Orliki odlatują – brak pieniędzy na remonty boisk
Jak wynika z doniesień medialnych, partia rządząca nie ma zamiaru inwestować w jedyny chyba dobry pomysł swoich poprzedników czyli tzw. Orliki. Na 2600. tego typu obiektów, kilkaset potrzebuje remontu. Z rozmysłem piszę tu o „dobrym pomyśle”, a nie „udanym przedsięwzięciu”, ponieważ ta pożyteczna idea napotkała po drodze szereg trudności. Mam tu na myśli podejrzenia o korupcję przy przetargach na budowę, nieprawidłowości w wykonaniu i późniejszej konserwacji, czy też aferę z gorszym jakościowo, toksycznym granulatem użytym przy wykonaniu nawierzchni niektórych boisk. Jak to zwykle bywa w Polsce, dobre pomysły, w starciu z szarą rzeczywistością napotykają na mur, zdaje się nie do przebicia.
W tym przypadku jednak, nie tyle chodzi o błędy i niedociągnięcia, co o epokową zmianę, jaka nastała na skutek realizacji tego projektu. Jestem po trzydziestce i bardzo dobrze pamiętam czasy, w których o boiskach z prawdziwego zdarzenia można było pomarzyć. Nawet te pośledniego sortu, były rzadkością, a w piłkę grało się na betonowych podwórkach, trawiastych klepiskach i równie prymitywnych co podwórka namiastkach boisk szkolnych. Dzisiejsza możliwość wyjścia z moim synem z osiedla na Orlik i pogrania w piłkę za darmo jest czymś niesamowitym, a obserwując popularność tych obiektów i frajdę jaką sprawiają dzieciakom, liczyłbym raczej na rozwój tego projektu niż na jego porzucenie. Przecież nawet wobec zarzutów, o których wcześniej wspomniałem, można to wszystko naprawić. Korupcję należy ścigać i karać, pieniądze na konserwację powinny się znaleźć, bo nie są to zawrotne kwoty, a co do nawierzchni wystarczy pilnować, aby granulat był odpowiedni. Wszystko to można, a nawet trzeba, w końcu piłka nożna, jakkolwiek by na to nie spojrzeć, jest naszym narodowym sportem.
PiS ma jednak inny pomysł i szans na rozwój sportowy dzieci, dopatruje się ich w lekcjach wychowania fizycznego. Tylko jak konkretnie miałoby to wyglądać? Zatrudnimy więcej nauczycieli? Zwiększymy ilość godzin lekcyjnych? Po pierwsze, to też będzie kosztować, a po drugie, co od razu rzuca się w oczy, gdzie dzieciaki będą ćwiczyć? Stosunek dzieciarni do lekcji w-f jest zresztą powszechnie znany. Zmiana nastawienia młodzieży wymagałaby dużo więcej pracy niż jest w stanie wykonać nauczyciel. Wymaga to zmian systemowych oraz odmiennego podejścia do nauki i wychowania, diametralnie innego od tego, które znamy obecnie. Szkoła musi wyszukiwać talenty i odnajdywać w dzieciach umiejętności, ukierunkowywać na przyszłość pod kątem tego, jakie mają predyspozycje. Wytwarzanie mas absolwentów nieprzystosowanych do życia i niewiedzących czego chcą i co potrafią, niepotrafiących przekuć posiadanej wiedzy na rzeczywiste korzyści, to droga donikąd. Tak to jednak niestety wygląda.
Wobec zaniku infrastruktury sportowej na skutek niedofinansowania stracą nie tylko szkoły. Stracą również wszelkiego rodzaju stowarzyszenia sportowe, dla których wypożyczenie obiektu na trening stanie się drogą przez mękę. Już dziś zainteresowanie prowadzeniem treningów na Orlikach jest bardzo duże, co się stanie, gdy kolejne obiekty będą wycofywane z użytku ze względów bezpieczeństwa? Mam nadzieję, że jednak do tego nie dojdzie, a rządzący pójdą po rozum do głowy i nie będą obrażać się na poprzedników za to, że choć częściowo, coś im się udało.
Jarosław Gryń
Źródło: prawy.pl