoją propagandę? Jak to jest, że dla sierocińców pieniędzy brak, na politykę prorodzinną pieniędzy brak, na pomoc biednym i głodnym dzieciom - pieniędzy brak - ale na wielkie i kosztowne monumenty (po raz 4 i 5 budowane) pieniążki się pojawiają, gdy chodzi tylko o „odpowiednie“ ugrupowania?
Sam jestem przeciwnikiem tego typu akcji. Uznaję zasadę otwartej walki - face to face. Dyskusja, mocne argumenty. Jak to facet. Jednak w tym przypadku całkowicie rozumiem bezradność ludzi, którzy spalili tęczową flagę, wykonaną w całości za ich podatki.
Skoro więc Warszawa nie chce tęczowej propagandy, to czemu Pani Wójcik po raz 5-ty będzie odbudowywała swoją „wybitną na lewo“ pracę?
Maciej Kałek
fot. Prawy.pl/J.Bodakowski
Źródło: prawy.pl