Merkel trzyma kciuki za liberałów
Na nieco ponad tydzień przed wyborami do Bundestagu wciąż utrzymuje się niepewność, co do składu przyszłej, większościowej koalicji w Niemczech.
Na czele rankingu utrzymuje się koalicja CDU/CSU, na którą zamierza głosować od 39 do 41 proc. wyborców. Oznaczałoby to wzrost poparcia w stosunku do wyborów z 2009 roku o 5-7 pkt. proc. i przekładałoby się na 273 mandaty.
To za mało, by rządzić samodzielnie, bo przewidywana liczba posłów w Bundestagu następnej kadencji może zamknąć się na poziomie 620 (obecnie 622).
Drugim wynikiem może się pochwalić SPD, które z 24-26 proc. wskazań, nieco wyższym niż pięć lat temu, ma szansę prowadzić do Bundestagu 174 przedstawicieli.
To czy utrzymana będzie, obecnie rządząca w Berlinie koalicja CDU/CSU i FDP zależy od wyniku, jaki osiągną liberałowie. Cztery lata temu zdobyli niespełna 15 proc., co przełożyło się na 93 mandaty, dające bezpieczną, bo ponad dwudziestomandatową nadwyżkę dla „czarno-żółtych”.
W obecnej elekcji FDP osiągnie jednak słabszy rezultat. Instytuty badawcze szacują, że będzie to od 5 do 6 proc., a jeden z nich (INSA) prognozuje, że liberałowie mogą nawet mieć problemy ze sforsowaniem pięcioprocentowego progu wyborczego i pozostać za polityczną burtą.
To ostatnie oznaczałoby dwa możliwe scenariusze. Albo powrót do wielkiej koalicji CDU/CSU i SPD, albo centrolewicowe rozdanie z udziałem SPD, Zielonych i Lewicy.
Die Grune utrzymają stan posiadania z 2009 roku i z 10 proc. głosów będą mieli 71 mandatów. Słabiej wypadnie Die Linke, czyli alians zachodnioniemieckich socjalistów z postkomunistami z byłej NRD. Pięć lat temu osiągnęli oni niespełna 12 proc. Teraz będą musieli zadowolić się 8 proc., dającymi 57 miejsc w Bundestagu.
Pozostałe ugrupowania nie mają szans na sukces w wyborach. Eurosceptyczna Alternatywa dla Niemiec (AfD) ma notowania w granicach 3,5 proc. i po początkowym sukcesie, część jej wyborców przerzuciła swoje głosy na prawicowego „pewniaka”, czyli CDU/CSU.
Nieco słabiej wypadają niemieccy Piraci z 2 proc. wskazań. Choć w niektórych z landowskich wyborów udało im się wprowadzić swoją reprezentację, to w ostatnim czasie na ich osłabieniu skorzystały trzy ugrupowania sytuujące się na centrolewicy (SPD, Zieloni, Lewica).
Tradycyjnie na najlepszy rezultat chadecy mogą liczyć w katolickiej Bawarii. Wynik powyżej średniej spodziewany jest w południowym pasie od Nadrenii-Palatynatu, przez Badenię-Wirtenbergię i Saksonię. Najsłabsze dla CDU/CSU pozostaną: Berlin, Brandenburgia i Brema. Lepsze wyniki SPD i Zielonych spodziewane są w pasie północno-środkowym. Bastionami lewicy pozostają tereny byłego NRD oraz Kraj Saary. Do postkomunistów w Meklenburgii i Turyngii może powędrować co czwarty głos.
Zgodnie z niemiecką ordynacją połowa posłów wybierana jest w okręgach jednomandatowych. Tu rywalizacja ma charakter bardziej spersonalizowany. Największa pula mandatów przypadnie z tego rozdania chadekom, którzy dysponują 144 „okręgami pewnymi”. W kolejnych 50 mają szansę wzbogacić swoją reprezentację do Bundestagu.
Możliwości SPD są o wiele bardziej skromne. Tylko w 6 okręgach faworytem są kandydaci socjaldemokratów, a w kolejnych 15 mogą wyprzedzić przedstawicieli innych partii. We wschodnim Berlinie 3 mandaty powędrują do Lewicy, a 1 do Zielonych.
Ostatni tydzień kampanii przyniesie jeszcze zapewne nieznaczne przesunięcia w rankingach popularności partii politycznych. Większość dla powtórnej koalicji CDU/CSU i FDP wisi na włosku. Chadekom z Angelą Merkel nie pozostaje nic innego, jak mocno trzymać kciuki za liberałów.
Marcin Palade
fot. bundestag.de
Źródło: prawy.pl